„Winchester. Dom duchów” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 12-02-2018 22:22 ()


Nawiedzony dom, rodzinna klątwa, opętanie i stara wariatka, która komunikuje się z duchami będącymi ofiarami jej dochodowego biznesu. Rezydencja Sary Winchester uchodzi dziś za atrakcję turystyczną San Jose, gdyż ma wiele zadziwiających architektonicznych rozwiązań. Mówi się o niej, że jest nawiedzona. Ogromna posiadłość i dom z grubo ponad setką pomieszczeń to miejsce, gdzie łatwo się zgubić w labiryncie pokoi, przejść i ukrytych korytarzy. Idealne lokacja na film grozy. I tak też pomyśleli bracia Spierig, którzy wzięli na warsztat historię dziedziczki fortuny, która wierzyła, że w dom u gnieżdżą się duchy ofiar broni, na której jej rodzina zbiła niebagatelną fortunę.

Punktem wyjścia filmu jest rzeczona dziedziczka fortuny, a właściwie jej zdrowie psychiczne. Doktor Eric Price ma przebadać kobietę i stwierdzić, czy może ona sprawować pieczę nad firmą Winchester Repeating Arms Company, czy może należy ją odsunąć na boczny tor. Pokaźne wynagrodzenie, jakie otrzyma doktor za jedyną i słuszną diagnozę, skusiłoby każdego, więc Price wyrusza do San Jose, aby zbadać swoją pacjentkę. Na miejscu musi się podporządkować regułom wprowadzonym przez właścicielkę domu, a także na pewien czas rozstać ze swoimi używkami. Doktor bowiem zmaga się z własnymi demonami, a ból po tragicznej stracie uśmierza alkoholem i laudanum. Szybko okazuje się, że nie może zawierzać swoim zmysłom, a wizje upiornych ofiar najpopularniejszej broni w Ameryce coraz częściej zaczynają mu doskwierać. Kolejne sesje z Sarą Winchester  początkowo wskazują na jakieś zaburzenie, ale z czasem Price przekonuje się na własnej skórze, że w domu dochodzi do manifestacji nadprzyrodzonych sił.

Winchester. Dom duchów od początku stara się zbudować napięcie, wciągnąć widza do olbrzymiej i napawającej strachem rezydencji. Jej nietypowa budowa i rozmieszczenie pomieszczeń dają wielkie pole do popisu, niestety wykorzystane w niewielkim stopniu. Twórcy nie wyłamują się przed szereg i serwują dobrze znane chwyty kina grozy, które powszednieją, zanim jeszcze na dobre wystraszą widza. Widać tu nieporadność i brak pomysłów na bardziej wyszukane instrumenty kina grozy.

W pozytywnej ocenie obrazu nie pomagają również aktorzy. Po Helen Mirren można było spodziewać się bardziej tajemniczej i wyrazistej kreacji, a nie biernej i papierowej osobowości. Podobnie Jason Clarke wcielający się w doktora, toczący bój między nauką a wiarą w nadprzyrodzone zjawiska. Jego mocno zakorzeniony sceptycyzm szybko i nienaturalnie ustępuje miejsca akceptacji wszystkich dziwów nawiedzonego domu.

Uważnie śledząc film, można z łatwością wyłapać kilka nielogicznych rozwiązań, na których osadzono fundamentalne elementy fabuły. Najlepszym przykładem jest finał i zachowanie bohaterów, zarówno tych ludzkich, jak i tych niematerialnych. Szkoda, że braciom Spierig zabrakło konsekwencji w kreacji zasad tego mini nawiedzonego świata. Rezydencja Winchester i jej niechlubna sława powinny stanowić idealny materiał na kino grozy, ale tak się nie stało. Miłośnicy gatunku mogą się wybrać na seans, jeśli nie przeszkadza im schematyczne widowisko, pozostali nie mają co szukać w tym dziele, ponieważ wynudzą się na nim jak mops.     

Ocena: 3/10

Tytuł: „Winchester. Dom duchów” 

Reżyseria: Michael Spierig, Peter Spierig

Scenariusz: Tom Vaughan, Michael Spierig, Peter Spierig

Obsada:

  • Helen Mirren
  • Sarah Snook
  • Marion Marriott
  • Finn Scicluna-O'Prey
  • Jason Clarke
  • Emm Wiseman
  • Tyler Coppin
  • Michael Carman

Muzyka: Peter Spierig

Zdjęcia: Ben Nott

Montaż: Matt Villa

Scenografia: Vanessa Cerne

Kostiumy: Wendy Cork

Czas trwania: 99 minut

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus