„Ja, Sakamoto” tom 1 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 06-06-2017 13:03 ()


Czy można polubić mangę, której główny bohater nas przede wszystkim...irytuje? Przed odpowiedzią na takie pytanie stanie czytelnik, który zdecyduje się sięgnąć po czterotomową serię „Ja, Sakamoto” autorstwa Nami Sano.

Manga ta, wydana w Polsce przez Studio JG, jak wiele innych japońskich tytułów ma swój animowany odpowiednik. W 2016 roku wydanych zostało dwanaście odcinków, po dwadzieścia cztery minuty każdy. Oczywiście szansę na to, że obejrzymy kiedyś anime po polsku i legalnie są bliskie zeru, więc zainteresowani muszą zadowolić się papierowym pierwowzorem.

Czy więc warto poświęcić swój czas i pieniądz na tę serię? „Ja, Sakamoto” jest tytułem nieco specyficznym i zapewne nietrafiającym w każde gusta. Otóż w zasadzie jedynym bohaterem pierwszej odsłony jest tytułowy Sakamoto, który posiada jakieś nieprawdopodobne umiejętności i jest przy tym niezwykle inteligentny, a co najważniejsze (dla damskiej części czytelniczek) przystojny. Chłopak ten trafia do liceum, gdzie z miejsca staje się sensacją. Dziewczyny go kochają, chłopaki nienawidzą. W takim oto świecie przychodzi mu żyć i funkcjonować, rozwiązując problemy, które przed nim wyrastają. Te są z kolei bardzo ściśle związane ze zwykłym uczniowskim życiem. Raz będzie on mierzył się z zakochanymi w nim po uszy dziewczynami, innym razem przyjdzie mu dać nauczkę zazdrosnym kolegom z klasy, a jeszcze w kolejnym epizodzie zmierzy się z ogromnym...szerszeniem, który wleciał do klasy. Ot takie zwykłe „okruchy życia”. Żeby jednak nie było tak nudno, Sakamoto dysponuje niezwykłymi umiejętnościami, które bez przesadnej zawziętości stara się ukrywać przed wzrokiem innych, ale z których w razie konieczności korzysta. To właśnie one pozwalają mu wyjść zwycięskim nawet z najdziwniejszej opresji.

Tytuł ten jest specyficzny jeszcze przynajmniej z dwóch innych powodów. Pierwszym z nich jest właśnie główny bohater który, choć jest osobą wybitnie krystaliczną i pozytywną to jednak bardzo trudno go polubić i się z nim zżyć. Jest on osobą bardzo wyniosłą, przy tym trzymająca się z dala od wszystkich, pewną siebie aż do przesady i nieliczącą się z opiniami innych. Lubi też sprawić, że atakujący staje się pośmiewiskiem. To na pewno nie są cechy postaci, która ma zadatki na kogoś, kogo się polubi. Trochę jest więc tak, że zamiast po jego stronie, stajemy po stronie tych, którzy nie do końca i nie zawsze mają dobre zamiary. Poza tym ciężko jest też w pełni dać się wciągnąć w ten świat i w całą przedstawioną historię. Lecimy po niej nieco po łebkach, takie przynajmniej odniosłem wrażenie, po lekturze pierwszego tomu.

Druga sprawa to takie bardzo specyficzne połączenie nieprawdopodobnych umiejętności (jak patrzenie przez ludzi) w bardzo realistyczny sposób. To akurat mocny punkt tej mangi. Czytając przygody stworzone przez Nami Sano, w żadnym momencie nie mamy wrażenie, że Sakamoto jest jakimś nadczłowiekiem. To właśnie zasługa tego, w jaki sposób zostały przedstawione jego umiejętności. A, że to wszystko jest podane w bardzo lekki i dowcipny sposób, to w ostatecznym rozrachunku otrzymujemy historię, która jest oparta na dowcipie i zwykłym uczniowskim życiu. Całość nie jest ze sobą w żaden sposób powiązana, tworząc zbiór bardzo luźnych epizodów (świetny punkt wyjściowy do serii anime), które tworzą zamkniętą całość. Świadczyć może o tym choćby epizod, w którym Sakamoto pracuje w McDonaldzie, a o którym nie ma już mowy ani wcześniej, ani nigdzie później. To w pewien sposób dynamizuje akcję i sprawia, że jest to niezobowiązująca lektura na chwilę przerwy, ale z drugiej strony niesie ryzyko, że tak szybko, jak się ją przeczyta, to tak szybko się zapomni. Ciężko jest w tym wypadku wejść w interakcję, bohaterowie drugoplanowi pojawiają się i znikają, a ten jeden, który jest z nami przez cały czas, wkurza. Troszkę przez to autorka nie udźwignęła założonej koncepcji.

Na uwagę zasługują natomiast rysunki Sano. Czuć w niej kobiecą rękę (podobnie jak w scenariuszu) - eh ci bishoneni - to jednak posiadają one przy tym inną cechę kobiecą, a mianowicie dokładność. Rysunki są naprawdę nieźle dopracowane i detaliczne, a poszczególne postaci, których przewija się tu de facto sporo, są różne i nie pomylimy ich raczej ze sobą. Główny bohater jest dla damskiej części piękny (choć przy facecie powinno się mówić raczej o tym, że jest przystojny), nie brakuje tu też scen, w których ma on być ukazany choćby z odrobiną nagości, jak wtedy, gdy się przebiera po pracy. Nastolatki mogą być więc zachwycone i to raczej głównie do nich kierowany jest pewnie ten tytuł. Tak czy inaczej, kreska Sano naprawdę przyciąga uwagę.

„Ja, Sakamoto” z pewnością nie stanie się pozycją obowiązkową na bardzo bogatym i różnorodnym rynku mangowym w Polsce. Dla części osób może być jednak przyjemną rozrywką na leniwe popołudnie. Szczególnie płeć piękna może się przy tej mandze odnaleźć. Duża dawka zawartego w mandze humoru sprawia, że przynajmniej dla części czytelniczek może być to forma odpoczynku po ciężkim dniu w szkole.

 

Tytuł: „Ja, Sakamoto” tom 1

  • Scenariusz: Nami Sano
  • Rysunek: Nami Sano
  • Wydawnictwo: Studio JG
  • Data publikacji: 05/2017
  • Liczba stron: 172
  • Format: 150x210 mm
  • Oprawa: miękka w obwolucie
  • Papier: offset
  • Druk: cz.-b.
  • Wydanie: I
  • Cena: 22,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Studio JG za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus