Tomb Raider: Anniversary - recenzja

Autor: Ivan Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 04-07-2007 15:20 ()


 

            W tym roku mija już jedenaście lat, odkąd Lara Croft jest z nami. Przez cały ten czas była rzucana w najróżniejsze zakątki świata,  zmuszana do walki o przeżycie z dzikimi bestiami i przeróżnymi stworami. Musiała wykonywać karkołomne akrobacje, aby dostać się w niedostępne inaczej miejsca, co często przyprawiało graczy o białą gorączkę. Przez te wszystkie lata seria miała swoje wzloty i upadki. Nie raz był to zwykły spadek grywalności, innym razem wielka porażka (np. koszmarny Angel of Darkness). W końcu dystrybutor poszedł po rozum do głowy i zmienił główny zespół tworzący kolejne części Tomb Raidera. Za nową część przygód Lary odpowiedzialne było już nie Core Design, lecz Crystal Dynamics - twórcy takich hitów jak serie Soul Reaver czy Legacy of Kain.

 

            Tomb Raider: Legend (bo o nim mowa) okazał się strzałem w dziesiątkę. Nowa, odświeżona Lara, bardzo dobry silnik graficzny z zaawansowanym systemem fizyki, wciągająca fabuła i wartka akcja. Dzięki tym cechom wspomnienie o „dobrze wyposażonej" poszukiwaczce przygód na nowo odżyło w sercach graczy. Panowie z Crystal Dynamics nie spoczęli jednak na laurach - dzięki ich wysiłkom pojawiła się kolejna gra z Larą Croft w roli głównej. Tym razem twórcy zrobili ukłon w stronę korzeni serii, co zaowocowało etapami znanymi z pierwszych części gry, jak i typowym dla nich stylem rozgrywki. Tak właśnie powstał Tomb Raider: Anniversary.

 

            W przeciwieństwie do Legendy, nowy TR skupia się bardziej na elementach zręcznościowych. Strzelania jest tu naprawdę mało, natomiast większą część czasu gracz spędzi na skakaniu z platformy na platformę, wspinaniu się, pływaniu, włażeniu po linie i innych, karkołomnych akrobacjach.  Etapy są tak zakręcone, że nie raz przyjdzie Wam stanąć na chwilę i dokładnie przyjrzeć się okolicy, planując całą serię ruchów, potrzebnych w dotarciu do wejścia. Jest to zarówno plus jak i minus nowej odsłony przygód panny Croft. Często zdarzało się, że utknąłem gdzieś na dłużej, co tylko potęgowało moją frustrację. Najgorszy szczególnie jest jeden z końcowych etapów, gdzie jednocześnie trzeba strzelać do nadlatujących harpii, huśtać się na znikających drążkach i przeprawiać na linie - wszystko to w ograniczonym limicie czasowym, gdyż później wszystkie elementy potrzebne przy wspinaczce chowają się, co zazwyczaj owocuje przykrym upadkiem do basenu pełnego lawy. Może i takie „akcje" podnoszą poziom adrenaliny, ale w momencie gdy człowiek próbuje przejść dany fragment po raz n-ty, podnosi się w nim już tylko złość i frustracja.

 

            Wszystkie lokacje jakie przyjdzie nam odwiedzić są całkiem nieźle skonstruowane. Ich różnorodność sprawia, że rozgrywka nie nudzi się zbyt szybko. Tak samo jest z ich wyglądem - ponieważ wykorzystano ten sam silnik graficzny co w Legendzie, mamy gwarancję naprawdę zapierających dech w piersiach widoków. Jedynym mankamentem może być fakt, iż lwia część lokacji wewnątrz budowli jest zbyt ciemna. Przez to dość często można pominąć jakąś ważną półkę skalną lub szczelinę, co sprawia, że przez pewien czas człowiek błądzi naokoło i nie za bardzo wie, co ma zrobić.

 

            Wzorując się na pierwszych częściach serii, twórcy zredukowali liczbę broni i gadżetów, jakimi dysponuje Lara. Nie ma już znanej z Legendy latarki (a bardzo by się przydała), PDA czy karabinu maszynowego.  Obecnie do dyspozycji mamy dwa rodzaje apteczek (średnia i duża) oraz cztery rodzaje broni: standardowe pistolety, ich ulepszona wersja, podwójne mini SMG oraz shotgun. Twórcy jednak pozostawili nam elektromagnetyczną linkę. Dzięki niej możemy dostać się w inaczej niedostępne miejsca, czy też przedostać się na drugi koniec ściany, biegnąc po niej. Lara dostała w nowej odsłonie kilka dodatkowych ruchów - jednym z nich jest zwolnienie czasu, podobne do „bullet time'u" znanego z Maxa Payne'a. Przydaje się, szczególnie podczas walki z dużą ilością wrogów.

 

            Cieszyć może fakt, że tym razem nowej części TR nie da się już ukończyć w przeciągu jednego wieczoru. Gra jest na tyle rozbudowana, że przyjdzie Wam spędzić wiele godzin na rozwiązywaniu łamigłówek i pokonywaniu kolejnych platformowych etapów. Ponadto jest to ostatnia część ze „starą Larą". Według zapowiedzi twórców, kolejna odsłona będzie przełomowa dla gatunku. Więc tym bardziej jest to odpowiednia chwila, aby uczcić te jedenaście lat z jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci gier komputerowych. Może najnowszy TR nie jest pozbawiony błędów lub niedopracowanych rozwiązań, które nie raz irytują, ale jest to nadal bardzo grywany tytuł, warty tego, aby się z nim zapoznać - dla fanów jest to oczywiście pozycja obowiązkowa.

 

Moja ocena: 8/10

 

PS: Ponieważ gra jest oparta na silniku z Legendy, oznacza to, że wszelkie ładowanie etapów czy save'ów odbywa się bardzo szybko, a sam program daje się uruchomić nawet na starszych maszynach - to kolejny plus dla twórców.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...