„Wanted Lucky Luke” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 22-07-2022 00:12 ()


Intryga jest rozwojowa już od pierwszych stron albumu. Ktoś dybie na życie Lucky Luke’a, a ten ledwo unika sprytnie zastawionej pułapki. Krótka scena rozgrywa się w przepięknie dobranej tonacji spalonych słońcem wzgórz. Później jest już tylko lepiej.

Otóż za samotnym kowbojem został wystawiony list gończy, a suma, którą można zgarnąć za Luke’a to bagatela pięćdziesiąt tysięcy dolarów. W tamtych czasach kupa szmalu. Nic zatem dziwnego, że każdy napotkany mężczyzna będzie chciał pojmać szybszego od swojego cienia rewolwerowca. Każdy mężczyzna i… każda kobieta!

Luke bowiem na swej drodze spotyka trzy ślicznotki – siostry Cherry, Angie i Bonnie. Obrotne dziewczęta, które gnają bydło do miejsca przeznaczenia. Ich jedyny dobytek, który pozostał po życiu na farmie. Pechowo wędrują przez teren Indian, toteż muszą odpierać ataki czerwonoskórych. I właśnie w takim momencie poznają Luke’a. Dżentelmena w każdym calu, który przybywa dziewczętom z pomocą. Nagroda za jego bohaterski czyn jest zaskakująca. Biorąc jednak pod uwagę niebezpieczną podróż, teren naszpikowany Indianami, a także okazjonalnych rabusiów pragnących odebrać im nagrodę za Luke’a, dziewczęta chwilowo zawierają z samotnym kowbojem rozejm, by wspólnie, a przede wszystkim bezpiecznie dojechać do miasta Liberty.

Matthieu Bonhomme podobnie jak w przypadku Człowieka, który zabił Lucky Luke’a uderza w poważne tony. Nie ma tu miejsca na żarciki serwowane tak często, jak w serii stworzonej przez Morrisa. Jest za do realne zagrożenie, a życie Luke’a nie raz i nie dwa wisi na włosku. A samotny rewolwerowiec nie może liczyć na łut szczęścia, tylko na swoje umiejętności. Mierzy się również z przebiegłymi przeciwnikami, którzy nie cofają palca z cyngla. Tytuł nie różni się niczym od rasowego westernu. Autor ponadto łączy ze swobodą elementy powieści drogi, delikatnego romansu, a także grozy. Z wirtuozerską precyzją rozgrywa kolejne etapy intrygi, a twisty serwowane jeden po drugim trzymają w napięciu aż do rozwiązania. 

Autor z wprawą daje nam kawałek krwistego westernu z więcej niż jedną niewiadomą. Kule świstają aż miło. Jednakże, co rzadko można było spotkać na kartach komiksu Morrisa, na centralnym planie mamy trzy urodziwe niewiasty, które mają chrapkę na Lucky Luke’a. Wątek ten, komediowo-romantyczny, został poprowadzony delikatnie i nienachalnie, a zarazem podkreślił znaną z kart komiksów postawę samotnego kowboja do tematu rodziny, a także ewentualnego romansowania. Takich smakowitych wtrąceń, na które nigdy nie pozwoliliby sobie twórcy regularnej serii, jest więcej.

Wanted Lucky Luke zachwyca również od strony ilustracyjnej. Bonhomme poprzednio pokazał już, że piórem i ołówkiem operuje równie dobrze. Z tym że w przypadku tego albumu główną rolę odkrywają kolory i gra cieniem. Spalone słońcem pustynne tereny Dzikiego Zachodu, dynamiczne, skąpane w świetle księżyca nocne kadry tworzą niezapomniany nastrój, a także odróżniają tytuł od regularnej serii. Bez wątpienia jest do wizualna uczta, a opowieści, pełnej niedopowiedzeń mógłby pozazdrościć niejeden klasowy western. Warto rzucić okiem na dojrzalszą opowieść o rewolwerowcu szybszym niż swój cień, którego żadna siła nie jest w stanie powstrzymać przed odjechaniem w siną dal ku zachodzącemu słońcu.

 

Tytuł: Wanted Lucky Luke

  • Scenariusz: Matthieu Bonhomme
  • Rysunek: Matthieu Bonhomme
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz 
  • Liczba stron: 64
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Data wydania: 27.04.2022 r.
  • ISBN: 978-83-281-5491-9
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus