„Wydział VII”: „Operacja Totenkopf” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 23-09-2018 22:57 ()


Według słów wypowiedzianych przez Marka Turka istnieje w Polsce duże grono czytelników, którzy nie ruszają żadnego innego polskiego komiksu poza „Kapitanem Żbikiem”. Nie tylko oni, ale też inni dostają teraz szansę na przeczytanie czegoś, co powinno im przypaść do gustu, czyli niejako spadkobiercy (znów posługując się słowami autorów komiksu) kultowej polskiej serii. „Wydział VII” - tak nazywa się nowo wprowadzona na rynek przez Wydawnictwo Ongrys seria, w której nawiązania do „Żbika” są bardzo widoczne. Oprawa graficzna, format, kontynuacja, jeśli chodzi o czas trwania opisywanych wydarzeń...inspirację tutaj można odczuć, ale to chyba dobrze, bo rzeczywiście komiks ten ma szansę trafić dzięki temu do większego grona odbiorców. Tym bardziej że jego dystrybucja będzie szeroka, gdyż nie tylko specjalistyczne księgarnie, ale i Empiki czy kioski Ruchu będą zaopatrywane w ten komiks. Jak potwierdzili autorzy, nakład również zbliżony jest do tej liczby, która widnieje przy żbikowych wznowieniach Ongrysa. Jest więc szansa na spory sukces.

Plan wydawniczy zakłada, że kolejne zeszyty mają pojawiać się w kioskach regularnie co trzy miesiące, co powinno wykluczyć problem, który pojawia się choćby przy „Białym Orle”. Regularność mają zagwarantować dobierane nazwiska rysowników oraz dwóch scenarzystów pracujących nad tą serią. „Wydział VII” będzie tego typu serią, w której nad każdym kolejnym odcinkiem pracuje inny rysownik, dzięki czemu będzie on miał więcej czasu na jego skończenie. W tej chwili już są rozdzielone prace na kolejny zeszyt. To wszystko, ale i łódzkie spotkanie z twórcami komiksu, pokazuje, jak poważnie podchodzą oni do zadania i z jaką pasją to robią, a to już jest pierwszy plus i powód do tego, aby dać mu szansę. Na pewno jednak niejedyny, o czym w dalszej części tekstu.

Pierwszy odcinek serii nosi tytuł „Operacja Totenkopf”, a rzecz dzieje się w Kortowie, czyli dzisiejszej dzielnicy Olszyna. To właśnie tam podczas II  doszło do bardzo krwawej i brutalnej rzezi, jaką urządzili wkraczający Rosjanie, którzy bestialsko wymordowali niemieckich pacjentów i lekarzy miejscowego szpitala. Pierwszy zeszyt „Wydziału VII” przybliża losy tego zdarzenia, ale jeśli nastawiacie się na komiks historyczny, to spieszę wyjaśnić, że to nie tego typu historia. Marek Turek i Tomasz Kontny, czyli pracujący tutaj w roli scenarzystów mieli na niego zupełnie inny plan. Wydarzenia historyczne są tu bowiem tylko pretekstem, punktem wyjścia, do stworzenia zupełnie innej historii. Historii z pogranicza opowieści paranormalnych i sensacyjnych. Jak ktoś słusznie zauważył to taki „Archiwum X” połączone z „Kapitanem Żbikiem”. Sprawą wyjaśnienia pojawiających się sygnałów o dziwnych zjawiskach występujących w Kortowie podejmuje się nowo powstała jednostka MSW, czyli właśnie tytułowy Wydział VII. Potencjalni czytelnicy powinni wiedzieć też, że całość dzieje się w czasach wczesnego PRL-u, czasach komuny, a bohaterami są znienawidzeni do dziś jej funkcjonariusze. Przyznać trzeba, że jest to dość odważny zabieg ze strony autorów i przed lekturą miałem w związku z tym dość mocne obawy, ale pierwszy zeszyt niejako mnie uspokoił, tzn. można przypuszczać, że autorzy rzeczywiście nie przekroczą pewnej cienkiej linii, na której balansują.

Byłoby szkoda, gdyby tak się stało, a serię oceniano tylko na podstawie kontrowersji, gdyż ta ma zadatki na naprawdę ciekawą produkcję taśmową, która przyciągałaby uwagę odbiorców. Już sam początek pokazuje spory potencjał i pomysł, jaki mają na nią autorzy. Owszem to dopiero początek, więc można potraktować ten epizod jako rozgrzewkę, czy zeszyt, który pokazać ma nam głównych bohaterów spektaklu, ale już teraz jest naprawdę nieźle. Scenarzystom udało się wykreować świetną i dość ciężką atmosferę, nie popadając jednak tym samym w przesadę i nie wzbudzając u czytelnika poczucia śmieszności. W końcu połączenie zjawisk paranormalnych, bestialskiego mordu na lekarzach i PRL-u jest połączeniem nad wyraz spektakularnym. Z racji ograniczonej ilości stron, można dostrzec pewną skrótowość, natomiast zachowana jest przy tym spójność i ciągłość fabularna. Akcja nie jest rwana, nawet wówczas, gdy przeskakujemy z czasów II  do czasów PRL-u. Fabuła jest przemyślana, więc czyta się to naprawdę gładko. Kontny i Turek dają nam możliwość zapoznania się z kluczowymi postaciami i przy tym jeszcze zaskakują świetnym zakończeniem, ostatnią planszą komiksu, która dużo wyjaśnia w perspektywie młodego funkcjonariusza przydzielonego do Wydziału VII. Jak na pierwszy zeszyt pod względem scenariusza jest wszystko to, czego można się spodziewać po początku większej serii, ale też to na co liczy czytelnik, zaczynając swoją przygodę z nową produkcją. Ciekawi bohaterowie, wprowadzenie do wykreowanego świata i poznanie głównych postaci, ale przy tym od razu wartka i ciekawa akcja oraz mroczny nastrój odcinka. Jak na pierwszy niezbyt przecież długi zeszyt jest więc nieźle.

Równie ważna, jak scenariusz jest jednak też oprawa graficzna komiksowej tomu. Tutaj już od początku nasuwa się pytanie, jak prezentować się będzie ta seria, tworzona przez różnorodnych, posiadających odmienne style rysowników. Scenarzyści są spokojni i przekonani, że całość wypali, a jeśli za kolejne zeszyty odpowiadać będą rysownicy pokroju Grzegorza Pawlaka, który opracował pierwszy z nich, to chyba rzeczywiście możemy im zaufać. Nazwisko Pawlaka gwarantuje wysoką jakość rysunków, którą pokazał choćby w „Centrum Wszechświata”, czyli komiksie, nad którym pracował wraz z Danielem Gizickim. W „Wydziale VII” ma do pomocy dwóch scenarzystów, którzy ułatwiają mu nieco zadanie, wyszukując jak najbardziej zgodnych z prawdą historyczną atrybutów z opisywanych czasów, które on następnie przelewa na komiksowe kadry. Dzięki tej wspólnej pracy czytelnik otrzymuje dopracowany komiks, który cieszy oko. Dbałość o detale to jednak nie jest jedyny plus tego zeszytu. Równie dobrze prezentuje się utrzymana w realistycznym duchu całość. Nie brakuje w nim nie tylko dynamiki, ale też ładnych statycznych plansz jak choćby pierwsza zaczynająca komiks, na której widzimy zimową scenerię skąpanego w śniegu Kortowa. W dużej części stonowane kolory nadają historii dodatkowego smaczku i atmosfery, a ukazane postaci przykuwają wzrok szczegółami czy ciekawymi pomysłami, jak choćby ukrycie twarzy funkcjonariuszy w cieniu, tworząc ich niedopowiedzianą legendę. I jeśli mógłbym sobie tylko czegoś jeszcze życzyć to tego, żeby drugi plan był na każdym kadrze tak samo dopracowany i na takim samym poziomie, by uniknąć tego, że w jednym miejscu jest on niezwykle szczegółowy, a za kilka stron pozostaje nim tylko szara plama. To jednak tylko szczegół, który nie powinien psuć odbioru całości.

Zdaniem podsumowania. „Operacja Totetnkopf” jako samodzielny zeszyt zdecydowanie się broni. Dostajemy w nim atrakcje pod postacią ciekawej fabuły, interesujących zdarzeń i dobrze napisanego scenariusza, zilustrowanego przez Grzegorza Pawlaka. Jako część większej całości sprawdza się jeszcze lepiej, gdyż jest interesującym do niej wstępem z wszystkimi punktami, które w pilocie serii znaleźć się powinny. Nie pozostaje więc nic innego jak czekać na rozwój wypadków i kibicować, aby autorzy nie spuścili z tonu i by rzeczywiście starczyło im zapału tak potrzebnego, by utrzymać regularność wydawania „Wydziału VII”. Miłośnicy Żbika znów mają okazję do tego, aby zajrzeć do polskiego komiksu.

 

Tytuł: Wydział 7 - zeszyt 1 - Operacja Totenkopf

  • scenariusz: Tomasz Kontny
  • rysunki: Grzegorz Pawlak
  • kolor: Grzegorz Pawlak, Marek Turek
  • pomysł serii: Marek Turek, Tomasz Kontny
  • liczba stron: 32
  • format: 170 x 246
  • oprawa: broszurowa
  • druk: kolor
  • papier: kredowy
  • ISBN: 978-83-65803-34-4
  • Wydanie: I
  • cena: 15 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus