S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla - recenzja

Autor: Paweł "Ivan" Iwanowicz Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 29-05-2007 11:20 ()


Nie da się ukryć, iż na tę grę czekało wiele osób. Niektórzy złośliwcy uważali, że będzie to drugi Duke Nukem Forever. Wszak data premiery była wielokrotnie przekładana, a sam program zmieniany kilkakrotnie. Mimo wszystko, „Cień Czarnobyla" ujrzał światło dzienne a nam w końcu dane było zapuścić się w nieprzyjazne tereny Strefy.

 

Na początku była Strefa...

 

26 kwietnia 1986 roku. W elektrowni atomowej w Czarnobylu ma miejsce niekontrolowana reakcja. Wszelkie próby ustabilizowania reaktora kończą się niepowodzeniem. Dochodzi do ogromnej katastrofy, w wyniku której teren wokół elektrowni oraz pobliskie miasto Prypeć zostają ewakuowane.

Inspiracją twórców gry była książka braci Strugackich, zatytułowana „Piknik na skraju drogi". Na jej podstawie powstał w 1980 roku film, w reżyserii Andrieja Tarkowskiego. Gra oraz film różnią się od swojego książkowego pierwowzoru, chociaż główne założenia odnośnie Strefy pozostały bez zmian. O ile większości z Was dzieło Strugackich powinno przypaść do gustu (gorąco polecam - jest to naprawdę dobra książka), niekoniecznie to samo musi być z filmem Tarkowskiego. Jest to dzieło dość ciężkie w odbiorze, ale i tak warte obejrzenia.

12 kwietnia 2006 roku. Po prawie dziesięciu latach dochodzi do kolejnej katastrofy. O godzinie 02.33 teren Strefy rozświetla się jaskrawym światłem. Chwilę później całą okolicą wstrząsa grzmot pioruna. Część ludzi, którzy pracowali w tym czasie w pobliżu elektrowni ucieka. Inni nie mają tyle szczęścia. Następnego dnia armia otacza kordonem teren nowej Strefy. Zwiad satelitarny pokazuje, iż epicentrum wybuchu miało miejsce nie w elektrowni, lecz pół kilometra dalej. Wszelkie akcje ratunkowe biorą w łeb. Ludzie wysłani w głąb Strefy natychmiast umierają, natomiast wszelkie maszyny ulegają dziwnym usterkom. Po stracie kilku śmigłowców armia zaprzestaje poszukiwań ocalałych. Jakiś czas po drugim wybuchu średnica Strefy powiększa się o kilka kilometrów. Większość wojsk stacjonujących na granicy oraz liczne ekipy badawcze zostają od razu unicestwione. Panika zaczyna ogarniać ludzi. Drugi raz w historii odbywa się masowa ewakuacja ludności z terenów przyległych do elektrowni.

Mija kilka lat. Pojawiają się odważni szaleńcy, szukający na terenie Strefy bogactwa i sławy. Śmiałków tych zwą stalkerami. Omijając wojskowe kordony wynosząc z zakazanego obszaru najróżniejsze przedmioty, zwane artefaktami. Niedługo później do Strefy zaczyna napływać coraz więcej ludzi. W jej wnętrzu tworzy się swoista infrastruktura. W ten nieprzyjazny i surowy świat zostaje wrzucony gracz. To już nie jest zwykła gra - to iście epicka opowieść.

 

FPS czy RPG?

 

W pierwszych założeniach, S.T.A.L.K.E.R. miał być połączeniem FPS'a z RPG'iem. Niestety, pomysł okazał się zbyt ambitny a część z mechanizmów wymyślonych na potrzeby gry po prostu się nie sprawdziła. Z tego też powodu dokonano poważnego przemodelowania założeń gry. Usunięto np. system snów. Co prawda, zaradni gracze dość szybko napisali specjalną modyfikację, która ten system odblokowuje (trzeba przyznać, że niektóre filmy związane ze snami są naprawdę ciekawe), jednak trzeba uważać, gdzie się zasypia. Często miejsce, które uważaliśmy za bezpieczne wcale takie nie jest. Ponadto nie uświadczymy rozbudowanych statystyk bohatera, jak choćby w Baldur's Gate. Oczywiście nasza postać posiada szereg czynników ją opisujących, ale mogą je modyfikować tylko i wyłącznie kombinezony oraz artefakty. Chociaż takie rozwiązanie nie daje może zbyt dużo satysfakcji (maniacy tworzenia własnej postaci od podstaw srogo się zawiodą - nie tylko nie można zbytnio ingerować w statystyki postaci, ale także nie ma możliwości na jej własne zmodyfikowanie) ma jednak pewne zalety. Nie zdarzy się np. taka sytuacja, w której nie będziemy w stanie przejść dalej, z powodu zbyt niskiej cechy. Szkoda tylko, że postać którą prowadzimy jest ściśle określona i nie można zmienić choćby jej pseudonimu. No ale cóż, taki wymóg fabuły.

W grze nie uświadczymy również sytuacji, kiedy to komputer miałby ukończyć grę przed nami. Było to jedno z pierwszych założeń twórców. Pomysł również przypadł do gustu graczom, jednak podczas beta-testów okazało się, iż zbyt często testerzy oglądali napis GAME OVER, co prowadziło tylko i wyłącznie do ciągłej frustracji. Z podobnych powodów usunięto z gry możliwość prowadzenia pojazdów. Podczas testów gracze zbyt często wjeżdżali w różnego rodzaju anomalie. Niestety, eliminując pojazdy, programiści skazali nas na ciągłe podróżowanie pieszo. Ponieważ obszar Strefy jest ogromny, piesze wycieczki mogą napsuć wiele krwi. Na szczęście zaradni gracze szybko wypuścili kolejną modyfikację, która przywraca możliwość sterowania samochodami. S.T.A.L.K.E.R. jako jedna z nielicznych gier może się poszczycić naprawdę dużym zapleczem MODderów. Wiąże się to nie tylko z łatwością, z jaką można stworzyć własną modyfikację, ale także ze wsparciem ze strony producentów, jakie można uzyskać na oficjalnym forum gry.

 

Realizm przede wszystkim

 

Jeżeli szukaliście gry z wielkim, żyjącym światem to S.T.A.L.K.E.R. jest odpowiednią pozycją. Już od pierwszych chwil spędzonych w grze widać, że nie jest to zwykły FPS. Każda postać, którą napotkacie żyje własnym życiem. Ma swoje cele, użyteczne informacje czy też zadania, które może zlecić graczowi. Gra zresztą pełna jest nieoczekiwanych wydarzeń. Przykładowo, na jednym z początkowych etapów znalazłem kryjówkę neutralnych stalkerów. Została zaatakowana wpierw przez zmutowane psy, później przez bandytów. Okazało się, że dwóch z moich chwilowych towarzyszy broni zostało poważnie rannych. Użyczyłem im apteczek i już po chwili na radarze zostali zapisani jako moi przyjaciele (warto podkreślić, że żadne z tych wydarzeń nie działo się w wyniku jakiegokolwiek skryptu). Po pewnym czasie dostałem od handlarza zadanie, w którym miałem zlikwidować pewnego stalkera. Jak się później okazało, był to jeden z dwóch, którym pomogłem. Takich smaczków jest jeszcze więcej.

Jeżeli chodzi o fizykę zaimplementowaną w grze to trzeba przyznać, że w dość dużym stopniu oddaje ona realizm naszego świata. Tak jak obiecywano, są obiekty przez które możemy strzelać, jak choćby drewniane skrzynie. Wszystko wygląda fajnie, tylko niestety miejsc, w których faktycznie taki bajer miałby sensowne zastosowanie jest jak na lekarstwo. Prawdę powiedziawszy, przez całą swoją podróż po Strefie ani razu nie skorzystałem z możliwości strzelania przez „przepuszczalne" zasłony.

Skoro już przy strzelaniu jesteśmy, warto wspomnieć o broni (a jest jej naprawdę wiele rodzajów). Każda jest opisana kilkoma parametrami (m.in. szybkostrzelność, zadawane obrażenia czy zasięg), w dodatku broń zużywa się w trakcie korzystania z niej. Zresztą, nie jest też ona niezawodna. Często się zdarza, że podczas ostrej wymiany ognia karabin zacina się i trzeba go odblokować. Takie sytuacje przyprawiają o dodatkowe bicia serca, szczególnie gdy wrogów jest mnóstwo. W dodatku cały czas trzeba zwracać uwagę na zasięg jaki posiada aktualnie używana przez nas broń. Nie ma co się łudzić, że ze zwykłego pistoletu będziemy w stanie strzelać tak samo celnie jak z karabinu snajperskiego. Jedyne co można przez to osiągnąć, to zwrócenie na siebie uwagi, a co za tym idzie, szybka śmierć.

To kolejna zaleta gry. Nie ma tu mowy o nadprzyrodzonej wytrzymałości, która pozwoli przetrzymać nawet najgorszy ostrzał. Oczywiście, dobry kombinezon ochronny przedłuży nasze nędzne życie, ale wystarczy odpowiednia broń i celny strzał w głowę i już można szykować kwaterę na cmentarzu. Najlepszą techniką na przeżycie jest skradanie się i atak z zaskoczenia. Taki styl gry potęguje tylko wrażenie niebezpieczeństwa, jakie kryje się w Strefie.

W grze nie brakuje nawiązań do innych słynnych tytułów. Przykładowo na samym początku gry znaleźć można dziennik Gordona Freemana z Half-Life'a.

Ponadto sami przeciwnicy stanowią nie lada wyzwanie. O ile ze zwykłymi bandytami nie ma większych problemów, o tyle potyczki z wojskowymi lub najemnikami potrafią się przerodzić w naprawdę ciężkie batalie. Przeciwnicy nie tylko umieją się kryć i szukać najlepszej pozycji do ostrzału, ale też często używają manewru oskrzydlenia, wiążąc nas przy tym ogniem. Problemem może być tylko nierówny system obrażeń. Czasami nie ma większych problemów w zastrzeleniu potencjalnego wroga czy mutanta. Innym razem natomiast, trzeba użyć całego magazynka aby powalić przeciwnika. Jedynym pewnym sposobem eliminacji jest celny strzał w głowę.

Jeżeli chodzi o przeciwników, to spotkamy ich kilka rodzajów. Na naszej drodze stanął przeróżne mutanty. Zaczynając od najmniejszych (jak choćby zmutowane szczury) poprzez człekokształtne pijawki, na duchach kończąc. Jeżeli chodzi o ludzi, to nikt w tej kwestii nie powinien narzekać. Przyjdzie nam się zmierzyć z bandytami, najemnikami, wojskiem czy też jednym (albo i wszystkimi) z trzech ugrupowań.

S.T.A.L.K.E.R. jest grą, którą można przejść na wiele sposobów. W zależności od naszych preferencji, możemy dołączyć do którejś z istniejących grup, lub przemierzać Strefę samotnie. Podobnie jest z zadaniami - oprócz tych, które popychają fabułę do przodu, jest mnóstwo pobocznych. Tylko od nas zależy, które z nich będziemy wykonywać. Oprócz tego, twórcy oddali w nasze ręce aż siedem różnych zakończeń. O ile pięć z nich jest zależnych od naszych statystyk, o tyle dwa są uniwersalne i dostępne dla każdego bez względu na jego wynik w grze. Jedno trzeba przyznać - wszystkie zakończenia są warte tego, aby je obejrzeć.

 

Kupą mości panowie

 

W takiej produkcji nie mogło oczywiście zabraknąć multiplayera. Do wyboru mamy trzy tryby rozgrywki: deathmatch, team deathmatch oraz Artifact Hunt. Ten ostatni to nic innego jak zwykły Capture The Flag z tą tylko różnicą, że zamiast flagi mamy artefakt. Ciekawa jest opcja zarabiania pieniędzy. Te dostajemy za fragi. Zarobione w ten sposób fundusze możemy wydać na lepsze uzbrojenie lub ekwipunek.

 

Prawie jak na zdjęciu

 

Anomalie są to miejsca o dziwnych właściwościach. Do najczęściej spotykanych należy strefa zmienionej grawitacji lub zwiększonego pola elektrycznego. Przebywanie w takich miejscach zazwyczaj kończy się śmiercią lub ciężkimi obrażeniami. Można je wykryć dzięki detektorowi, który podczas zbliżania się do takiej anomalii zaczyna piszczeć. Dobrym sposobem jest też rzucanie przed siebie mutr, w celu określenia, jak rozległa jest dana anomalia.

Mimo tych kilku lat czekania, grafika nadal stoi na przyzwoitym poziomie. Jest to zasługa autorów silnika, którzy wraz z upływem czasu dodawali do niego nowe efekty. Może nie są to wrażenia wizualne na miarę Half-Life'a 2, ale i tak jest czym nacieszyć oko. I nie chodzi tu tylko o efekty jakie towarzyszą warunkom pogodowym (nadchodząca burza naprawdę robi wrażenie). Na pochwałę zasługuje zaprojektowanie lokacji. Opuszczona fabryka, stacja czy wreszcie miasto Prypeć prezentują się wręcz niewiarygodnie. Ich ciężki klimat przytłacza, a oznaki tego, iż nie tak dawno temu byli tu ludzie skłaniają do przemyśleń.

Jeżeli chodzi o warstwę dźwiękową, to jest ona naprawdę dobra. Muzyka w tle nie przeszkadza i dość dobrze buduje klimat. Całkiem miłe dla ucha są kawałki, które stalkerzy grają na gitarach (jak już wspomniałem - ten świat naprawdę żyje).

 

Podsumowując...

 

S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla jest naprawdę dobrą grą. Posiada duży, zróżnicowany świat, ciekawą fabułę oraz niesamowitą grywalność. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana FPS'ów oraz dla każdego, kto lubuje się w klimatach post-nuklearnych. Cała reszta powinna zwrócić uwagę na ten tytuł choćby ze względu na wielowątkową i zaskakującą fabułę.

 

Moja ocena: 9/10

 

Przydatne linki:

Polska strona o grze

Oficjalna strona gry

Strona z modyfikacjami 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...