"Epoka lodowcowa 5": "Mocne uderzenie" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 29-07-2016 22:25 ()


Nie od dziś wiadomo, że kolejne stulecie kina upływa pod znakiem nad wyraz widocznej  sequelizacji X Muzy. Seriale królują na małym i dużym ekranie. Niekiedy jednak twórcy nie mają za grosz przyzwoitości ani umiaru i nie wiedzą kiedy powiedzieć stop, dostarczając przemielone na wskroś pomysły wypluwane przez fabryk snów. Przykładem odcinania kuponów od popularności prehistorycznych stworów jest kolejna produkcja wypuszczona pod szyldem „Epoki lodowcowej”.

Tym razem dobrze znani bohaterowie – których grono przez ostatnie lata rozrosło się do niebotycznych rozmiarów – stają przed wyzwaniem z rodzaju tych niemożliwych. Oto ku Ziemi mknie z zawrotną prędkością asteroida, posępny grabarz zwiastujący rychły koniec dla ferajny przyjaciół. Maniek, Sid i Diego oraz ich towarzysze z trwogą patrzą w przyszłość, bo przecież dla nich nie ma już żadnej nadziei. Okazuje się jednak, że z pomocą przychodzi im rezolutna łasica Buck – obrońca uciśnionych podziemnej krainy dinozaurów. Według przepowiedni globalna katastrofa nawiedza planetę raz na sto milionów lat, robiąc przysłowiowy reset flory i fauny. Właśnie teraz nadszedł kolejny apokaliptyczny czas. Wiedziony nadzieją Buck, stara się podtrzymywać swych przyjaciół na duchu i wierzy, że złą kartę można odwrócić, a dokładnie zmienić kolizyjny lot asteroidy. Czy garstka zwierzaków jest w stanie wybić kosmiczny odłamek z mocnego uderzenia?

Przy okazji animacji – skierowanej głównie do najmłodszej widowni  –  to pomysł odgrywa istotną rolę w przyciągnięciu atencji odbiorcy. Koncepcja, która pozwoli nie tylko przeżywać trudne chwile wraz z milusińskimi bohaterami, ale także rozbawi trafnymi żartami do rozpuku. Niestety odgrzewane kotlety, kalki i brak oryginalności – to słowa, które nasuwają się same po seansie piątej części „Epoki lodowcowej”. Całość akcji kisi się w jednym sosie – rodzinnych perypetii mamutów, bowiem córka Mańka rychło stanie na ślubnym kobiercu, zawodów miłosnych Sida, bezbarwnych wątpliwości Diega czy żartów niebezpiecznie zbliżających się do granicy dobrego smaku. Ta wybuchowa mieszanka, która według twórców miała zapewnić godziwą rozrywkę, zawodzi, będąc rejestracją kolejnych wariactw bohaterów. W tym tyglu różności kosmiczne zagrożenie jakoś niespecjalnie porywa, a próba jego zażegnania, co tu dużo kryć, nie jest zbyt atrakcyjna.

Szarzyznę opowieści rozjaśnia tylko nieznacznie brawurowe wykonanie opery Figaro przez Bucka – autentycznie najzabawniejszy moment filmu, a także pojawienie się nowych postaci, z uroczą samicą leniwca na czele. Pozostałe wątki, zwłaszcza nagminnie eksponowana polityka prorodzinna Mańka nie bawią aż tak bardzo.

Wygląda na to, że „Epoka lodowcowa” dotarła do momentu, w którym trzeba powiedzieć dość, a energię skierować na całkowicie nowe projekty. Po co niszczyć legendę animacji przez niepotrzebne duplikowanie tych samych pomysłów. Jak pokazują ostatnie produkcje za oceanem, świeże historie sprzedają się znacznie lepiej niż odgrzewane kotlety. I tego trendu należy się trzymać, a nie drenować kieszenie widzów na wyświechtanych kliszach.

 

Tytuł: "Epoka lodowcowa 5": "Mocne uderzenie"

Reżyseria:  Mike Thurmeier, Galen T. Chu

Scenariusz: Michael Berg, Michael J. Wilson, Yoni Brenner 

Obsada (głosy):

  • Ray Romano
  • John Leguizamo
  • Denis Leary
  • Keke Palmer
  • Aubrey Graham
  • Jennifer Lopez
  • Seann William Scott
  • Simon Pegg     
  • Stephanie Beatriz     
  • Robert Cardone
  • Neil deGrasse Tyson    

Muzyka: John Debney

Zdjęcia: Renato Falcão

Montaż: James Palumbo, Erin Crackel    

Scenografia: Michael Knapp

Czas trwania: 95 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus