„Rick i Morty – W innych światach” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 24-09-2022 12:11 ()


„Mam nadzieję, że Onaniasz nie zamknął się w jaskini Kapucyna!” – wraz z tymi słowami cały mój niewielki zapał do zanurzania się w kolejne przygody Ricka i Morty'ego gaśnie niczym zapałka pośród nawałnicy. Gdy komiks wita mnie takimi słowami, wiem, że na pewno może być gorzej. Jednak czy może być, choć marginalnie lepiej?

Na nienazwaną krainę padł blady strach! Lady Finndom zagraża pokojowym Smoczym Szmatom dzięki mocy Łykajduszy. A pomóc mogą jedynie szalony naukowiec i jego wnuk. Tylko ten pierwszy nie za bardzo ma ochotę, aby działać... Fabularnie recenzowany komiks to średnio strawny miks typowej bohaterskiej przygody i ogromnej liczby mało smacznych erotycznych żartów. Pewnie są ludzie, którym połączenie takie przypadnie do gustu, ale dla mnie przebijanie się przez kolejne strony było przeżyciem niezbyt przyjemnym. Siłę do dalszej lektury dawało mi tylko chore zaciekawienie tym, co jeszcze głupiego i niesmacznego upchną na kartach swojego dziełka scenarzyści. Bo poza plejadą żartów o otwartych związkach, smoczej rozwiązłości, stosunkach sado-maso oraz zgadywaniu, jaka to dziwna, ale decydowanie nawiązująca do sfery erotyki czy wręcz pornografii nazwa, czy też imię nadane zostanie kolejnemu bohaterowi/krainie/artefaktowi. Dodatkowo bez znajomości pewnego konkretnego odcinka serialu opowiastka to może pomimo swojej prostoty być odrobinę dziwna, bo komiks nie tłumaczy, kim są bohaterowie i jakie relacje ich wiążą. Można śmiało stwierdzić, że przedstawiona historia to ot taka sobie parada nieśmiesznego humoru pozbawiona w zasadzie treści. Co jest akurat częstą przypadłością komiksowych opowieści o Ricku i Mortym. A szkoda, bo pomimo wszystko nad rzeczoną publikacją unosi się pewne ledwo uchwytne widmo niewykorzystanego potencjału. Szkoda tylko, że zostało wyegzorcyzmowane kolejnym językowo-podtekstowym gagiem o sterczącej w niebo niczym [CENZURA] górze zwanej [CENZURA]. Można było lepiej, można było zabawniej. Wyszło, jak wyszło.

Nie będę się za to czepiał oprawy Innych Światów. Choć przypomina ona do złudzenia stosunkowo prosty styl graficzny serialu, to jest w niej coś, co sprawia, że wydaje się wyjątkowo atrakcyjna i pomimo statycznego charakteru komiksowego medium tchnie dynamiką. Może to kompozycja plansz i kadrów, może kolorystyka, a może lekkość kreski i marginalnie większa ilość detali niż to, do czego przyzwyczaiły mnie inne publikacje tej serii? Nie potrafię wskazać palcem co, ale niezależnie od odpowiedzi jest w oprawie recenzowanego albumu coś, co sprawia, że wygląda bardzo dobrze, a od strony czysto wizualnej lektura sprawia przyjemność. Jest to szczególnie widoczne na tle innych komiksów z tej serii, gdzie z poziomem szaty graficznej bywało różnie. A tu, co strasznie mnie dziwi zaskakuje, nie przyczepię się do niczego.

Czy polecam? No nie bardzo. Oprawa to jedyne co ratuje tę publikację – i to też nie ze względu na jej wyjątkowy poziom artystyczny, ale ze względu na to ulotne „coś”, które może przemówić do ludzi, którzy przy serialu spędzili wiele godzin. Cała reszta? Fabuła, postacie i bohaterowie? Mocne i stanowcze „Nie, dziękuję!”. Dla nowych czytelników komiks może okazać się niesmaczny. Dla starych wyjadaczy i fanów nie wniesie nic nowego i ciekawego do świata Ricka i Morty'ego. A, że na grzbiecie cyferki nie posiada to i brak tej pozycji na półce nie będzie wywoływał nerwicy u obsesyjnych kolekcjonerów.

 

Tytuł: Rick i Morty – W innych światach

  • Scenariusz: Josh Trujillo
  • Rysunki: Tony Fleesc, Jarrett Williams
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 15.06.2022 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 112 stron
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-5538-1
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus