„Dziesięć bolesnych operacji” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 25-10-2017 22:40 ()


„Boję się nocy. Raczej nie to, nie mogę położyć się spać. Mimo że jestem zmęczony i senny, jakiś niepokój ściskający serce, że jak to, to już koniec dnia? Już się nic dzisiaj nie zdarzy? Boję się rano wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem, co zrobić z nadchodzącym dniem. No nie mogę. (O, kurwa! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego). Mam niby jakieś obowiązki, a przecież – pustka, jakby zupełnie nie miało znaczenia czy wstanę, czy nie wstanę, czy zrobię coś, czy nie zrobię (ja pierdolę), higiena, jedzenie, praca, jedzenie, praca, palenie, proszki, sen. (Ja pierdolę, kurwa)”. - Adam Miauczyński

Cytat wstawiony nieprzypadkowo, a zapewne też mało zaskakujący, biorąc pod uwagę, że poniższy tekst traktować ma o albumie „Dziesięć bolesnych operacji” autorstwa scenarzysty Dominika Szcześniaka, rysownika Macieja Pałki, ale także kilku zaproszonych gości. Rzeczony album to bowiem taki komiksowy odpowiednik kultowego „Dnia świra” w reżyserii Marka Koterskiego z dodatkiem goryczy Wojciecha Smarzowskiego.

„Boje się sam wychodzić z domu. Boje się młodych gówniarzy i starych babsztyli. Strach mnie oblatuje na myśl, że któraś z tych dziwnych ras raz dopadnie mnie kiedyś w ciemnym zaułku i zatłucze jak psa” - Leszek.  

Tak naprawdę tegoroczna premiera albumu jest już jego drugim wydaniem, które zostało uzupełnione o dodatkowe historie, które ukazywały się w ciągu kilku lat w „Ziniolu”. Dodatkowa zawartość to efekt współpracy duetu autorów z m.in. Krzysztofem Małeckim (Postapo), Grzegorzem Pawlakiem (Profesor Andrews) czy Rafałem Szłapą (Bler). Nowe wydanie komiksu związane jest z okrągłą, dziesiątą, rocznicą jego powstania. Na przestrzeni tej dekady w komiksowie zmieniło się (mam wrażenie) sporo, rynek się rozwija, przeżywamy komiksowy boom i to widać. Przykład choćby tego komiksu pokazuje, jak rynek się rozwinął i jak zmieniło postrzeganie tej formy rozrywki. Pierwsze wydanie komiksu (również nakładem oficyny Timofa) liczące sobie 64 strony miało miękką oprawę, ale kosztowało też grosze, bo zaledwie 9zł. Wznowienie to już piękna oprawa, twarda okładka i bonusowe historie, ale też znacząca różnica w cenie, wynosząca obecnie 49zł. Oczywiście nie ma co z tego krótkiego porównania wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale można dostrzec, że konsument stał się bardziej wymagający, a i wydawnictwa zaczęły na komiksach zarabiać „jakieś” pieniądze. W ostatecznym rozrachunku to dobrze dla czytelników, że wznowienia takie się ukazują. Zainteresowani mogą w ten sposób nadrobić zaległości.

Sama historia to trochę taka komiksowa wariacja na temat filmu Koterskiego. Mamy w nim do czynienia ze zgorzkniałym i pełnym strachu Leszkiem, który boi się tak naprawdę całego życia, a nie brakuje w nim też różnego rodzaju manii. Człowiek ten przemierza ulice jednego z polskich miast i w codziennych sytuacjach, przeciętnym życiu wytyka nie tylko wady społeczeństwa, ale też pokazuje szaleństwo tkwiące w wielu z nas. W nim samym również. Na wielką pochwałę zasługuje w tym wypadku Szcześniak, którego scenariusz do tej historii jest naprawdę bardzo zręcznie i przemyślanie skonstruowany. Genialnie ukazał on dwoistość, zakłamanie i hipokryzję głównego bohatera, który jedno mówi, a tylko dla swoich myśli zostawia to, co naprawdę uważa, tudzież chciałby przekazać czy to kolegom, czy innym ludziom. Będący w roli obserwatora czytelnik poznaje obydwa te, tak od siebie różne, przekazy powodujące szereg komicznych sytuacji. Warto jednak też podkreślić, że jest to śmiech o bardzo goryczkowym posmaku, niemalże wręcz przez łzy, gdy uświadomimy sobie choćby to, że mnóstwo takich „Leszków” spotykamy na co dzień. W tego typu komiksie niezwykle ważną sprawą są dialogi i to one decydują tak naprawdę o tym, czy praca scenarzysty nie pójdzie na marne. W tym wypadku nie poszła, Szcześniak wykazał się sporym kunsztem i w inteligentny sposób (nieco w stylu monologów Adama Miauczyńskiego) pokazał nie tylko to pozbawione chęci życia egzystowanie Leszka, ale też napiętnował (co prawda niekiedy bardzo stereotypowe) wady polskiego społeczeństwa. Życie od odcinka serialu do kolejnej jego odsłony, częste zakłamanie przy świątecznym stole, obrabianie za plecami tyłka innej osoby czy życie z kimś, kogo się nie kocha to tylko część z zagadnień, które stają się udziałem głównego bohatera historii. Do tego jeszcze Leszek ma problemy z własnym dzieckiem, któremu nie wierzy. Zwykłe, szare, ale też przygnębiające. Całość ma naprawdę bardzo poważny, przemyślany, ale też bardzo gorzki posmak.

„Co, jeśli twarzą w twarz zetknę się z moimi strachami? Starą ropą albo młodym szmaciarzem?” - Leszek.

W tej niezwykle realistycznej konwencji odnalazł się drugi z duetu twórców pracujących nad albumem - Maciej Pałka. Pałka jest rysownikiem, który wzbudza w odbiorcach bardzo różne uczucia. Jego kreskę trudno nazwać szczególnie piękną przynajmniej w takim klasycznym ujęciu tego słowa. Mam jednak wrażenie, że choć od powstania komiksu minęło dziesięć lat, to jednak w wypadku tej pracy, jego warsztat się broni. Kreska jest dopracowana i całkiem szczegółowa. Nie brakuje też ciekawych ujęć z nietypowymi perspektywami, ale też pewnego mieszania w swojej kresce, przez co jest ona dość różnorodna. I choć kadry są bardzo uporządkowane to dużo się na nich dzieje, Pałka nie ma trudności z odwzorowaniem na twarzy uczuć targających Leszkiem. Owszem to nadal jest ten „brzydki” styl, z którego rysownik słynie, ale w wypadku tego komiksu prezentuje się on nad wyraz dobrze. To, co na mnie robi największe wrażenie, to zręczne operowanie stawianymi kreskami, co nadaje kadrom często dużego realizmu, ale i ekspresji, czyli wszystkiego tego, co tak mocno urzekło mnie przy Gillesie McCabie rysowanym przez Barbarę Okrasę. Oczywiście, pół-żartem pisząc, Maciej nie byłby sobą, gdyby nie zrobił czegoś, za co można byłoby dodać do miodu łyżki dziegciu. W mojej opinii tym razem jest to fakt, że komiks narysowany jest nieco nierówno, tzn. poza tymi naprawdę fajnymi planszami, znajdują się takie kadry, gdzie czuć, że autor przyłożył się do nich nieco mniej. Być może wpływ na to miał fakt, że historia ta powstawała przez kilku lat. Ciekawostka? Zauważyliście, że na sąsiadujących ze sobą kadrach znajdują się inne daty przy napisie KMB? Kończąc to, że styl Pałki nie jest dla każdego, najlepiej ukazuje jedna z dodatkowych historii - „Mowa”. Tam kreska jest bardzo gruba i soczysta, ale przy tym mało efektowna. Jak więc się okazuje i brzydota może mieć różne oblicza.

Mocnym punktem albumu są umieszczone w nim dodatkowe historie. Bo choć można je już było przeczytać w formie elektronicznej, to mimo wszystko żal byłoby, gdyby ich zabrakło. Album zdecydowanie byłby wówczas niekompletny. A tak? A tak otrzymujemy garść utrzymanych w klimacie epizodów, które świetnie uzupełniają się z główną historią. Warte podkreślenia jest to, że nie są to jej kopie, a raczej wariacje na temat. Dzięki temu zarówno graficznie album zyskuje, gdyż mamy tu do czynienia z różnorodną stylistyką, ale też zachowuje ogólny klimat, jak i styl za sprawą scenarzysty Dominika Szcześniaka. Dla mnie, jako zagorzałego fana „Blera” ogromną niespodzianką była współpraca Rafała Szłapy ze Szcześniakiem. Ich kolaboracja przyniosła naprawdę pomysłowy „szort” i aż chciałoby się poprosić o więcej.

„Dziesięć bolesnych operacji” to niezwykle celne i realistyczne spojrzenie na rzeczywistość i ludzi ją tworzących. Czasami jest wesoło, niekiedy nieco przerażająco czy smutno, ale bardzo poprawnie warsztatowo. Świetne dialogi, bardzo dobrze napisany scenariusz i udane rysunki tworzą gorzką, a jednocześnie niezwykle wciągająca lekturę. Czytanie tego komiksu nie jest przyjemnością w takim powszechnym znaczeniu tego słowa, tak jak i nie jest nią oglądanie filmów pokroju „Dom zły”. Tego typu produkcje mają jednak w sobie coś, co do nich przyciąga. To „coś” sprawia też, że i po album ten z pewnością warto sięgnąć i przekonać się, że komiks to nie tylko trykociarska rozrywka, ale że już dziesięć lat temu w polskim środowisku powstawały rzeczy niezwykle przemyślane i dojrzałe.

 

Tytuł: Dziesięć bolesnych operacji

  • Scenarzysta: Dominik Szcześniak
  • Rysunki: Dennis Wojda, Mateusz Skutnik, Rafał Szłapa, Marek Turek, Wojciech Stefaniec, Adam Święcki, Dominik Szcześniak, Hubert Ronek, Maciej Pałka, Przemysław Surma, Saulius Krusna,
  • Grzegorz Pawlak (II), Rafał Trejnis, Leszek Wicherek, Krzysztof Małecki, Paweł Grześków, Jarosław Kozłowski
  • Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
  • Format: 210x290 mm
  • Liczba stron: 128
  • Oprawa:twarda
  • Druk:cz.-b.
  • ISBN-13:9788365527400
  • Data wydania: 18 wrzesień 2017 r.
  • Cena: 49 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus