„Original Sin – Grzech pierworodny": „Hulk kontra Iron Man" - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 03-12-2017 21:40 ()


"Hulk kontra Iron Man" nie jest komiksem, którego szukacie. Nie ma tu spektakularnej rozwałki, jakiej można by się spodziewać. Jest za dużo rozmów i przede wszystkim retrospekcji (nie liczcie jednak na klasyczną zbroję Iron Mana - ta pojawia się wyłącznie na okładce), rzucających nowe światło na genezę "sałaty Marvela" i co ma z tym wspólnego Tony Stark. Tak naprawdę to on i Banner są głównymi figurami w historii, a nie ich superbohaterskie alter-ego.

I to jest właśnie to, co komiks robi dobrze. Przedstawienie braci w nauce, dwóch geniuszy z Domu Pomysłów, którzy mimo przyjaźni, przed laty stali na przeciwległych biegunach ideologicznych. Tony pre-Iron Man to arogancki buc, który częściej niż do wyników badań zagląda do butelki i zbija fortunę na przemyśle militarnym. Alkohol to jego jedyny prawdziwy przyjaciel, z którym prowadzi ożywione dyskusje. Z kolei Banner to aspołeczny kujon, a przy tym idealista, który chce zmienić świat na lepsze i wierzy w to całym sercem. Współpraca z wojskiem nad promieniowaniem gamma to dla niego wyłącznie przymusowy środek, zapewniający fundusze do osiągnięcia wymarzonego celu. O ile nakreślenie młodych bohaterów i zderzenie ich ze sobą wypada na miarę scenarzystów, to leży cała reszta. Sceny osadzone w teraźniejszości gubią tempo i grają na jednej nucie - Tony ma szokujące przebłyski wydarzeń poprzedzających powstanie Hulka i udział, jaki w tym miał będąc zalanym jak tereny powodziowe.

I teraz dochodzimy do głównego grzechu "Hulk kontra Iron Man", jakim jest brak znaczenia komiksu dla rozwoju postaci i wpływu na ich dalsze losy. Nawet śledząc komiksy z dwójką bohaterów i pomijając ten tom, nie odczujecie, że coś Was ominęło. Gdy scenarzysta komiksów superbohaterskich bierze się za zmiany i dobudowywanie nowych elementów do genezy postaci, to powinno to do czegoś prowadzić. Geoff Johns opanował tę sztukę do perfekcji, podczas gdy tak zdolni autorzy jak Waid i Gillen zaserwowali nam opowieść bez konsekwencji, która nie wnosi absolutnie nic dla większej narracji.

Poziom warstwy graficznej jest mocno dyskusyjny. Z dwójki artystów pracujących przy tym tytule większą część wykonał Bagley. Nigdy nie lubiłem jego kreski, która według mnie pasuje do teen dramy, ale nie do komiksu superbohaterskiego. Do dziś jego rysunki to jedyny poważny mankament, jaki mogę wskazać w "Ultimate Spider-Manie".

Kolejny tie-in do "Original Sin" wymyka się klasyfikacji. Z racji tego, że Polsce nie są wydawane solowe serie z tytułowymi bohaterami, to trudno zaangażować się nam mocniej w ich losy, tym bardziej w tak cienkim objętościowo komiksie. Same retrospekcje to za mało by uznać komiks za wartościowy zakup, zważywszy, że zwieńczone są nic nie wnoszącą klamrą. Lepiej odłóżcie środki na "Daredevila".

 

Tytuł: Original Sin – Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man

  • Scenariusz: Mark Waid i Kieron Gillen
  • Rysunki: Mark Bagley i Luke Ross
  • Przekład: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca: Egmont
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 96 stron
  • Papier: Kreda
  • Druk: kolor
  • Format: 167x255
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus