Jorge Fernández Díaz „Sztylet” - recenzja

Autor: Żaneta Wiśnik Redaktor: Motyl

Dodane: 02-07-2017 23:14 ()


Zawsze uważałam, że literatura nie ma płci, tzn. nie istnieją książki przeznaczone stricte dla kobiet czy mężczyzn (bo przecież każdy może czytać to, co mu się żywnie podoba). Jednak jak wiadomo, od uogólnień się nie ucieknie, tak więc używa się np. zwrotu literatura kobieca, by zaszufladkować wszystkie romantyczne obyczajówki. „Sztylet” Jorge Fernández Díaz jest w takim przypadku książką z drugiego bieguna. Przesiąkniętą testosteronem i tak męską, jak to tylko jest możliwe.

Autor pracował jako dziennikarz śledczy, co wyraźnie można odczuć w treści „Sztyletu”. Wystarczy nawet zwrócić uwagę na to, jakiej tematyki dotyczy ta powieść, choć trudno jest w kilku zdaniach streścić fabułę książki naszpikowanej do granic możliwości intrygami, politycznymi zagraniami oraz sensacją z bardzo wysokiej półki. Za taki temat mógł się zabrać tylko pisarz bardzo pewny siebie albo taki, który posiadł odpowiednią wiedzę.

Nie podejmę się w tym miejscu opisania wątków, które Díaz zawarł w swojej powieści, bo, przyznam Wam szczerze, gubiłam się w coraz to kolejnych utajnionych argentyńskich jednostkach rządowych i militarnych. Pomieszanie na kartkach książki polityki ze światkiem przestępczym zawsze przyprawiało mnie o ból głowy i zazwyczaj trudno było mi nadążyć za rozwojem akcji. W tej powieści jest tak samo. W pewnym momencie zgubiłam się już nawet w tym, czy cała akcja ma charakter rządowy, czy to po prostu jedna wielka machlojka. Nie do końca rozumiałam kto, kogo chce złapać i na kogo zastawiane są sidła, tym bardziej że w takim świecie nikt nie ma czystych rąk. Jednak wbrew pozorom nadal pochłaniałam kolejne strony, nawet będąc lekko zdezorientowaną, bo to po prostu cholernie dobra książka, choć trudna, wulgarna i niepozbawiona wad.

Díaz jest pisarzem oszczędnym, konkretnym, bardzo skupionym na wydarzeniach. Próbuję znaleźć lepsze słowa, by wyrazić jego styl i niestety nic innego nie przychodzi mi do głowy, ale mam nadzieję, że zrozumiecie, co chce przekazać. Zresztą wspomniałam już wyżej, że dziennikarskie doświadczenie autora objawia się dosyć wyraźnie podczas lektury „Sztyletu”. Niektórych może to oczywiście zniechęcić, ale to naprawdę byłby wielki błąd.

Stokroć, czyli główny bohater tej historii to twardziel jakich mało. Jeden z tych, którzy żują pszczoły i takie tam. Jego głównym celem jest ochranianie prawniczki Nurii, która jest typową femme fatale, a przynajmniej takie sprawia pozory. Nic więc dziwnego, że pomimo absolutnego zakazu od przełożonego, Stokroć zbliża się do kobiety, którą ma chronić. Nie jest to jednak wątek romantyczny, który mógłby zostać przeniesiony na karty Harlequina. Już samo słowo romantyczny pasuje tu jak pięść do nosa. Natomiast autor wspaniale rozpisał psychologię postaci, dzięki czemu jego bohaterowie nabierają życia, a czytelnik może poczuć z nimi więź, tym bardziej że (co tej już wspominałam) nie są krystaliczni, a ich zachowania są bliskie prawdziwym ludziom. Powieść została wypełniona naprawdę ciekawymi postaciami, które łatwo od siebie rozróżniać. Rzadko udaje się znaleźć w powieściach tak żywych i charakternych bohaterów.

„Sztylet” to ociekająca seksem opowieść o ciemnej stronie ludzkiej natury. O wspaniałym i ognistym kraju, w którym żyją twardzi ludzie. O trudnych do okiełznania emocjach, za które można zapłacić życiem. Kawał świetnej literatury, przy której nasze rodzime, nawet najbardziej odjechane powieści sensacyjne to wiejska sielanka.

 

Tytuł:  „Sztylet”

  • Autor: Jorge Fernández Díaz
  • Wydawnictwo: Bukowy Las
  • Data wydania: 04.2017 r.
  • Format: 140 x 205 mm
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 488
  • ISBN: 9788380740419
  • Cena: 44,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Bukowy Las za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus