„Benedykt Dampc i skarb piratów” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 29-08-2014 00:07 ()


Odmieniec Mariusza Gradowskiego i Marka Oleksickiego, Straine Bartosza Minkiewicza i Krzysztofa Tkaczyka, Paula Piotra Kabulaka i Tomasza Piorunowskiego – to tylko część spośród obiecująco zapowiadających się postaci rodzimej sceny komiksowej zaprezentowanych po roku 2000. Wśród nich istotne miejsce zajmował detektyw Benek Dampc. Pech w tym, że podobnie jak wspomniane osobowości, również i on zdawał się na dobre tkwić w komiksowym Limbo. Jak się jednak okazało do czasu.

W maju bieżącego roku, po bagatela ośmioletniej przerwie, światło dzienne ujrzał kolejny epizod tej serii. Analogicznie jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszych jej odsłon także i tym razem do rozrysowania scenariusza Jerzego Szyłaka („Zbyt długa jesień”, „Szelki”) zaangażowano zupełnie nowego plastyka. Tym razem w roli ilustratora przypadków nieszablonowego detektywa odnalazł się Grzegorz Pawlak, wcześniej udzielający się m.in. przy takich projektach jak antologia komiksów śląskich „Fest”. Uprzedzając nieco fakty wypada nadmienić, że był to wyjątkowo fortunny wybór.

Letnia kanikuła w pełni. Nic zatem dziwnego, że również Benek Dampc zamierza ugasić pragnienie w pobliskiej knajpie. Ku swemu zaskoczeniu miast np. skorego do wielogodzinnych zwierzeń marynarza przy barze zastaje on kusząco prezentującą się blondynkę. Wrażliwy na niewieście wdzięki ani myśli rezygnować z nadarzającej się okazji zawiązania bliższej znajomości z bezimienną pięknotką. Zwłaszcza, że także i ona nie wydaje się temu oponować. Pretekstowa wymiana opinii o twórczości Jima Jarmuscha staje się zaczątkiem intrygi ze skarbem piratów w tle. Tylko co u licha morscy rabusie porabiali w odległym o szmat drogi od morza Krakowie?! „Nie bądź drobiazgowy” – jak stwierdzi tymczasowa wybranka Benka Dampca. Także i potencjalni odbiorcy tego utworu powinni wziąć sobie do serca jej radę, wykazując stosowny dystans wobec dalszego rozwoju tej opowieści, chociażby ze względu na jej gatunkową niejednorodność. Bo jak to już nieraz miało miejsce w przypadku autora skryptu, również i tutaj nie omieszkał on zastosować żonglerki konwencjami – począwszy od opowiastki niemal awanturniczej po parodię horroru. Równocześnie nasuwa się pytanie czy „Skarb piratów” należałoby uznać za parafrazę częstokroć karkołomnych wysiłków męskiej części ludzkości usiłujących dotrzeć do tego, co według niektórych w kobietach najwartościowsze? Być może taką właśnie opcję sugeruje ilustracja na okładce. Dodajmy, że efektownie wykonana. Wysoka jakość dotyczy zresztą całokształtu warstwy wizualnej tego komiksu. Przy czym podczas realizacji tego projektu autor rysunków nie odżegnywał się od korzystania z dobrych wzorców.

Stąd znamiona inspiracji twórczością co najmniej dwóch klasyków komiksu anglosaskiego – Franka Millera i Mike’a Mignoli. Widać to już w drugim kadrze „Skarbu…” ewidentnie wzorowanym na ilustracji z okładki szóstego tomu „Sin City” („Girlsy, gorzała i giwery” w wersji miękkookładkowej). Również nazistowscy zombie buszujący w podziemiach Krakowa wzbudzają oczywiste skojarzenia ze swymi odpowiednikami z kart „Hellboya”. Samemu zaś Dampcowi chwilami całkiem blisko do najsłynniejszego Detektywa Mroku. I to nie tylko ze względu na pokrewieństwo dwubarwnej formuły graficznej, w której ów komiks został zrealizowany, bo również nie wolny od znamion absurdu humor przybliża „Skarb piratów” do ogólnego klimatu „Dylana Doga”. W kontekście plastycznym wspomniane nawiązania wypada jednak uznać za dyskretne cytaty z mistrzów, którzy najwyraźniej mieli znaczący wpływ na ukształtowanie warsztatu Grzegorza Pawlaka. Toteż podobnie jak u wspomnianych twórców także i tutaj istotną rolę odgrywa akcentowanie silnych kontrastów. Autor sprawia wrażenie świadomego zarówno zalet jak i wymogów tej stylistyki i pomimo względnie młodego wieku zdaje się nią sprawnie operować. Już tylko pomysłowo zakomponowana okładka ma szansę zaintrygować czytelnika. Także ze względu na niedwuznaczną wskazówkę co do lokalizacji skarbu według zagorzałego kobieciarza w osobie Benka Dampca. Motywy waginalne jako element tła w scenach przemierzania podziemi przez głównego bohatera oraz jego towarzyszkę być może stanowią kolejną wskazówkę na rzecz tej interpretacji. Nie zabrakło również drobnych acz cieszących smaczków jak np. spoczywającego na stoliku w mieszkaniu Dampca drugiego epizodu serii Matta Fractiona i Davida Aya „Hawkeye vol.4”. Miło wiedzieć, że Benek nie stroni od popularnych serii zza Atlantyku.

W sferze fabularnej, pomimo zasygnalizowanych wyżej odniesień do klasyków, omawiany komiks trudno byłoby uznać tylko i wyłącznie za przejaw epigoństwa. Dobrane komponenty „zagrały” na tyle udanie, że „Skarb piratów” zachowuje jakościową samodzielność. I chociaż trudno uznać ów utwór za przełomowy, to w kategorii czysto rozrywkowej z powodzeniem spełnia swoją rolę.

Na marginesie jeszcze jedna uwaga. Być może to nadinterpretacja niemniej „Skarb piratów” sprawia wrażenie konceptu powstałego mniej więcej ok. 2002/2003r., tj. w chwili, gdy polscy czytelnicy w sposób szczególny emocjonowali się perypetiami Piekielnego Chłopca, Detektywa Mroku oraz mieszkańców Miasta Grzechu. Bodajże również w tym czasie twórczość Howarda Phillipsa Lovecrafta zyskiwała sobie kolejne pokolenie fanów za sprawą m.in. gier komputerowych adaptujących wątki mitologii Cthulhu. Tropy wiodące do tych utworów są w najnowszym „Dampcu” z miejsca dostrzegalne, choć równie prawdopodobne jest, że scenariusz mógł powstać w późniejszym okresie. Chociaż w jednym z wywiadów Jerzy Szyłak wspominał, że większość swoich scenariuszy napisał stosunkowo dawno temu (być może na etapie jego współpracy z wydawnictwem Mandragora). Stąd niewykluczone, że tak też było w przypadku „Skarbu piratów”. Bez względu na ewentualną zasadność tego przypuszczenia w komiksie daje się odczuć ducha wspomnianych czasów. I z tego też względu zarówno fani Hellboya jak i Dylana Doga mają szansę odnaleźć tu coś dla siebie. Choć raczej na zasadzie umiejętnie zastosowanej parodii niż dosłownego naśladownictwa rozwiązań fabularnych eksploatowanych przez Mike’a Mignolę i Ticiano Sclaviego.

Trudno orzec czy jednym z zasadniczych założeń serii było ilustrowanie każdego z jej epizodów przez innego twórcę, czy też różnorodność zaangażowanych plastyków wynikła ze względów – nazwijmy to umownie – logistycznych. Niełatwo jednak opędzić się od poczucia, że Grzegorz Pawlak zdaje się świetnie czuć klimat niniejszej serii i w podjętym zadaniu odnalazł się znakomicie. Stąd Dampc według rzeczonego rysownika zdaje się optymalną wersją tej postaci. Powrót tego autora do współtworzenia niniejszego cyklu byłby zatem wręcz wskazany. Bo w „Skarbie piratów”ewidentnie odczuwalna jest dobra chemia i warto byłoby to powtórzyć.

Reasumując – najbardziej udana odsłona spośród dotychczas opublikowanych przypadków Benedykta Dampca.

 

Tytuł: „Benedykt Dampc i skarb piratów”

  • Scenariusz: Jerzy Szyłak
  • Rysunki: Grzegorz Pawlak
  • Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
  • Data premiery: 23 maja 2014 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 17 x 24 cm
  • Papier: offset
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron:  52
  • Cena: 19,90 zł

 


comments powered by Disqus