Ann Leckie „Zabójcza sprawiedliwość” - recenzja

Autor: Anna Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 21-09-2016 11:23 ()


„Zabójcza sprawiedliwość” to pierwszy tom trylogii Imperium Radch autorstwa Ann Leckie. Jest to jednocześnie debiut powieściowy amerykańskiej pisarki, za który otrzymała ona wiele nagród literackich w dziedzinie fantastyki: Nebulę, Hugo, Nagrodę im. Arthura C. Clarke’a, Nagrodę BSFA, Nagrodę Locusa za debiut, British Fantasy Award i Kitschies Award. Co tak zachwyca w tej książce, że otrzymała ona aż tyle nagród i czy naprawdę można ją uznać za najlepszą space operę XXI wieku, jak hucznie głosi napis na okładce? Odpowiedzi na trudne pytania nigdy nie są jednoznaczne.

Akcja powieści rozgrywa się w kosmicznym imperium, którego zasady istnienia poznajemy z każdym kolejnym rozdziałem. Autorka zbudowała potężne uniwersum, z wieloma rasami, religiami i zwyczajami. Wkraczamy w całkiem nowy świat, obrzuceni tysiącem informacji, które musimy złożyć w całość. Bardzo przemyślaną, dopracowaną w wielu szczegółach, ale jednocześnie przy tak wielkim rozmachu stworzonej rzeczywistości, wydaje się, że nie do końca wykorzystaną.

Przedstawioną historię poznajemy oczami Breq, głównej bohaterki, będącej narratorem opowieści jak i jej najsilniejszym elementem. Poznajemy ją w chwili, gdy na odległym odludziu, poszukując czegoś dla siebie ważnego, natrafia na prawie zamarzniętą Seivarden, którą kiedyś już spotkała na swojej drodze. Tchnięta nie do końca rozumianymi motywami, postanawia ją ocalić i zabrać ze sobą. Z początku opowieść nie wydaje się zbyt porywająca, a dużo niewiadomych, zamiast wciągać w fabułę, która rozkręca się powoli, może zniechęcić mniej wprawnych czytelników. Lektury nie ułatwia fakt, że w Imperium Radch nie rozróżnia się płci i wszyscy obywatele są określani rodzajem żeńskim. Tak więc nie do końca można się zorientować, jakiej naprawdę płci jest dany bohater, którego właśnie poznajemy.

Przemyślenia Breq, która zastanawia się jak tytułować przedstawicieli innych ras, gdzie rozróżnia się płeć, są może i ciekawe, ale na dłuższą metę trochę męczące i utrudniające zrozumienie relacji między postaciami. Nie każdemu może przypaść do gustu taki pomysł z nakreśleniem ideologii gender, ale jeśli już się do niego przyzwyczai i pozwoli ponieść się historii, dalej robi się bardziej ciekawie. Nie ma tu może wartkiej akcji, szaleńczych pościgów czy też kosmicznych pojedynków, czego można by się spodziewać po space operze, ale uknuta intryga, poznawana z retrospekcji i przeplatana aktualnymi wydarzeniami może intrygować. Zwłaszcza ze względu na głównych bohaterów powieści. Postać Breq ma tu kluczowe znaczenie. Jak szybko się dowiadujemy (i o czym informował nas wydawca w opisie na okładce książki) jest ona serwitorem, sztuczną inteligencją w ludzkim ciele.

W Imperium Radch dużą rolę spełniają statki, stacje kosmiczne posiadające SI i wiele swoich serwitorów. Jednym słowem, jest to jeden umysł w wielu ciałach. Breq kiedyś również była częścią takiej całości, elementem układanki, która została zniszczona. Jako jedyna ocalała ze statku o nazwie „Sprawiedliwość Toren” pragnie zemsty, zniszczenia tego, kto pozbawił ją dawnej egzystencji. Ta powieść to nie tylko dążenie do celu, ale również próba odnalezienia się w nowej sytuacji. Zamiast tysiąca ciał, jedno, zamiast dalekosiężnego spojrzenia, tylko para oczu, oprócz tego duże poczucie straty ważnej osoby i poczucie winy. Wiele emocji jak na sztuczną inteligencję. Jeśli rozpatrywać tę historię nie jako powieść przygodową, a właśnie podróż emocjonalną, poszukiwanie nowej tożsamości, nie tylko przez Breq, ale i przez Servaiden, której losy również są dość zawiłe, jest to zajmująca pozycja.

Na uznanie zasługuje też pomysł umieszczenia jednego umysłu w tylu ciałach, jego odczucia i możliwości. I nie tylko wspomnianej sztucznej inteligencji, ale i sama Lord Radch, władczyni imperium, jest jednym umysłem w tysiącach ciał. Dzięki temu może być wszędzie. Jednakże są i minusy takiego „podzielenia”. Sam finał nie jest może wybuchowy, nie można też powiedzieć, że nieprzewidywalny, ale tak naprawdę dopiero tutaj historia nabiera kolorytu i zachęca do sięgnięcia po kolejne przygody Breq.

„Zabójcza sprawiedliwość” to dopiero początek, przedstawienie postaci, ich motywów, rozpoczęcie wątków, które zwieńczenie będą mieć w kolejnych odsłonach cyklu. Na pochwałę zasługuje też narracja. Dobrze poprowadzona, spojrzeniem Breq. Z jednej strony patrzącej na wszystko ze spokojem, kierującą się sprawiedliwością i wpojonymi zasadami, z drugiej z dostrzegalnymi emocjami. Jej przemyślenia, o sobie, o osobach, które spotyka są ciekawym elementem tej powieści. A możliwości SI, łączenie się z innymi miejscami, daje tej pierwszoosobowej narracji szersze pole do popisu, może pokazywać wydarzenia z różnymi bohaterami, nie tylko w tych miejscach, gdzie akurat znajduje się Breq.

Podsumowując, „Zabójcza sprawiedliwość” nie wydaje się powieścią, która może zapoczątkować wielką kosmiczną sagę, brak w niej dynamicznej akcji, ale ma też wiele ciekawych fabularnych rozwiązań, interesująco zbudowany świat i dobrze nakreślonych bohaterów. Jeśli ktoś szuka samej przygody, może nie do końca być usatysfakcjonowany tą historią, ale jeśli oprócz akcji lubi zgłębiać charaktery bohaterów, ich przemyślenia i jest gotowy poznać nowy świat, z gamą jego zwyczajów, to na pewno zainteresuje go ta pozycja.

 

Tytuł: ,,Zabójcza sprawiedliwość”

  • Autor: Ann Leckie
  • Tytuł: ,,Zabójcza sprawiedliwość”
  • Tłumaczenie: Danuta Górska
  • Data premiery: 08.2015 r.
  • Liczba stron: 480
  • Wydawca: Akurat
  • Format: 130x205 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Akurat za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus