„Conan Barbarzyńca”: „Życie i śmierć Conana” księga pierwsza - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 09-03-2020 23:57 ()


Wraz z przejęciem/odzyskaniem praw do komiksowych adaptacji dorobku Roberta E. Howarda oczywiste było, że zarządcy Marvela nie mają w planach tracić czasu i rychło uzupełnią swoją ofertę o zupełnie nowe produkcje osadzone w realiach ery hyboryjskiej. Wśród nich nie mogło zabraknąć tytułu wprost nawiązującego do miesięcznika, od którego w zamierzchłym roku 1970 rozpoczęła się komiksowa odyseja mocarnego Cymeryjczyka.

Dobór scenarzysty na potrzeby serii „Conan Barbarzyńca” (bo o tym tytule mowa) z miejsca wskazywał, że do tego przedsięwzięcia wspomniane chwilę temu władze zwierzchnie Domu Pomysłów podeszły z pełną powagą. A to z tego względu, że wytypowany do tej roli Jason Aaron, pomimo okazjonalnych spadków twórczej formy (i to raczej incydentalnych - vide „Wolverine i X-Men”) nadal zachowuje rzutkość i wenę bez względu na powierzone mu zadanie. Stąd od przeszło dekady jest on władny proponować odbiorcom swojej twórczości realizacje co najmniej udane lub wręcz bardzo dobre (by wspomnieć choćby „Bękarty z Południa”). Nie dość na tym to właśnie rzeczonemu przypadła rola scenarzysty jak dotąd najlepiej sprzedanego komiksu w XXI w., tj. pierwszego epizodu serii „Star Wars”. Oczywiście okoliczność tak przychylnego odbioru tej propozycji wydawniczej (sprzedaż przekroczyła milion egzemplarzy) złożyć można na karb mobilizacji najliczniejszego fandomu na świecie. Z drugiej jednak strony oceny kolejnych wydań zbiorczych tej inicjatywy także u nas na ogół były pozytywne. A że pomimo licznych zleceń, przy których wykonaniu Aaron miał okazję uczestniczyć, najwyraźniej wciąż nie „wystrzelał” się on z interesujących i świeżych pomysłów. Jak zatem prezentuje się interpretacja prozy Roberta E. Howarda w jego wykonaniu?

To, co z miejsca zwraca uwagę to dwutorowość snutej opowieści. Z jednej bowiem strony poznajemy Conana względnie niedługo po pamiętnym zgładzeniu garnizonu Venarium, a zatem na początku obfitującej w liczne wyzwania drogi do aquilońskiego tronu. Z drugiej natomiast już jako monarchę tegoż królestwa, najbardziej aktywnego „gracza” na politycznej mapie ery hyboryjskiej. O ile jednak w pierwszym przypadku Cymeryjczyk daje się poznać jako zdeterminowany, pełen żywotności obieżyświat, o tyle w sekwencjach z okresu jego panowania więcej w nim skłonności do popadania w tak charakterystyczną dla skądinąd znanego Kulla melancholię. Owszem, także w drugim przypadku Conan nadal pozostaje niezrównanym rębajłą i gdy to konieczne nie stroni od stosowania przemocy. Znać jednak wypalenie wskutek spoczywającego na nim ciężaru władzy. Obie „strefy czasowe” życiorysu Barbarzyńcy scenarzysta połączył motywem wprost nawiązującym do inspiracji „lovecraftiańskich”, którym Howard nie tylko się nie oprał, ale także twórczo je rozwijał (m.in. opowiadania „Wyzwanie spoza światów” i „Potwór na dachu”).

Tego typu całościowe ujęcie losów Barbarzyńcy umożliwiło przeskoki ku szczególnie istotnym etapom – określmy to umownie – ścieżki kariery wspomnianego. I przyznać trzeba, że im dalej tym Aaron z coraz większą werwą i sprawnością rozpisuje ów ciąg perypetii rozgrywających się od Morza Zachodniego i wzmiankowanej Aquilonii, aż po terytorium ekspandującego Turanu i pustkowia prastarej Stygii. Przyczynia się to ku temu, że na stronicach tej opowieści znać ducha epoki literackiego pierwowzoru przy równoczesnym zastosowaniu współczesnych metod narracyjnych. Ta zaś okoliczność nadała temuż przedsięwzięciu nowoczesnego „sznytu” bez konieczności „remasterowania” materiału oryginalnego. Scenarzysta „Skalpu” zdecydowanie czuje konwencje, a jego rzeczowe podejście do podjętego tematu sprawiło, że w odróżnieniu od „Bêlit” pióra Tini Howard otrzymaliśmy realizację nie tylko przekonująco adaptującą niuanse świata kreowanego, ale przy okazji rozwijającą niektóre z jej „składników” (np. taktyka stosowana przez Stygijczyków w epizodzie „Jedyny ocalały”). Można zatem rzec, że za sprawą takiego właśnie podejścia autor skryptu osiągnął dwa cele. Po pierwsze zachował charakterystyczną nastrojowość materiału adaptowanego; z drugiej: zaproponował na tyle sprawnie zakomponowaną i zajmującą opowieść, że z dużym prawdopodobieństwem ma ona szansę przekonać także tych czytelników, którzy dotąd nie mieli sposobności rozpoznać dorobku Roberta E. Howarda.

Tęsknota za dawnymi mistrzami rozrysowującymi koncepty m.in. Roya Thomasa sprawia, że współczesnym plastykom nie tak znowuż często udaje się osiągnąć choćby zbliżony poziom jakości swego czasu wypracowanej przez Barry’ego Windsor-Smitha, Erniego Chana czy Mike’a Docherty’ego (o czym więcej w kolekcji „Conan Barbarzyńca”). Boleśnie przekonać się o tym mogą czytelnicy opublikowanej równolegle z niniejszym zbiorem „Ery Conana: Bêlit”. To właśnie na kartach tego tytułu odpowiedzialna za jego zilustrowanie Katarzyna Niemczyk, ujmując rzecz kolokwialnie, poległa na całej linii. Inaczej sprawy mają się w przypadku Mahmuda Asrara, głównego ilustratora tegoż tomu. Posługując się stylistyką pokrewną m.in. manierze Kevina Nowlana („Doktor Strange” według scenariusza – nomen omen – Jasona Aarona), tj. wyraziście prowadzoną kreską zdołał on uchwycić surowość realiów ery hyboryjskiej przemieszaną ze znamionami jej dekadencji. Brak tu co prawda dopracowania dalszych planów (notabene zjawisko we współczesnym komiksie nader częste); niemniej importowany z Lewantu rysownik w wymiarze stricte rzemieślniczym zaprezentował się od najlepszej strony. Stąd sprawność rzeczonego w zakresie ujmowania skrótów perspektywicznych i komponowania zawartości kadrów. Brak zaburzeń w proporcjach ludzi i zwierząt, a wzornictwo przejęte dla kultury materialnej epoki naturalnie i bez tzw. zgrzytów wpisuje się w świat przedstawiony tej opowieści.

Nieco odmienną, ze skłonnością ku wrażeniowości formułę zastosował Argentyńczyk Gerardo Zaffino, znany polski czytelnikom z dobrze przyjętej miniserii „Karnak: Wszechobecna skaza” („Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” t. 159). Odpowiedzialny za zilustrowanie epizodu „Król w klatce” ożywczo urozmaicił plastyczną warstwę albumu. Jego wizualnej strony dopełniają kompozycje okładkowe w wykonaniu Esada Ribić, autora brawurowo wykonanych ilustracji serii „Thor Gromowładny”. Można oczywiście pokusić się o wyobrażenie, jak owo przedsięwzięcie mogłoby się prezentować, gdyby to właśnie jemu przypadło zilustrowanie poszczególnych epizodów także „Conana Barbarzyńcy”. Mimo tego wysiłki i zdolności Asrara i Zaffino sprawiły, że ta część niniejszej realizacji jest nie tylko bez zarzutu, ale wręcz idealnie spełnia swoją funkcję.

Krótko pisząc - udane nowe otwarcie kolejnego etapu obecności cymeryjskiego zawadiaki w ramach kultury popularnej.

 

Tytuł: „Conan Barbarzyńca”: „Życie i śmierć Conana” księga pierwsza

  • Tytuł oryginału: „Conan the Barbrian: The Life and Dead of Conan Book One”
  • Scenariusz: Jason Aaron
  • Rysunki: Mahmud Asrar, Gerardo Zaffino
  • Kolor: Matthew Wilson
  • Ilustracje na okładkach wydania zeszytowego: Esad Ribić
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Bartosz Czartoryski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 16 lipca 2019 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 26 lutego 2020 r.
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 16,7 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 160
  • Cena: 49,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Conan the Barbarian vol.3” nr 1-6 (marzec-lipiec 2019).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus