„Giuseppe Bergman. Weneckie przygody” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 19-06-2018 22:39 ()


We wstępie do komiksu „Giuseppe Bergman. Weneckie przygody” Milo Manara napisał, że nie ma on daru przepowiadania i podobieństwo przedstawionych zdarzeń do tych z 11 września 2001 r. jest całkowicie przypadkowe. Pewnie tak w rzeczywistości było, natomiast pewnego rodzaju wizjonerstwa i tak nie sposób mu odmówić. Już bowiem w 1980 roku (wówczas to premierę miał ten komiks) - na długo, zanim tego typu projekty pojawiły się we wszelakich telewizjach - opowiadał on o reality show, w którym to widzowie mogli obserwować zmagania uczestnika w jego „codziennym” życiu.

Jak na Manarę ta składająca się z czterech części historia jest nad wyraz specyficzna. Włoch stworzył na jej potrzeby specjalnego bohatera wzorowanego na jego bliskim przyjacielu Hugo Pracie, Giuseppe Bergmana, który to budzi się pewnego razu z postanowieniem przeżycia przygody życia. Ten wiodący do tej pory nudną i bardzo powszechną egzystencję osobnik z dnia na dzień rzuca pracę, swoją dziewczynę i wyrusza na poszukiwanie atrakcji. Pomóc ma mu w tym tajemniczy „ktoś”, kto sponsoruje jego wyjazd, a wspierać go z kolei powinien tzw. mistrz ceremonii zwany HP. Haczykiem, a przysłowiową gwiazdką przy umowie jest fakt, że Bergmana będą w jego poczynaniach śledzić zainteresowani widzowie, co bezpośrednio przekłada się na sposób prowadzenia przez Manarę tej historii. Wszystkie atrakcje takie jak porwanie przez Indian, ucieczka przed dzikimi zwierzętami czy zażywanie środków odurzających śledzą nie tylko czytelnicy komiksu, ale i inni zainteresowani. Autor zręcznie ukazuje te wydarzenia, stosując rozwiązania takie jak bezpośrednie zwracanie się bohatera historii do czytelników. Ten drugi ma wrażenie, że uczestniczy w nich na żywo, że jest tym, który podgląda niekiedy wbrew woli Bergmana jego przygody. Prowadzi to do szeregu humorystycznych akcentów. „Weneckie przygody” to w głównej mierze luźna, doprawiona naprawdę sporą dawką humoru czy to słownego, czy to sytuacyjnego historia. I choć pretekst do stworzenia tej opowieści (wyjaśniony w przedmowie) jest poważny (ta mini seria miała być swego rodzaju protestem autora skierowanym przeciwko tym, którzy odrzucili przygodową i nie do końca poważną formę (pop) kultury) to jednak opowiedziana jest w bardzo przystępnej i trafiającej do czytelnika formie.

Album ten jest też o tyle ciekawy, że Manara daje się w nim poznać jako pełnoprawny scenarzysta, tzn. nie jest to tylko ostra erotyczna, niekiedy podchodząca pod pornograficzną formę komiksową, lecz jest to historia z krwi i kości ze zręcznie, aczkolwiek mocno specyficznie napisaną fabułą. Nie oznacza to oczywiście, że erotyki brakuje tu zupełnie, ale jest ona znacząco ograniczona (choć i tak ostrzejsze momenty vide aluzje do zoofilii odkryjecie). Seks jest tak naprawdę tutaj zdominowany przez zupełnie inny element, którego do tej pory Włoch raczej w tak dużej skali w swojej twórczości (tej dostępnej na krajowym rynku) nie prezentował. Pomimo wspomnianej wcześniej lekkości i humorystycznej oprawy, komiks ten może być odbierany jak sen na jawie. Wizje, które snuje autor i to jak je prezentuje, sprawiają, że opowiadaną historię odbiera się jako nietypową i podpowiadaną nam przez własną wyobraźnię. I choć wydaje się, że te wszystkie elementy, czyli reality show, komedię i senną jawę ciężko połączyć w jedną spójną całość, to jednak Manarze się to całkiem nieźle udaje. Oczywiście niesie to ze sobą też pomniejsze zagrożenia w tym sensie, że jest to tytuł dość specyficzny i niekoniecznie trafi do każdego fana jego mocniejszej twórczości, ale jest też dzięki temu niezłym oderwaniem od dotychczasowej w pewnym sensie monotematycznej twórczości. W tym wypadku czytelnik ma okazję poznać go jako scenarzystę z głową pełną ciekawych pomysłów, które wykorzystuje w opowieści. Nawet te momenty, w których można dostrzec pewne niedociągnięcia – początkowe bardzo częste przeskakiwanie w czasie i miejscach – są zręcznie przez niego maskowane, wykorzystując ciekawe rozwiązania jak upodobnienie tych fragmentów do scen teatralnych, które to kończą się opadaniem kurtyny wyjaśniające skąd takie nagłe urwanie akcji.

„Weneckie przygody” z założenia miały nie tylko bawić, ale i być krzykiem autora domagającego się uznania dla tych wszystkich, którzy poświęcają się tworzonej przez siebie formie sztuki. Włoch zabrnął w tym dość daleko, więc i całą historię można też odbierać na różnych płaszczyznach i doszukiwać się w niej akcentów ukrytych pod tą powierzchowną lekkością. To też pokazuje, że Manara jest naprawdę niezłym pisarzem, który potrafi opowiadać nie tylko historie erotyczne, czy mocno erotyką podszyte. Dla osób lubiących wnikać głębiej w treść czy poszukiwać w niej ukrytych znaczeń do gustu przypadnie też zakończenie. Tym którzy z kolei wolą czerpać radość z historii przygodowych, może być natomiast nieco przekombinowane, tak czy inaczej, jest ono zakończeniem dość mocnym i zaskakującym.

Graficznie cóż, jest to Manara ze wszelkimi tego wadami i zaletami. Realistyczny, ale i dość oszczędny w szczegóły sposób rysowania jest dla niego niezwykle charakterystyczny i w mojej opinii ciekawy. Czy jednak każdemu przypadnie do gustu? Kwestia spojrzenia każdego czytelnika z osobna. Faktem jest, że z racji braku erotyki i scen seksu ma on okazję do zaprezentowania innych elementów i umiejętności. W tej historii miał ku temu idealną sposobność, podkreślając specyfikę i ich oniryczność tworząc część kadrów żywcem wyjętych z narkotycznych wizji. Poza tym jednak Manara w tradycyjny sposób układa swoje kadry, a także dość oszczędnie operuje kreską, tworząc drugi plan. Natomiast z drugiej strony pamiętając, że jest to komiks, który powstał w latach 80., należy docenić jego odważne i pomysłowe rysunki.

„Weneckie przygody” są bardzo nietypowym jak na Manarę komiksem. Niewielka ilość erotyki, rozbudowany scenariusz i ciekawe rozwiązania, które stosuje, sprawiają, że warto go zakupić i przeczytać choćby po to, aby poznać inną twarz tego artysty. Jeśli więc jesteście fanami jego prac, namawiam was, aby i tą dorzucić do waszej kolekcji.

 

Tytuł: „Giuseppe Bergman. Weneckie przygody”

  • Scenariusz: Milo Manara
  • Rysunki: Milo Manara
  • Wydawnictwo: Scream Comics
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 05.2018
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 240x320 mm
  • Stron: 104
  • Cena: 79,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Scream Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus