„Ani Chybi Magia” tom 1 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 16-10-2017 19:25 ()


To, że w tym roku chłopaki z Sol Invictus Komiks do Łodzi nie przywieźli nic nowego ze swoich sztandarowych serii, nie oznacza wcale, że wpadli oni do Łodzi z niczym. Wydawcy m.in. „Lisa” zaskoczyli swoich czytelników zupełnie nowym tytułem utrzymanym w kompletnie innym niż dotychczasowe ich prace klimacie. Nie jest to żadne superhero ani ciężki i mroczny thriller. Portfolio wydawnictwa zyskało tym samym nowy wymiar.

„Ani Chybi Magia”, bo tak zwie się ta zupełnie nowa produkcja, to utrzymana w klimacie komediowo-fantasy historia przeznaczona dla męskiego grona odbiorców. Są tu bowiem cycki, cycki, zgrabne tyłki i jeszcze na dokładkę cycki. Tak, jest też trochę seksistowsko i wiecie, co wam powiem? Nie obchodzi mnie polityczna poprawność, to jest naprawdę dobre i czasami fajnie jest popatrzeć na nagie lub ostatecznie półnagie cycki i tyłki w komiksie i to jeśli jeszcze są dobrze narysowane. Co prawda rozmiar nie w moim guście, ale i tak jest na czym zawiesić oko. A feministki niech płaczą. Owszem fetysz mózgu jest ważny, ale dla faceta liczą się też inne atrybuty.

To tak trochę pół żartem o tym tytule, choć doprawdy część osób może odnieść wrażenie, że damskie wdzięki są tym, co ten komiks może jedynie zaoferować. Inna część z kolei z tego powodu, że jest tam taka bezczelna nagość, może być oburzona i tytuł ten sobie odpuścić. Być może też tak właśnie było, jeśli chodzi o szukanie wydawcy przez twórców tego komiksu. Dariusz Stańczyk, który jest koordynatorem tego projektu, wspominał w Łodzi o tym, że autorzy poszukiwali wydawcy już od zeszłego MFKiG, kiedy to chodzili od stoiska do stoiska, pokazując swoją pracę i proponując jej wydanie. Bardzo duża liczba firm nie była tym zainteresowana i dopiero SIK odważył się dać im szansę, co było raczej dobrym pomysłem, bo po naprawdę niewielkich poprawkach oddali do druku i sklepów całkiem przyjemny tytuły, aczkolwiek w mojej opinii z drobnymi wadami.

Ok, ale o czym w ogóle to jest, jeśli nie o cyckach i co zaprezentował czytelnikom autor scenariusza Łukasz Żukowski? Czworo młodych i jurnych mężczyzn spędza czas na najbardziej męskiej rozrywce, jaką jest wędkarstwo, rozprawiając przy tym o, a jakżeby inaczej, cyckach siostry jednego z nich. Tę sielankę przerywa nagle złowienie złotej rybki, która proponuje spełnienie po jednym z życzeń każdego z nich w zamian za wypuszczenie do wody. Chłopaki nie mają problemu ze wskazaniem, co chcą dostać, ale coś ostatecznie idzie nie tak... To zaczątek przygody, w którą wyrusza czwórka hmm (trochę to nadużycie, o czym przekonacie się po lekturze komiksu) młodzieńców.

Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana i oryginalna, przynajmniej na chwilę obecną, ale jest duża szansa na to, że się rozkręci wraz z kolejnymi odcinkami. To, co jednak nie do końca wypaliło to samo zakończenie i dołączenie zupełnie nowego wątku, który ma dać nam obraz tego, co wydarzy się w przyszłości. Absolutnie nie oceniam warstwy fabularnej tego rozwiązania, chodzi mi o coś zupełnie innego. Wątek ten jest przyklejony jakoś na siłę, nienaturalnie i nie pasuje do poprzednich stron. Odnoszę wrażenie, jakby nie był też do końca przemyślany, dodany na zasadzie „wklejmy go, bo przecież jakoś trzeba zainteresować czytelnika”. Nie wiem, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby poświęcenie miejsca na rozszerzenie początkowych fragmentów, a ostatnie cztery strony przenieść do nowego numeru, dodając je w bardziej przemyślany sposób. Obecnie zeszyt ten wygląda trochę tak, jakby miał dwa oddzielne zakończenia do dwóch zupełnie różnych komiksów. Wierzę jednak w to, że dalsza historia wyprostuje tę sytuację. To jest ta wada, o której wspominałem chwilę wcześniej.

Na czym więc z kolei polega największa siła tego zeszytu (poza cyckami i tyłkami oczywiście)? Na ogromnej dawce humoru, który momentami wylewa się z poszczególnych kadrów i dialogów. Owszem nie jest to dowcip rodem z Monty Pythona, będąc raczej mniej wyrafinowanym, ale przy tym naprawdę zabawnym. Czytając ten zeszyt, można naprawdę się uśmiać i wierzę Stańczykowi, który mówił, że przy pierwszej lekturze niemalże płakał ze śmiechu. Z samymi bohaterami na chwilę obecną trudno się szczególnie zżyć, bo niewiele o nich wiadomo, ale daje się podskórnie odczuć, że to pozytywna i przyjemna ferajna, a to i tak już dużo, jak na taką niewielką liczbę stron. Historia ma zadatki na dobrą, lekką komedię przygodową i to, co mnie zastanawia to fakt, czy czarny charakter udźwignie ciężar bycia równie interesującą postacią. Porównanie, jakie mi się nasuwa na myśl po lekturze pierwszego zeszytu to pewna mangowa seria „Slayers”, choć tam było dużo więcej magii, ale lekki humorystyczny klimat znany z japońskiego komiksu odpowiada temu, co dostajemy w „Ani Chybi Magia”.

Przy tym zeszycie nie sposób nie wspomnieć też o rysunkach. A to z tego powodu, że te są doprawdy kozackie, a w połączeniu ze świetną robotą, którą jako osoba odpowiedzialna za kolor wykonał Alek Wałaszewski, dała przyciągający wzrok efekt. Postaci stworzone przez Piotra Czaplarskiego są udane, jego kreska świetnie pasuje do założonej koncepcji, a artystyczny nieład panujący na większości stron powoduje, że komiks ma potrzebną dynamikę. Na poszczególnych planszach dzieje się dużo i ogromna zasługa rysownika w tym, że zeszyt ten jest tak przebojowy. Warto też zwrócić uwagę na sposób kadrowania, bo i tu dzieje się wiele. Raz jest to „efekt VR”, innym razem zbliżenia na poszczególne twarze, oczy czy „oczy”, po to, by za chwilę płynnie przejść do całostronicowego statycznego kadru. Wszystko razem prezentuje się naprawdę wybornie. No i jeszcze Czaplarski ma dar do rysowania cycków i tyłków heh.  Wyrazy uznania należą się koloryście, który wykonał kawał gigantycznej i świetnej roboty, wykorzystując pełną paletę dostępnych barw, w tym tak nieoczywiste, jak turkus znany choćby z Tequilli Katarzyny Babis.

Umówmy się, „Ani Chybi Magia” nie jest komiksem przesadnie poważnym. Nie jest to też tytuł, który ma zmusić czytelnika do refleksji. To komiks, który ma bawić. Tylko i aż tyle. Jest tu przygoda, jest niesamowita dawka humoru, są efektowne rysunki, ciekawe dialogi i cycki. Czy facet, który chce rozluźnić się po ciężkim dniu pracy czy szkoły potrzebuje czegoś więcej (no może poza cyckami w tzw. realu)? To właśnie taki bardzo luźny, niezobowiązujący komiks, który oczywiście nie wszystkim przypadnie do gustu (pfff), ale który ma zadanie ubawić i czyni to bez dwóch zdań. Pytanie, czy nieco mroczniejszy wątek, który obecnie trochę nie pasuje do reszty, rozwinie się na tyle dobrze, że będzie to opowieść nie tylko humorystyczna, ale i przygodowa tudzież fantasy? Głęboko wierzę, że tak i dlatego czekam na kontynuację, gratulując jednocześnie SIK podjęcia decyzji o wypuszczeniu na rynek tej serii.

 

Tytuł: „Ani Chybi Magia” tom 1 

  • Scenariusz: Łukasz Żukowski
  • Rysunki: Piotr Czaplarski
  • Kolor: Alek Wałaszewski
  • Wydawca: Sol Invictus
  • Data wydania: 15.09.2017 r.
  • Liczba stron: 44
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • ISBN: 978-83-947686-2-1
  • Wydanie: I
  • Cena: 18 zł 

  Dziękujemy wydawnictwu Sol Invictus za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus