"Wielka Księga Fantastycznego Humoru, t. 2" - recenzja

Autor: Kilm Redaktor: Kilm

Dodane: 12-04-2011 07:44 ()


 

Ciasne rajstopy, gumowe potwory i Gaiman

 

Wydawałoby się, że w świecie powszechnej nudy i narastającego marazmu, niewiele może nas bawić. Zwłaszcza, że wszystkie schematy zostały wykorzystane do granic możliwości, a próba stworzenia czegoś oryginalnego kończy się fiaskiem.

Jednak, dlaczego mamy czytać powieści poważne? Oderwanie od rzeczywistości to zabawa, która w tej antologii doskonale się prezentuje.

Już we wstępie Mike Ashley zaznaczył, czym się kierował. Znajdziemy tutaj wymieszane różne style i gatunku humoru. Od czarnego po proste, trywialne żarty. Witamy w powieści, gdzie poważne strony są dwie: stopka redakcyjna i wstęp. Antologię rozpoczyna dział zatytułowany Dobre rady. Peter Anspach i Elizabeth Counihan prezentują dwa opowiadania, które uczą jak zostać mrocznym władcą i bohaterem. Taka synteza poradników już wydaje się bawić do łez, a intertekstualność obu utworów wprowadza w świetny nastrój. Chwilę później Ron Goulart w Pocałunkach Hersheya bawi się konwencją słowa angielskiego, a Tom Holt i Sue Anderson parodiują świetne znane nam utwory, które towarzyszą naszemu fantastycznemu życiu od dzieciństwa. W całości przeczytamy 13 tekstów, a niektóre z nich przyporządkowane są do działów takich jak Gangsterska gadka, Szczypta bajek, czy Imponujące impy. Już tytuły mówią same za siebie. Na uwagę na pewno zasługuje tekst Neila Gaimana, znanego Nigdziebądź, czy serii komiksowej Sandman. Tu zapoznamy się z jednym z pierwszych jego opowiadań, które do granic możliwości kpi z angielskich bajek i powiedzeń.

Jak to w przypadku pana Ashley’a bywa, każdy utwór poprzedzony jest stosowną notą o autorze. Pomaga to odnaleźć się w czasie, w którym owo opowiadanie było pisane, i niekiedy dostosować nasz humor do okresu powstania. Konwencja opowiadań jest bardzo różna – od klasyczne fantasy, przez akcję osadzoną w realnej rzeczywistości, po science-fiction. Zabieg to celowy, gdyż nieodłączny, aby trafić w gusta czytelników, szeroko definiowanej, fantastyki. Miniatury, jeśli nie ubawią nas do łez, to na pewno sprawiają nam radość podczas czytania. I tak, nawet ten, kto nie lubi s-f, uśmiechnie się przy parodii tego gatunku, i na odwrót. Cel pozostaje jednak niezmienny: zabawa.

Opis książki zachęca do zajrzenia do treści, jest utrzymany w podobnym stylu jak cała antologia. Nie zdradza treści utworu, jednak daje nam do zrozumienia, co jest głównym celem tej książki. Podobnie rzecz się ma ze stroną wizualną. Już widząc sam tytuł i okładkę, domyślamy się, że nie mamy do czynienia z poważnym dziełem. Z przymrużeniem oka, rzecz jasna, bo o ile poważnym dziełem ta Wielka Księga nie jest, o tyle jest poważnie i profesjonalnie przygotowana.

Drugi tom antologii, mogę śmiało stwierdzić, trafia w gusta humorystyczne wielu czytelników. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie – tekst, przy którym będzie świetnie się bawił, tak jak ja przy Pięćdziesięciu najistotniejszych rzeczy, o które zadbam, jeśli zostanę Mrocznym Władcą. Jeśli bawią Cię schematy antybohaterów, a ich zachowanie wydaje się równie idiotyczne, to zapewne ubawisz się przy każdym z 50 punktów, równie dobrze jak ja. Jeśli nie, uśmiechniesz się, poczytasz dalej, a na pewno trafisz w humor powalający Cię z siedziska. Książki nie da się chyba podsumować inaczej, jak tylko: udanej zabawy!

 

 

Tytuł: Wielka Księga Fantastycznego humoru t.2

Tytuł oryginalny: The Mammoth Book of Seriously Comic Fantasy

Redaktor: Mike Ashley

Przekład: Marcin Mortka, Dominika Schimscheiner

Wydawca: Fabryka Słów

Cykl: Wielka Księga Fantastycznego Humoru

Miejsce wydania: Lublin

Data wydania: 25 marca 2011

Liczba stron: 408

ISBN-13: 978-83-7574-396-8

Oprawa: miękka

Wymiary: 125×195 mm

Cena: 36,00 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za przekazanie książki do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...