„Chew” tom 12: „Czarna polewka” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 18-10-2019 20:52 ()


Wreszcie przyszedł czas na spektakularny finał opowieści o detektywie-cybopacie. Tony Chu musi… uratować świat. Nadciąga bowiem prawdziwy kataklizm, który ma związek z tajemniczymi, ognistymi literami jakiś czas temu widocznymi na niebie.

Mason Savoy usilnie próbował nakłonić Tony’ego do współpracy. Stosował różne fortele, ale ostatecznie ta sztuka mu się nie udała. Pamiętliwy cybopata nie mógł darować dawnemu partnerowi jego wcześniejszych, radykalnych poczynań i konsekwentnie odmawiał jakiegokolwiek współdziałania. W tej sytuacji Savoyowi pozostało tylko jedno, radykalne rozwiązanie. Popełnił mianowicie samobójstwo i zza grobu doprowadził do tego, że Tony musiał… zjeść jego ciało. Tak spełniła się przepowiednia wypowiedziana przez Savoya na początku tej historii – jeden z dwóch potężnych cybopatów będzie musiał zginąć, a drugi pożywi się jego ciałem. I właśnie ten akt kanibalizmu (zresztą nie pierwszy w tej serii) staje się jednym z głównych motywów wielkiego finału. Tylko w ten bowiem sposób Tony Chu mógł posiąść zgromadzoną przez Savoya wiedzę oraz moce. A będzie mu to wszystko potrzebne, gdy przyjdzie czas ostatecznej rozgrywki.

John Layman prowadzi swoją opowieść tak, jak robił to do tej pory. Nie brakuje tu przewrotnego poczucia humoru, jest trochę pobocznych historyjek, no i przede wszystkim wreszcie poznajemy całą tajemnicę ptasiej grypy, tajemniczy liter jaśniejących na niebie i tajnych badań odległych planet. Autor łączy wszystko w jedną całość i prowadzi do wielkiego finału, który wypada bardzo interesująco. A w zasadzie mamy tu nawet dwa, przesunięte w czasie finały. W takich sytuacjach zawsze pojawia się jednak pewne niebezpieczeństwo. Na przestrzeni sześćdziesięciu zeszytów zebranych w dwunastu tomach zbiorczych Layman i Guillory zaoferowali zwariowaną, zaskakującą, chwilami bardzo dygresyjną i niezwykle wciągającą historię pełną niesamowitych pomysłów. Na długim dystansie budowali także napięcie związane z główną intrygą i podsycali ciekawość czytelników, powoli dawkując informacje. Finał musiał zatem dźwignąć ciężar oczekiwań rozbudzonych przez wcześniejsze odcinki. Moim zdaniem autorzy odnieśli na tym polu pełny sukces. Zakończenie jest w pełni satysfakcjonujące i pozwala uznać całą opowieść za jeden z ciekawszych komiksowych seriali, które ukazały się na naszym rynku. Oba finały można uznać za komplementarne. Pierwszy z nich jest wzruszający, drugi natomiast daje do myślenia, otwierając możliwość różnych interpretacji, a nawet dyskusji o tym, co mogło zdarzyć się później… Kto wie, może kiedyś poznamy odpowiedź na to pytanie. Historia komiksu zna przecież przypadki, gdy autorzy po wielu latach wracali do stworzonych przez siebie światów, by jeszcze coś o nich opowiedzieć.

Słowa uznania należą się nie tylko scenarzyście, ale również rysownikowi. Rob Guillory stanął na wysokości zadania i pokazał wymyślony przez Laymana świat w pomysłowy i bardzo niekonwencjonalny sposób. Specyfika tej opowieści sprawiła, że musiał on nieustannie mierzyć się z koniecznością przedstawiania różnych dziwnych mocy związanych z jedzeniem. Pokazywał także krwawiące ludzkie szczątki (często spożywane przez naszego cybopatę), a poszczególne kadry nierzadko skrapiał płynami ustrojowymi o różnej konsystencji i barwie. Świat po ptasiej grypie nie był na pewno miejscem zbyt przyjemnym. Wszystko to może nie brzmieć zbyt zachęcająco, ale ostatecznie zostało przedstawione w sposób bardzo – jakkolwiek to może zabrzmieć – elegancki. Wyrazista, kanciasta, karykaturalna kreska sprawia, że komiksowa rzeczywistość jest bardzo odrealniona. Dynamiczne kadrowanie i częste stosowanie krzywoliniowej perspektywy zaburzającej proporcje obiektów i osób, wzmacnia ten groteskowy charakter komiksowej rzeczywistości i sprawia, że jest ona na swój sposób atrakcyjna. Na przestrzeni całej opowieści te rozwiązania okazały się strzałem w dziesiątkę, a w połączeniu z masą zwariowanych pomysłów wizualnych sprawdziły się doskonale.

John Layman i Rob Guillory zakończyli zatem swoją epicką historię o ptasiej grypie, kosmitach i ludziach obdarzonych niezwykłymi mocami związanymi z jedzeniem w bardzo efektowny sposób. Policjant-cybopata-kanibal, któremu towarzyszyliśmy przez pięć lat (pierwszy tom serii ukazał się u nas w roku 2014) bez wątpienia zdobył serca wielu czytelników. Śmieszno-straszny świat, w którym toczyła się akcja tej opowieści, miał swój niepowtarzalny urok i każda wizyta w nim była prawdziwą przyjemnością. Teraz pozostaje tylko składać ponowne wizyty i odnajdywać różne – nomen omen – smaczki poukrywane na planszach poszczególnych tomów.

 

Tytuł:Chew” tom 12: „Czarna polewka”

  • Tytuł oryginalny: Chew Volume 12: Sour Grapes
  • Scenariusz: John Layman
  • Rysunki i kolory: Rob Guillory
  • Tłumaczenie: Robert Lipski
  • Wydawca: Mucha Comics
  • Data polskiego wydania: 02.10.2019 r.
  • Wydawca oryginału: Image Comics
  • Objętość: 184 stron
  • Format: 175x265 mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 75 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus