„Cage" - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 03-05-2017 14:05 ()


You ready?

Let's go!

Yeah!

Widząc na okładce nazwisko Azzarello i jedno słowo w tytule można założyć, że mamy do czynienia z dobrym komiksem. „Luthor” i „Joker” zachwycały realizmem i rozpisaniem tytułowych postaci. Klimatu obydwu komiksom dodawała również ponura i ciężka kreska Lee Bermejo. „Cage” powstał kilka lat przed tamtymi projektami i klimatem zdecydowanie bliżej mu do opus magnum Azzarello – „100 naboi”.

Who the hell is he anyway?

He never really talks much

Never concerned with status

But still leaving 'em star struck

Jeśli Wasza znajomość postaci ogranicza się do serialu „Luke Cage”, to będziecie mocno zdziwieni. Luke u Azzarello też jest milczącym kawałem chłopa, który mógłby gołymi rękami zawiązać lufę w supeł, ale w jego aparycji trudno doszukiwać się czegoś miłego. Gdzieś w tym wielkim cielsku złożonym chyba wyłącznie z mięśni, może i skrywa się złote serce, ale okrywa je gruba warstwa powierzchownej obojętności i wyluzowania, którym wręcz ocieka. Cage żyje według filozofii, że w życiu nie ma lekko - o czym mówi słynny cytat na pierwszej stronie.

Życie potrafi dopiec, ale pewien kuloodporny czarnuch również. Cage chodzi spokojnie, mało mówi, jak trzeba dać po ryju, to daje. Trudno odgadnąć, co kryje się w jego głowie, a nie da się tego wyczytać z jego wręcz irytująco stoickiej twarzy. To, że płonie w nim ogień zdają symbolizować okulary z czerwonymi szkłami. Nie widzimy przez nie jego oczu, a jedynie odbicie brudnego świata, który otacza naszego bohatera do wynajęcia. Ciekawym zabiegiem jest, że gdy wreszcie mamy okazję ujrzeć oczy Cage’a, to są one tak przekrwione (ma to uzasadnienie fabularne), że wyglądają, jakby świeciły. Jak sygnalizator świetlny, ostrzegający, by się zatrzymać.

Nie będę wchodził w to, czy i jak komiks wpisuje się w nurt blaxploitation – to bardzo dobrze uczyniono we wstępie do albumu, np. „(…) hip-hop, filmy blaxploitation i komiksy to jedna rodzina”. Na pewno nie jest to jednak coś tak grzecznego, jak „Shaft”. Azzarello bardzo dobrze radzi sobie z użyciem slangów - co udowodnił w „100 nabojach” – i tu brawa dla tłumacza, który poradził sobie z zadaniem. Żadna linijka nie brzmi sztucznie i nie na miejscu.

His will is beyond reach and now when it all unfolds

Through the skill of an artist

Za rysunki odpowiada Richard Corben. Warstwa graficzna powoduje, że trudno jednoznacznie ocenić cały komiks i moja opinia jest bipolarna. Nigdy nie lubiłem kreski Corbena, bo nie lubię rysowników undergroundowych - to nie moja bajka. Mimo to, styl takiego Roberta Crumba czy właśnie Corbena pasuje do wizji świata i zaludniających go postaci, jakie wyszły spod pióra „Azza”. Zaprezentowany w „Cage’u” design Tombstone’a jest znacznie mniej odrealniony niż te, do których przywykliśmy (jak drapieżna ryba z kanciastym łbem). Tu jest po prostu wyjątkowo brzydkim murzynem albinosem, co dodaje mu więcej realizmu i nie skupia uwagi na jego wizualnej groteskowości, jaka występuje w wykonaniu innych artystów. Wszelkie lokacje, cała dzielnica nie pozostawiają wątpliwości, że lepiej się tam nie zapuszczać. To, co jednak podoba mi się najbardziej to zapis onomatopei. Użyto dla nich czcionki wyglądającej jak graffiti, co dobrze podkreśla ów czarny, gangsta klimat. No proszę, udało mi się pochwalić Corbena, lecz wiem, że komiks podobałby mi się dużo bardziej, gdyby zilustrował go wielokrotny współpracownik Azzarello - Eduardo Risso.

Po skończonej lekturze nie mogę powiedzieć, że polubiłem tę wersję Cage’a. Jest to jednak bohater, na jakiego przedstawiona w komiksie dzielnica zasługuje. To brudne, pozbawione kolorów i bezinteresownych, dobrych uczynków, toczone rakiem zbrodni miejsce wyhodowało sobie takiego właśnie obrońcę - gościa znanego jako Cage.

This is 10% luck

20% skill

15% concentrated power of will

5% pleasure

50% pain

And 100% reason to remember the name

Teksty pochodzą z piosenki „Remember the Name” grupy Fort Minor.

 

CAGE

  • Scenariusz: Brian Azzarello
  • Rysunki: Richard Corben
  • Kolory: Jose Villarrubia
  • Tłumaczenie: Piotr Czarnota
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Data premiery: 10 kwietnia 2017 r.
  • Liczba stron: 128
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN 978-83-61319-85-6
  • Wydanie pierwsze
  • Cena: 49 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus