„Kapitan Wrona” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 19-09-2016 17:32 ()


Pomimo postępującego spadku czytelnictwa, segment powieści kryminalnych zdaje się wciąż cieszyć wśród polskich czytelników znacznym zainteresowaniem. Co więcej, owo zjawisko dotyczy nie tylko przekładów uznanych autorów rodem m.in. ze Skandynawii, ale też utworów powstałych za sprawą rodzimych twórców tej odmiany literatury. O analogicznym wysypie komiksowych kryminałów raczej nie sposób mówić, niemniej w dobie trwającej obecnie hossy nie zabrakło również i tego typu propozycji.

Polscy czytelnicy zdążyli już zresztą docenić takie tytuły jak „Skalp” czy „Gotham Central”, a wznowienia kolejnych epizodów „Kapitana Żbika” (nie wnikając nadmiernie w pierwotny cel tej serii) wydają się cieszyć niemałym zainteresowaniem. Dodajmy do tego współczesne komiksy z intrygą kryminalną jako istotnym wątkiem fabularnym (m.in. „Benedykt Dampc i skarb piratów”), a otrzymamy może nie nazbyt pokaźną ofertę, ale z pewnością dostrzegalną na tle pozostałych propozycji wydawniczych.  

Ostatnimi czasy zasilił ją kolejny tytuł, który z pewnymi zastrzeżeniami można uznać za pełnokrwisty kryminał. Mowa tu o wspólnej inicjatywie Elżbiety Żukowskiej i Łukasza Godlewskiego, która przejawiła się komiksem noszącym na swój sposób znamienny tytuł „Kapitan Wrona”. Wszak animalistyczne odniesienia w nazwiskach niestrudzonych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej to nie nowość. Dość wspomnieć odgrywanego przez Wiesława Gołasa kapitana Tomasza Sowę oraz wzmiankowanego chwilę temu „Supermana z MO”. Tym samym odpowiedzialna za scenariusz niniejszego przedsięwzięcia Żukowska niejako wpisuje się w ów liczący sobie przeszło pół wieku trend. Jak się jednak prędko okazuje, to tylko pozorna zbieżność, jako że tytułowy kapitan Wrona to… kobieta. Nie dość na tym, bowiem rola centralnej osobowości tej opowieści przypadła innej postaci. Mowa tu o Tadeuszu Wilczyńskim, młodzieńcu w wieku poborowym, który - miast odbyć zasadniczą służbę wojskową w ustawowym trybie - decyduje się na służbę zastępczą w jednostkach milicji.

Tym sposobem trafia on do odbudowanej po dotkliwych zniszczeniach wojennych Gdyni. Jest już bowiem rok 1960, moment dziejowy, gdy złudzeń o wolnej Polsce nie żywił już nikt poza wąskim gronem nieuleczalnych idealistów, a towarzysz „Wiesław” (szerzej znany jako Władysław Gomułka) zamęczał społeczeństwo kuriozalnymi przemówieniami. To właśnie w owej siermiężnej rzeczywistości permanentnych niedoborów Żukowska zdecydowała się osadzić niniejszą opowieść, nadając jej posmaku wczesnych utworów Marka Hłaski. Tzw. mała stabilizacja trwa w dobre, indoktrynacja marksistowskim doktrynerstwem również, a nad wszystkim zdaje się czuwać „wielki brat” z Kremla. Co prawda już nie w osobie „maszynisty postępowej części ludzkości” (jak zwykli zwać Józefa Stalina sprzedajni pisarczykowie); niemniej kleszcze sowieckiej kurateli zdają się niewiele tylko mniej krepujące co jeszcze pół dekady wcześniej. A jednak, niejako za fasadą oficjalnego nurtu rzeczywistości, nie zaprzestają „wywrotowej działalności” rozmiłowani w jazzie niewinni czarodzieje, przyprawiając o konfuzję aktywistów Związku Młodzieży Socjalistycznej. Nie o tym jednak traktuje niniejszy komiks, w którym wątek morderstwa jednej z dorabiających sobie na boku mieszkanek Gdyni pełni funkcje osi fabularnej. Myliłby się jednak ten, kto oczekuje po tej propozycji wydawniczej tylko i wyłącznie standardowego śledztwa wzorowanego na tysiącach fabuł kryminalnych. Śmierć wzmiankowanej dziewczyny to jedynie pretekst dla ujęcia panoramy osobowości, wśród których istotne miejsc zajmuje wspomniany Tadek, śniąca o ucieczce z PRL-owskiego „raju” Zośka, a nade wszystko tytułowa Jadwiga Wrona.

Tak jak zasygnalizowano, rozrysowania skryptu Elżbiety Żukowskiej podjął się Łukasz Godlewski, z którym rzeczona miała już sposobność współpracować przy antologii komiksów poświęconych - nomen omen - Gdyni („Miasto z widokiem”). Stylistykę tegoż plastyka znamionuje skłonność do wyrazistej linearności przy równoczesnym balansowaniu pomiędzy realizmem i groteską. Znać w jego pracach zależność warsztatową od dorobku nieodżałowanego Darwyna Cooke’a, choć zarazem przy zachowaniu znamion indywidualnego stylu. Ta tendencja przejawia się nie tylko w bliskich karykaturze wizerunkach uczestników niniejszej fabuły, ale też charakterystycznym uzupełnieniem zawartości kadrów jednolitymi płaszczyznami jednej tylko barwy. Ów zabieg, swoisty substytut światłocienia, okazał się trafnym rozwiązaniem. Z jednej strony podkreśla zgrzebność okresu gomułkowskiego; z drugiej – użycie chłodnej, rozmytej zieleni zdaje się nadawać tej opowieści znamion żywiołowości w zdecydowanie większym stopniu niż miałoby to miejsce w przypadku użycia szarości. Równocześnie być może nawiązuje do ubogiej palety barw stosowanych w rodzimej poligrafii schyłku lat pięćdziesiątych minionego wieku. W efekcie pracy autora warstwy plastycznej „Kapitana…” znać ogólną swobodę twórczą, łatwość w kreowaniu rozpoznawalnych postaci oraz trafnego ujmowania ich emocji przy równoczesnym dopracowywaniu dalszych planów. W tych zaś mamy okazję ujrzeć, tak jak miało to miejsce przy okazji wspominanej antologii, m.in. charakterystyczne lokalizacje Miasta z Widokiem. Bowiem pomimo wiodącej intrygi oraz towarzyszącej jej prezentacji charakterologicznych niuansów przewijającej się tu gromadki osobowości, to właśnie naznaczona gomułczaną siermięgą Gdynia zdaje się być główną (choć zarazem milczącą) bohaterką tej opowieści. Korzystnie (a nade wszystko intrygująco) prezentuje się ponadto kompozycja zdobiąca okładkę tej publikacji.

Efekt kooperacji Żukowskiej i Godlewskiego zainteresuje zapewne przede wszystkim wielbicieli kryminału. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że po ów tytuł bez większych obaw mogą sięgać także czytelnicy gustujący w fabułach obyczajowych, kładących nacisk przede wszystkim na interakcje pomiędzy uczestnikami utworu oraz ich charakterologiczną złożoność.

 

Tytuł: „Kapitan Wrona”

  • Scenariusz: Elżbieta Żukowska
  • Rysunki: Łukasz Godlewski
  • Ilustracja na okładce: Unka Odya
  • Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
  • Data publikacji: 08.2016 r.
  • Oprawa: miękka
  • Druk: trójkolorowy
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 80
  • Cena: 37 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus