„Narzeczony mimo woli” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Tiall

Dodane: 23-08-2009 22:27 ()


W życiu nie można przewidzieć wszystkiego, więc warto zachować umiar i poszanowanie swoich pracowników. Boleśnie o tym przekonała się Margaret Tate - złośliwa jędza pomiatająca swoimi podwładnymi w jednym z amerykańskich wydawnictw. Zapatrzona w pracę nie widzi poza nią świata. Dąży do perfekcji za wszelką cenę i wytyka wszelkie błędy, nawet te błahe, pracownikom. Nie wiadomo co jest wynikiem tak wielkiej frustracji, ale biorąc pod uwagę jej wiek, możliwe, że brak odpowiedniego partnera potęguje stan emocjonalnego rozchwiania.

Zapewne dalej rozkosznie używałaby sobie na swoim asystencie i innych pracownikach, gdyby nie interwencja biura emigracyjnego. Margaret - z pochodzenia Kanadyjka – nie dopełniła wszystkich formalności przy podejmowaniu pracy i teraz stoi przed widmem powrotu do swojego kraju. Ucieka się jednak do fortelu, gdyż jedynym sposobem na uniknięcie wydalenia wydaje się fikcyjne małżeństwo. I tak na kandydata do ożenku wybiera najbliższą sobie osobę, czyli asystenta Andrew Paxton.

Pomysł na papierowe małżeństwo nie jest nowy, wystarczy przypomnieć podobną komedię z Gerardem Depardieu i Andy MacDowell – Zielona Karta. Dlatego też Narzeczony mimo woli bazuje na kliszach.  Anne Fletcher stara się jednak odświeżyć je na tyle, aby film był zarówno zabawny, jak i rozrywkowy.  W pierwszej fazie produkcji humor zasadza się na konfrontacji między sukowatą femme fatale a uległym i nieco nieporadnym Andrew. Jednak z czasem podział sił się zmienia. Ona pokornieje, poznając rodzinę swojego narzeczonego, a przede wszystkim zaznając nieco innego życia niż ciągła praca. On zaś nabiera większej pewności siebie i przekonania, że nawet jego lodowata szefowa może mieć jakieś uczucia. Ten etap jednak to już typowa schemat, trochę szkoda, bo początek zapowiadał się znacznie lepiej.

Komedia to  naturalny żywioł Sandry Bullock i również tym razem aktorka bryluje na ekranie. Nieźle radzi sobie również Ryan Reynolds, mimo że widać, że nie jest to gatunek filmowy, w którym czuje się najpewniej. Drugi plan również spisuje się przyzwoicie zwłaszcza przebojowa babcia Andrew.

Narzeczony mimo woli nie jest pozbawiony wad, ale Fletcher wybrnęła z pułapki powtarzalności i dostarczyła dość świeżą i angażującą komedię, która powinna zadowolić wybrednych fanów gatunku. Cieszy zwłaszcza dobra forma Sandry Bullock, bo dawno nie wystąpiła w swej koronnej dyscyplinie.

6/10

Tytuł: „Narzeczony mimo woli”

Reżyser: Anne Fletcher

Scenarzysta: Peter Chiarelli

Obsada:

  • Sandra Bullock
  • Ryan Reynolds
  • Mary Steenburgen
  • Craig T. Nelson
  • Betty White
  • Denis O'Hare
  • Malin Akerman
  • Oscar Nuñez

Muzyka: Aaron Zigman

Zdjęcia: Oliver Stapleton

Montaż: Priscilla Nedd-Friendly

Kostiumy: Catherine Marie Thomas

Czas trwania: 108 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...