„Mysia Straż”: „Zima 1152 część 1” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 14-10-2017 16:44 ()


Bycie małym nastręcza wielu kłopotów, ale też przynosi pewne korzyści. Doskonale przekonują się o tym bohaterowie Mysiej Straży, których niewielki wzrost w wielu przypadkach może okazać się błogosławieństwem, ale czasami staje się przyczyną większych tarapatów. Każda misja bowiem staje się sporym wyzwaniem dla wielkich sercem, acz niskich wzrostem bohaterów komiksu Davida Petersena.

Nastała zima. Sroga, nieprzejednana aura daje o sobie znać mieszkańcom Lockhaven. Gwendolyn postanawia wysłać swoich najbardziej zaufanych strażników z misją zdobycia potrzebnych zapasów i lekarstw, aby dać choćby cień szansy na przeżycie swoim podwładnym. I tak grupka przyjaciół na czele z Kenzie, Sadie, Lieamem i Saxonem ruszają przed siebie, brodząc w śniegu po czubki głów wśród szalejącej zamieci. Odnalezienie miast nie stanowi dla nich problemu, pytanie tylko, czy podczas tak niesprzyjającej pogody mysia społeczność będzie chciała zaoferować swą pomoc postawionym pod ścianą mieszkańcom Lockhaven.

David Petersen w pierwszej odsłonie Zimy 1152 kreśli dość posępną historię, odziera mysie przygody z resztek baśniowości, a opowieści nadaje cech realizmu. Jest dramatycznie, ale też nastrojowo. Efektownie wypadają perypetie postaci otulonych śnieżną aurą. Mimo chłodnej atmosfery czuć żywiołowe emocje bohaterów zmagających się z zagrożeniem, które jest ponad ich siły. Przygody mysich wojowników utrzymane są w średniowiecznym anturażu, ale trudno wyzbyć się uczucia, że mimo tak rozległego świata gryzoni i ich przeciwników, z kart komiksu bije kameralny spektakl.

Pomimo niebezpiecznej misji, istotnej i wymagającej poświęcenia, Petersen potrafi ważyć emocje między rozmowami bohaterów – nieczęsto podkreślającymi odmienne charaktery strażników - a akcją, która wcale nie musi być dynamiczna i spektakularna. Wystarczy poważne zagrożenie ze strony drapieżnika, żeby zbudować odpowiedni nastrój, podnieść ciśnienie, a nadto w sposób zajmujący pogmatwać i tak niełatwe losy postaci. Autor korzysta ze sprawdzonych prawideł opowieści fantasy, ma niezwykłe wyczucie w konstrukcji scen obdarzonych sporą dawką dramaturgii, a przy tym mnoży zagrożenia i nie pozwala na nudę. Co najwyżej tonuje akcję chwilami konsternacji bohaterów. Uzyskuje ten efekt dzięki poetyckim i ujmującym kadrom, które przykuwają atencję czytelnika.

Pierwszy tom Zimy 1152 potwierdza wprawę Petersena w kreowaniu mysiego świata, który może nie jest nam jeszcze tak doskonale znany, ale niezwykle wciągający dzięki wydarzeniom spowitym mgłą tajemnicy, jak i niejednoznacznym bohaterom z bogatą przeszłością. Czytelnik zżywa się z postaciami, sympatyzuje z nimi, nie są one mu obojętne, przez co bardziej nerwowo przekręca stronę za stroną. Mając do dyspozycji swoich tycich bohaterów i prozaiczne przeszkody na ich drodze, autor kunsztownie prowadzi fabułę i nie zapomina o twistach w kulminacyjnych momentach.

Patrząc na ilustracje komiksu, można stwierdzić, że jest on skierowany do młodego odbiorcy. Z pewnością znajdzie odpowiedni poklask wśród tej grupy czytelników. Niemniej jednak Mysia Straż nie uchybia nic z pełnokrwistej, obyczajowo-przygodowej fantasy, po którą mogą z powodzeniem sięgnąć również dorośli.

 

Tytuł: „Mysia Straż”: „Zima 1152 część 1”

  • Scenariusz: David Petersen
  • Rysunki: David Petersen
  • Wydawca: Bum Projekt
  • Tłumaczenie: Mateusz Jankowski
  • Data publikacji: 15.09.2017 r. 
  • Wydanie: I
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kreda
  • Format: 200x200 mm
  • Druk: kolor
  • Stron: 96
  • Cena: 39,90 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Bum Projekt za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus