„Elryk”: tom 3 „Biały Wilk” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 28-02-2018 22:11 ()


Na trzeci tom komiksowej adaptacji dziejów Elryka przyszło nam czekać ponad trzy lata. W tzw. międzyczasie do pełnowymiarowej dystrybucji trafiła kolekcja „Conan Barbarzyńca” i tym samym oferta komiksów z nurtu heroic fantasy uległa istotnemu wzbogaceniu. Perypetie melancholijnego monarchy Melniboné znacząco jednak różnią się od fabuł prezentowanych niegdyś w magazynie „The Savage Sword of Conan” (to właśnie materiał z tego tytułu jest prezentowany we wspomnianej kolekcji). I choćby z tego względu (oraz wiążące się tym urozmaicenie) warto sięgnąć po tytuł z udziałem najsłynniejszego bohatera zaistniałego za sprawą wyobraźni Michaela Moorcocka. 

Po oddaniu się pod zwierzchność Ariocha (bóstwa rodem z mrocznych dziedzin) i faktycznej abdykacji na rzecz chorobliwie pożądającego tronu kuzyna Yyrkoona, były już imperator Elryk VIII porzuca rodzinną wyspę (notabene resztkę tego, co pozostało z niegdyś rozciągającego się na zamorskie krainy mocarstwa zdeprawowanych Elfów) i wyrusza z dala od swego dziedzictwa. Decydując się na wsparcie ze strony wspominanej nadistoty, de facto przypieczętował swój status jako niewolnika mocy zdecydowanie przerastających wyobrażenia nawet najbardziej biegłych w swojej dyscyplinie nigromantów. Nie chcąc zatem sprowadzać nieszczęścia na ukochaną Cymoril, decyduje się on na dobrowolną banicję. Przemierzając obszary tzw. Młodych Królestw (struktur politycznych zorganizowanych przez ludzi na zamorskich obszarach, niegdyś eksploatowanych przez Melnibonian), nie może on jednak liczyć na przysłowiową taryfę ulgową wywołaną blaskiem monarszej chwały. Tym bardziej że stara się on podróżować incognito. Ta zaś okoliczność wiąże się ze znacznym ryzykiem, bo na szlakach i gościńcach człowieczych władztw nie brak amatorów cudzego mienia…

O ile pierwsze dwa epizody tej serii, tworzące fabularną całość, charakteryzował patos i nastrój przełomowości, o tyle „Biały Wilk” ukazuje tytułowego bohatera w poczuciu ewidentnego zagubienia oraz braku spójnego pomysłu na samego siebie. Priorytetem nadal jest maksymalne oddalenie od wybranki i tym samym uchronienie jej przed klątwą „Zwiastuna Burzy”, obdarzonego świadomością miecza powierzonego Elrykowi. Na swojej drodze napotyka on liczne postacie, a nawet odbywa nietypową i nieprzewidzianą podróż. Autorska spółka zadbała również o poszerzenie wiedzy czytelnika co do okoliczności zaistnienia Cesarstwa Melniboné oraz obiecująco rokującą konkluzje niniejszego tomu. Zwłaszcza że pomimo pogłębiającej się dekadencji niegdyś ekspandującego mocarstwa nadal jest ono władne boleśnie kąsać. Rozwój akcji nie jest co prawda tak płynny, jak we wspominanym, drugim albumie ani też w „Rubinowym tronie”. Trudno jednak opędzić się od wrażenia, że wraz z przybliżonymi tu wydarzeniami opowieść o Elryku stopniowo ukierunkowana jest na nowy, rozwijający serię szlak. Z kolei sam tytułowy bohater pomimo dojmującego przygnębienia ani myśli spolegliwie wyczekiwać dalszego rozwoju wypadków w kącie włościańskiej chaty, przez co nadal pozostaje on aktywnym (choć zarazem nie w pełni świadomym) uczestnikiem nabierającej rozmachu rozgrywki.

W wymiarze plastycznym Julien Telo i Robin Recht (bo to właśnie im po raz kolejny dane było zilustrować skrypt Jeana-Luca Cano i Juliena Blondela) zachowują standard znany z poprzednich tomów. Mamy zatem do czynienia z przejawem stylistyki realistycznej, acz nieco „rozdygotanej” na podobieństwo tego, co zaproponował m.in. Mario Alberti na kartach „Legionu. Kronik”. Owa taktyka plastyczna pogłębia zarówno wrażeniowość całokształtu warstwy plastycznej, jak i poczucie schyłkowości świata kreowanego, epoki, która pochłaniana przez nieuchronną entropię wyraźnie ma się ku końcowi. Znacząco przyczynia się ku temu zdominowana przez złamane barwy warstwa kolorystyczna. Zastosowane środki stylistyczne jak ulał pasują do konwencji mrocznej fantasy i tym samym śmiało można je ocenić jako w pełni adekwatne dla konwencji literackiego pierwowzoru.

W roli autora przedmowy tym razem Alana Moore’a (to właśnie on przygotował analogiczny tekst w „Zwiastunie Burzy”) zastąpił Neil Gaiman, świetnie znany polskim czytelniom z co najmniej dwóch obszarów popkulturowej aktywności („Sandman: Noce nieskończone”, adaptowana na potrzeby telewizji powieść „Amerykańscy bogowie”). Jako osobnik wielce miły i taktowny (niewykluczone, że nawet z natury) nie omieszkał on skorzystać z okazji, by wraz z tym tekstem zaserwować pod adresem dorobku pomysłodawcy Elryka obfity zestaw uprzejmości oraz deklaracji dotyczących niebagatelnego wpływu Moorcocka na jego własną twórczość. Jest to co najmniej czwarty tego typu tekst autorstwa Gaimana, który piszący te słowa miał sposobność sobie przyswoić (poprzednie dotyczyły rzecz jasna innych twórców). W równym stopniu świadczy to o wzmiankowanej chwilę temu wysokiej kulturze osobistej scenarzysty „Przedwiecznych”, jak i o standardach obowiązujących w świecie anglosaskim autorów wstępów do komiksowych fabuł.  

W ramach tzw. Cyklu Pierwszego („Melniboné”) do opublikowania pozostał już tylko jeden tom. Wypada zatem życzyć sobie, aby zespół twórców odpowiedzialnych za ten projekt zadbał o komfort psychiczny odbiorców tej serii i nie dopuścił, by na „Śniące Miasto” (bo taki tytuł wedle zapowiedzi nosić będzie ów album) nie byli oni zmuszeni wyczekiwać równie długo co na „Białego Wilka”.

 

Tytuł: „Elryk”: tom 3 „Biały Wilk”

  • Tytuł oryginału: „Elric – Le Loup blanc”
  • Scenariusz: Jean-Luc Cano i Julien Blondel
  • Rysunki: Julien Telo, Robin Recht
  • Kolor: Robin Recht, Jean Bastide
  • Przedmowa: Neil Gaiman
  • Przekład z języka francuskiego: Jakub Syty
  • Wydawca wersji oryginalnej: Glénat
  • Wydawca wersji polskiej: Taurus Media
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 20 września 2017 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 26 lutego 2018 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 22 x 29,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 45 zł

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus