„Biały Orzeł” nr 4: „Wielka draka w Stolicy” cz. 1 z 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 25-03-2013 16:48 ()


Bracia Kmiołkowie najwyraźniej nie zamierzają tracić czasu. Uniwersum Białego Orła rozrasta się bowiem w tempie iście ekspresowym. Okazja ku temu tym bardziej stosowna, że Stołeczny Gród Rzeczypospolitej okazuje się wyjątkowo problematycznym miejscem. I bynajmniej nie chodzi tu o zakorkowane przejazdy, wyśrubowane czynsze i ogólny wielkomiejski natłok.

Już tylko lokalny odpowiednik Godzilli grasujący w pobliżu Mostu Poniatowskiego nastręcza problemów, w obliczu których konwencjonalni stróżowie prawa bezradnie rozkładają ręce. Dodajmy do tego nieustającą ulewę, wzbierającą Wisłę, gromady humanoidalnych drapieżców zwanych Zalewiakami oraz standardowych hultai, jakich wiecznie pełno w nie najlepiej oświetlonych zaułkach miasta, a otrzymamy zestaw solidnych argumentów na rzecz trwałej zmiany miejsca zamieszkania. Zwłaszcza, że trawiony wewnętrznymi rozterkami Biały Orzeł najwyraźniej zaszył się w bliżej nie określonej lokalizacji. Na szczęście jednak nie na długo.

Tak jak miało to już miejsce w „Pierwszym Locie” także i tym razem autorzy umiejętnie imitują reguły rządzące komiksem superbohaterskim. Mamy tu zatem – oprócz rzecz jasna nie pozostawiającego pod tym względem wątpliwości tytułowego bohatera – niezbędny motyw narastającego zagrożenia, narrację telewizyjną (redaktor Maja Pokuszalska na posterunku), mordobicia i ogólną panikę. Warszawę ogarnia chaos, a to tradycyjnie zwiastuje moc wrażeń dla wielbicieli wspomnianej konwencji. Biały Orzeł ponownie daje z siebie na tyle dużo, na ile pozwala mu gnębiąca go depresja. Równocześnie dochodzi do przesunięcia akcentów fabularnych z korporacyjnych rozgrywek na tzw. małą apokalipsę. I co więcej, całość wypada przekonująco. W tym kontekście można śmiało mówić o zaczątkach dualnej kosmozofii uosabianej przez osobników o wdzięcznych imionach Pan Pyta i Pan Odpowiada. Wygląda na to, że „rodziciele” Białego Orła zamierzają kontynuować ów wątek.

Po zaprezentowaniu Wyklętego Rycerza na scenę wkraczają kolejne, nie mniej barwne osobowości. Ze względów wizualnych na pierwszy plan wyłania się Syrena, jak łatwo się domyślić mieszkanka wiślanych głębin. I chociaż autorska spółka ledwie dopuściła rzeczoną do głosu, to jednak jej udział w tej opowieści wypada uznać za obiecujący przedsmak znacznie rozleglejszej roli. Bo pytania m.in. o pochodzenie ponętnej Syreny (przedstawicielka zaginionej, wodnolądowej rasy? istota magiczna?) z miejsca nasuwają się same. Zresztą już tylko okoliczność zaadaptowania warszawskiej tradycji legendarnej to zabieg jak najbardziej zasadny i właściwie klimatyzujący ramy świata przedstawionego.

Z kolei nie przebierający w środkach Obywatel to dokładnie przeciwległy biegun wobec wyraźnie skłonnej ku dworowaniu Syreny. Przywołany osobnik wykazuje wyraźnie maniakalne skłonności uzupełnione czymś na kształt osobliwego kodeksu honorowego. Ponadto wizerunkowo stanowi silny kontrast wobec tytułowego bohatera cyklu, a ich  spór generuje skojarzenia z ideologiczną przepaścią dzielącą Śmiałka i Pogromcę. Miasto zdaje się dla obu mścicieli po prostu zbyt ciasne. Stąd też można spodziewać się rychłego ciągu dalszego ich szorstkiej „przyjaźni”.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego epizodu czytelnicy skłonni kontynuować swoją znajomość z polskim superbohaterem otrzymują do wyboru dwa warianty okładki. Wygląda na to, że autorzy zamierzają ów zabieg kontynuować, bo sytuacja powtórzy się również przy okazji konkluzji „Wielkiej Draki…”. Wersja autorstwa Anny Heleny Szymborskiej już zdążyła rozbudzić entuzjazm pokaźnej gromadki internautów. Jakby tego było mało, wspomniana najprawdopodobniej w całości zilustruje szósty odcinek perypetii Aleksa Poniatowskiego. Ta okoliczność cieszy nie tylko ze względu na znakomity warsztat autorki (nic przy tym nie uchybiając głównemu rysownikowi serii reprezentującym kompletnie odmienną i de facto nieporównywalną z Szymborską estetykę graficzną), ale też poczucie rozrostu uniwersum Białego Orła również w wymiarze formalnym.

Adam Kmiołek kontynuuje taktykę ilustracyjną znaną z „Pierwszego Lotu”. Deklarowana zależność jego maniery plastycznej wobec warsztatu m.in. Jima Lee (a przy portretowaniu Syreny także Mike’a Turnera) jest co prawda dostrzegalna, niemniej autor zdążył wypracować własny, łatwo rozpoznawalny styl z umiejętnym kadrowaniem, wprawnym wyczuciem dynamiki i dbałością o detal. Daje się niekiedy dostrzec pewną sztywność oraz błędy anatomiczne, które to mankamenty ulegną zapewne eliminacji w toku dalszych epizodów. Trudno także odmówić udzielającym się tu postaciom kobiecym powabu charakterystycznego dla ich odpowiedniczek z wczesnych serii Image.

Nowy kolorysta, Rex Lokus, najwyraźniej preferuje tzw. kolorystkę prosto z tuby, tj. barwy w formule tylko w niewielkim stopniu zmodyfikowanej wobec ich fabrycznych odpowiedników. Stąd poza standardowymi blikami świetlnymi raczej trudno dopatrywać się w efekcie jego prac szczególnie odkrywczych rozwiązań. Mimo to wspomniany plastyk brawurowo podkreśla dramatyczny nastrój poszczególnych scen i stąd też w estetyce przypisanej bezpretensjonalnym produkcjom trykociarskim sprawdza się idealnie. Reasumując - w warstwie graficznej zespół twórczy „Białego Orła” poczyna sobie coraz śmielej.

Może zatem warto z czasem pomyśleć o zwarciu sił krajowych twórców odwołujących się w swojej twórczości do superbohaterskich wzorców? Zwłaszcza, że pod tym względem zrobiło się u nas jakby tłoczno. Henryk Kaydan, Zmora, Bler, „kamienny” Dux, Jan Hardy i oczywiście Biały Orzeł z towarzyszącą mu czeredą meta-ludzi – całkiem sporo jak na warunki kraju pod niemal każdym względem znacznie ustępującym ojczyźnie superbohaterstwa. Stąd nasz, lokalny crossover byłby bardzo mile widziany – i to prawdopodobnie nie tylko przez piszącego te słowa. Kto wie; być może za sprawą takiej właśnie opowieści „siły zwierzchnie” DC lub Marvela błagałby twórców „lechickiego” uniwersum o podratowanie kondycji komiksowego rynku za oceanem… Pomarzyć zawsze można, choć pisząc serio byłoby miło ujrzeć wspomnianych herosów zmagających się ramię w ramię ze wspólnym zagrożeniem.

Pomimo względnie niewielkiej objętości kolejnej odsłony przypadków Białego Orła autorzy nie omieszkali zamieścić kilku dodatków. Obok standardowych szkiców koncepcyjnych publikację wzbogacono o wizerunki wyłonionych na drodze konkursu potencjalnych „sparing partnerów” polskiego superbohatera oraz pin-up ukazujący Syrenę w pełnej krasie. Natomiast znacznym mankamentem (mimo że uzasadnionym rynkowymi uwarunkowaniami) jest konieczność długiego oczekiwania na kolejne epizody tej pomyślnie rozwijającej się serii. 

 

„Biały Orzeł” nr 4

  • Tytuł opowieści: „Wielka draka w Stolicy” cz. 1 z 2
  • Scenariusz: Maciej Kmiołek
  • Tusz i szkic: Adam Kmiołek
  • Kolor: Rex Lokus i Eddy Swan (okładka w wariancie A)
  • Wydawca: Wizuale S.C.
  • Data premiery: luty 2013 r.
  • Okładka: miękka
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: offset
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 40 
  • Cena: 9,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Wizuale za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus