„Calvin i Hobbes”: „To magiczny świat” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 20-06-2016 23:15 ()


Powiedzmy to sobie szczerze i nie oszukujmy się: seria przybliżająca przypadki Calvina oraz jego pluszowego tygrysa Hobbesa to w swojej klasie niepodlegające dyskusji mistrzostwo świata. Na tym de facto wypadałoby skonkludować ocenę przejawów twórczości Billa Wattersona, który przeszło trzy dekady temu (tj. w roku 1985) dał początek prawdopodobnie jednemu z najlepszych komiksów w dziejach prasy drukowanej. Skoro jednak ów autor nie szczędził talentu i sprezentował swoim fanom kolejny tomik zbierający kilkaset pasków z wybrykami aż nazbyt pomysłowego siedmiolatka, wypada podzielić się refleksją z ich lektury.

Calvin z kart jedenastego już tomu swoich przygód nie ustaje w wysiłkach na rzecz urozmaicenia życia zarówno urokliwej pani Kornik, szkolnej koleżance Zuzi, a nade wszystko swoim bliskim rozstroju nerwowego rodzicielom. Dość wspomnieć, że choćby krótkie wyjście do restauracji w ramach pielęgnowania małżeńskiej więzi może zakończyć się gruntowną dewastacją ich lokum wywołanego inwencją ukochanego syna. Weźmy pierwsze z brzegu przykłady jego nad wyraz oryginalnej aktywności: gromadzenie woskowiny z uszu na potrzeby ulepienia świec własnej roboty, ucieczka przed niesfornym (a przy tym obficie naoliwionym) rowerem po niemal wszystkich pomieszczeniach domu, zmagania z ożywioną, drapieżną piłką baseballową, próby wydobycia się z nic niewzbogacających zajęć szkolnych za pomocą lipnego zaświadczenia Departamentu Stanu – to tylko próbka spośród licznych wyczynów rezolutnego juniora. W tych poczynaniach wiernie sekunduje mu jego nieodłączny towarzysz Hobbes, co do którego żywotności wciąż nikt nie nabrał choćby cienia podejrzeń. Tymczasem to właśnie niewiele tylko mniej nadpobudliwy tygrys nierzadko bywa prowodyrem wspólnych wybryków. Obsztorcowywany jest natomiast tylko Calvin. Mimo okazjonalnych zakrętów znajomości ich relacje nieprzerwanie znamionuje szczera przyjaźń.

W niniejszym zbiorku nie uświadczymy już co prawda eksplozji humoru na miarę opowiastek z takich tomików jak „Coś się ślini pod łóżkiem” czy „Dziwadła z obcej planety”. Więcej tu opacznego filozofowania i niekiedy wręcz jakby melancholijnych refleksji w wydaniu quasi-dziecięcym. Wydawać by się mogło, że jest to przejaw spadku formy twórczej autora serii, co o tyle wydaje się naturalne, że w momencie realizacji niniejszej odsłony cyklu obaj bohaterowie mieli już za sobą całą masę przygód. Z drugiej strony niewykluczone, że ta okoliczność wynikła z dążenia do sygnalizowania stopniowego dorastania Calvina. Widać to zwłaszcza w relacjach ze znienawidzoną przezeń opiekunka Rosalyn, w których daje się zauważyć znamiona czegoś na kształt kompromisu. Przeciw tej tezie może jednak świadczyć zwiększające się zapotrzebowanie pani Kornik na substancje uspokajające oraz tęskne wypatrywanie przez nią w pełni zasłużonej emerytury.

Calvin tradycyjnie zwykł posługiwać się terminologią odmienną od stosowanej przez zdecydowaną większość jego odpowiedników ze świata rzeczywistego. Ów zabieg nadal z powodzeniem pogłębia komizm sytuacyjny. Ogromną rolę odgrywa również bogata wyobraźnia tytułowego bohatera, bez której zresztą nie mogłoby być mowy o  aktywności Hobbesa. Po raz kolejny jest zatem okazja, aby przypomnieć sobie jak przez pryzmat umysłowości dziecka bywał interpretowany świat. Szczególnie udanie wypadają gagi, w trakcie których nieokiełznany młodzieniec usiłuje dać wyraz deklarowanemu przezeń doświadczeniu życiowemu. Ponadto nie mogło zabraknąć fantastycznego alter ego Calvina w osobie dzielnego astronauty Spiffa, który z charakterystyczną dlań brawurą przemierza bezmiary Kosmosu.

W wymiarze plastycznym mamy do czynienia ze standardową groteskizacją i skłonnością do rozrysowywania najbardziej istotnych dla fabuły elementów. Przy czym okazjonalnie daje się zauważyć, że pomysłodawca cyklu dysponuje dojrzałym warsztatem twórczym i stąd wykonanie prac w stylistyce innej niż humorystyczna nie byłoby dlań żadnym problemem. Podobnie jak przy okazji tomików „Dziki kot psychopatyczny morderca” oraz „Wszędzie leżą skarby” (nota bene ich wznowienia trafią do dystrybucji w lipcu i grudniu 2016 r.) część plansz wzbogacono o kolor. Widać popularność Calvina i Hobbesa była już na tyle znaczna, że publikujące komiks Wattersona redakcje okazjonalnie zamawiały właśnie takie wersje tworzonych przezeń pasków.

Podsumowując: seria o przygodach kipiącego energią i zmyślnością duetu ma się bardzo dobrze. Ogólny jej nastrój i humor zostaje zachowany, a ewentualny odbiorca ma pełne szanse, aby nie raz i nie trzy szczerze parsknąć ze śmiechu.

 

Tytuł: „Calvin i Hobbes": „To magiczny świat”

  • Tytuł oryginału: „It’s a Magical World”
  • Scenariusz i rysunki: Bill Watterson
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Piotr W. Cholewa 
  • Wydawca wersji oryginalnej: Universal Uclick
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska 
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 1 września 1996 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 11 stycznia 2016 r.
  • Wydanie II
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 21,5 x 16,5 cm
  • Papier: offset
  • Druk: czarno-biały/kolor
  • Liczba stron: 168 
  • Cena: 29,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus