„Konstrukt” #0, #1, #2 - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 21-07-2017 12:06 ()


Jakub Kijuc jest niekwestionowanym mistrzem tworzenia crossoverów. W wykreowanym przez niego komiksowym uniwersum właściwie wszystko się ze sobą jakoś zazębia. Dwuzeszytowy – jak dotąd – „Konstrukt” (lub trzyzeszytowy, jeśli doliczymy do tego zeszyt zerowy) jest opowieścią, w której pojawiają się nawiązania do chyba wszystkich komiksów twórcy Jana Hardego. Nawet – choć wydawać by się mogło, że jest to niemożliwe – mamy tu zaskakująco ważne dla fabuły nawiązanie do komiksu „Ale w radiu nic nie mówili”.

Eryk Horowitz jest genialnym matematykiem, który już jako dziecko potrafił błyskawicznie zliczyć liście na drzewie czy nawet obliczyć prędkość przemieszczania się obłoków na niebie. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, nadzwyczajne umiejętności stały się dla niego źródłem wielu szkolnych kłopotów. Uczniowie i nauczyciele słabo tolerują wszelkie odmienności, nawet – a może przede wszystkim – wtedy, gdy są one zapowiedzią rodzącego się geniuszu. Chłopak przeprowadził zatem szybki rachunek zysków oraz strat i postanowił dostosować się do oczekiwań otoczenia. Zabawki i komiksy załatwiły sprawę, ale stały się także źródłem wielu interesujących doświadczeń (szczególnie lektura komiksu o przygodach Filipa Stixa). Tak, było kiedyś. Dziś widzimy go mieszkającego sobie spokojnie wspólnie z żoną w jakimś zwyczajnym mieście i prowadzącego codzienne, rytualne rozmowy z dość wścibskim sąsiadem.

To jednak tylko pozory. Nic nie jest tu bowiem tym, czym się wydaje. Genialny matematyk pracuje dla organizacji Jerycho, która postawiła przed nim zadanie najwyraźniej przerastające nawet jego możliwości. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że Eryk zdaje się nie mieć pojęcia o swojej prawdziwej sytuacji. Nie zna szczegółów projektu, nad którym pracuje, odróżnia rzeczywistości od fikcji, a nawet człowieka od robota i jest nieustannie przez kogoś obserwowany. Czy jego genialne umiejętności pozwolą mu dostrzec tę zasłonę oddzielającą go od prawdziwej rzeczywistości, a następnie przebić się przez nią? Czy pójdzie w ślady innego – prawdziwego – genialnego matematyka, Johna Nasha, który podjął skuteczną próbę zapanowania nad niszczącą go schizofrenią za pomocą własnego ścisłego, matematycznego umysłu (w każdym razie tak to zostało ukazane w filmie)? Warto się o tym przekonać sięgając po „Konstrukt”.

Choć sama fabuła komiksu zdaje się dość prosta, to przedstawiona została w dość zawiły i dygresyjny sposób. Jest to jednak nieuniknione dla opowieści, która ma być jednym z elementów niezwykle złożonej struktury narracyjnej. Autor wymaga od czytelnika nie tylko uważnej lektury oraz nieustannej koncentracji, ale także dość żmudnego odszukiwania pewnych wątków w różnych miejscach tej opowieści. W „Konstrukcie” pojawia się bowiem, jak już sygnalizowałem, szereg odniesień i nawiązań do zdarzeń opisanych w innych seriach, a postacią centralną, wokół której wszystko się kręci, pozostaje oczywiście Jan Hardy (choć nie on jest głównym bohaterem „Konstruktu”). Jak pamiętamy, jest to obdarzony nadnaturalnymi umiejętnościami drwal, który w 1934 roku został zwerbowany do tajnej organizacji walczącej z komunistami – R.O.T.A. Krótko mówiąc - dla zrozumienia wszystkich zawiłości narracyjnych nie zaszkodzi między innymi znajomość serii „Jan Hardy. Żołnierz Wyklęty”, Jan Hardy. Niniwa", „R.O.T.Y. XXI” czy nawet wspomnianego na wstępie komiksu o wydarzenia lubelskich.

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że mamy tu szereg organizacji oraz postaci, które są wspominane, czasami jedynie zdawkowo, podczas różnych rozmów. Agencja Ambient, organizacja Jerycho, projekt badawczy Mavo itp. stanowią ważne elementy tej układanki, w których łatwo się pogubić. Dodatkowo znajdziemy tu także komiks w komiksie – czyli dalsze losy Stacji Konstrukcja oraz przygody Filipa Stixa (bohatera komiksu czytanego przez Eryka Horowitza). Jakub Kijuc wielokrotnie także puszcza do czytelnika oko, nawiązując do kultowych już dziś filmów oglądanych przez wielu z nas jeszcze na kasetach video. Znajdziemy tu zatem intrygujące odwołania do „Ringu”, „Hellraisera” czy „Żon ze Stepford”, a ważną rolę w opowieści zdaje się odgrywać pewna tajemnicza kaseta VHS.

Graficznie komiks prezentuje się – podobnie jak inne dzieła Kijuca bardzo ciekawie. Autor przez lata pracy twórczej wypracował niepowtarzalny i łatwo rozpoznawalny styl. Jego kreska sprawia wrażenie pospiesznej, chwilami mało precyzyjnej, ale to tylko pozory – na starannie skomponowanych kadrach wszystko ma swoje, ściśle określone miejsce. Warto odnotować, że Jakub Kijuc bardzo poważnie podchodzi do swojego komiksowego przedsięwzięcia. Świadczy o tym między innymi to, że wszystkie trzy części „Konstruktu” opublikowane zostały w dwóch wersjach okładkowych – regularnej (rysowanej przez Kijuca) oraz limitowanej (stworzonej przez Huberta Czajkowskiego). Dodatkowo zeszyt pierwszy i drugi zostały wydane także w wersji blank, czyli z „pustą okładką” do zarysowania. Nie pozostaje zatem nic innego jak poszukiwać autora podczas konwentów komiksowych.

Uniwersum stworzone przez Jakuba Kijuca staje się coraz bardziej złożone i wielowymiarowe. Choć podczas pierwszej lektury „Konstruktu” nadmiar wątków pobocznych, postaci oraz knujących coś tajnych organizacji, może czytelnika nieco przytłoczyć, szczególnie jeśli nie zna on innych komiksów z tego uniwersum, to już drugie odczytanie pozwala nieco uporządkować fabułę i docenić konstrukcję narracyjną całej opowieści. Przebywanie w tym surrealistycznym świecie ma w sobie coś paradoksalnego. Najpierw bowiem trudno samego siebie przekonać, by do niego wejść, nieco bowiem straszy wizja konieczności poruszania się w tym pozornie chaotycznym gąszczu różnych wątków, ale później trudno się od tego świata uwolnić. Czytelnik zaś łapie się na tym, że zostaje niczym Eryk Horowitz uwięziony w jakiejś fikcyjnej rzeczywistości wykreowanej przez Jerycho i zaczyna poszukiwania nici łączących wątki rozsiane po różnych zeszytach.

 

Tytuł: „Konstrukt” #0, #1, #2

  • Scenariusz: Jakub Kijuc
  • Rysunki: Jakub Kijuc
  • Wydawca: Materia Komiks
  • Data wydania: 2016
  • Format: 160x235
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 15 zł, 20 zł, 25 zł (edycja limitowana)

Dziękujemy wydawnictwu Materia Komiks za udostępnienie egzemplarzy do recenzji.  

Galeria


comments powered by Disqus