„Star Wars. Tarkin” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 24-05-2020 19:55 ()


Czasem tak bywa, że lubiąc jakąś książkę, niekoniecznie lubi się film, dla którego stanowiła podstawę. I odwrotnie - zdarza się tak, że gdy nieoczekiwanie nowy film odniesie sukces, pisze się na jego kanwie książkę, by skorzystać z okazji do dodatkowego zarobku. W co najmniej dwóch przypadkach franczyza stała się wręcz kopalnią pieniędzy, z których tylko niewielka część pochodzi z box office. Znacznie więcej właściciele praw do marki zgarniają z rynków literatury, komiksu, zabawek i gadżetów kolekcjonerskich. Mowa tu o „Star Treku” (który był pierwszy, o czym nie zapominajmy), oraz „Star Wars". Właśnie z tego drugiego nurtu pochodzi powieść „Tarkin” pióra Jamesa Luceno.

Wilhuff Tarkin, ku zdziwieniu innych wojskowych, zamiast objąć dowództwo renomowanej placówki, zostaje nieoczekiwanie wysłany na daleki opuszczony księżyc zwany po prostu Posterunkiem. Nikt w imperialnym wojsku nie może zrozumieć, czemu ktoś, komu Imperator po wojnach klonów nadał rangę moffa, wierny na śmierć i życie, został nagle zesłany tak daleko od planety Coruscant stanowiącej stolicę Imperium. Jest to tym bardziej zagadkowe, że wojna zakończyła się ledwie pięć lat temu i do tej pory nie wszystkich rycerzy Jedi udało się wytropić. Sam Tarkin nie ma zamiaru zwierzać się nikomu z sedna swej misji i z tego, że nie jest ona bynajmniej objawem niełaski, a wielkim wyróżnieniem. Przecież tylko komuś najbardziej zaufanemu można powierzyć nadzór nad konstrukcją broni, przed którą ma zadrżeć wszechświat...

Trzeba przyznać, że powieść została napisana bardzo dobrze. Warsztat literacki Jamesa Luceno nie budzi zastrzeżeń, sposób poprowadzenia akcji nie odbiega też od tego, co znamy z filmów. A to już wielka zaleta. Luceno nie próbuje na siłę robić z Tarkina „porządnego chłopa” ani przypisywać mu psychologicznej głębi. Nic z tego. Wielki moff zwany Żelazna Pięścią Imperium nie przechodzi żadnej ewolucji czy metamorfozy. Jest i zostaje skończonym bydlakiem, twardym jak stal, który nie boi się nawet Dartha Vadera i nie bawi się w żadne sentymenty. W istocie jest o wiele twardszy niż sam Vader i strach pomyśleć, co by się działo, gdyby był obdarzony Mocą. W jego życiu nie było wielkiej tragedii i niewyobrażalnego bólu, jak w życiu Vadera, jest po prostu zły sam z siebie. Piękny, modelowy okaz skurczybyka. Czy jednak ta książka cokolwiek wnosi do uniwersum? Dla hardcorowych fanów to chyba bez znaczenia.

Kiedy 25 maja 1977 roku George Lucas wprowadzał do kin pierwszą część swojej sagi, nawet nie przypuszczał, jak wielki wpływ wywrze na popkulturę i cały świat. „Nowa nadzieja” otworzyła drogę do nowego uniwersum o niespotykanym dotąd rozmachu. Oprócz filmów powstało multum komiksów i co najmniej drugie tyle powieści o chyba każdej z postaci, od tych najważniejszych po drugo-, a nawet trzecioplanowych. Wszystkie może znać tylko prawdziwy hardcorowy fan „Gwiezdnych Wojen”, choć pewnie nawet on nie wszystkie pozycje z listy traktuje jako równie interesujące. Każda z nich jednak pomaga zrozumieć uniwersum.

Można oczywiście dywagować, czy ma to jakiś ogólniejszy sens. Czasem przypomina sytuację, w której zakamieniały miłośnik „Szansy na sukces” wgłębia się w książkowe perypetie księgowej z 2564 odcinka. Ale ostatecznie można przyjąć, że to rodzaj hobby, a każdy może mieć takie, jakie mu się podoba. I kupić jakąś trzechsetną książkę z serii „Star Wars” ilustrującą maleńki kawałek umiłowanego uniwersum. Pamiętam, jak sama nabyłam na stadionie „Skry” pirackie tłumaczenia nowelizacji starej sagi - w Polsce nie było wtedy legalnych kopii. Fanowskie tłumaczenia powielano metodą sitodruku i sprzedawano za bardzo wysoką cenę. Komplet trzech takich książek kosztował ponad połowę ówczesnej pensji minimalnej i by je kupić, plus kilka posterów z „Bravo", harowałam cały miesiąc na zmywaku. Dziś jest o wiele łatwiej. Wystarczy pójść do pierwszej lepszej księgarni lub zalogować się na Allegro. I to chyba dobrze.

 

Tytuł: Star Wars. Tarkin

  • Autor: James Luceno
  • Język oryginału: angielski
  • Przekład: Marcin Mortka
  • Gatunek: fantastyka
  • Okładka: miękka, ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 336
  • Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal
  • ISBN: 978-83-280-2697-1
  • Cena: 35 zł 


comments powered by Disqus