„Zagłada Gotham” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 08-08-2023 23:34 ()


Batman kontra Cthulhu? Brzmi jak pomysł na mizerny fanfic. Jednakże w głowie autora „Hellboya” wyrasta na angażującą historię z gatunku gotyckiego horroru, będącą zarazem listem miłosnym dla spuścizny H.P. Lovecrafta, jak i mitologii wokół postaci Mrocznego Rycerza z Gotham.

„Zagłada Gotham” należy do klasyki Elseworlds – opowieści przedstawiających klasyczne postaci z wydawnictwa DC Comics w egzotycznych, nierzadko groteskowych konwencjach rzucających nowe światło na znane historie. Większość z nich są zabawą gatunkową, z której poza doznaniami estetycznymi nie za wiele wynika treściowo. Choć komiks Mignoli i Pace’a jest zaiste pulpowym czytadłem, wyrafinowaną zabawą formą, to jednak poprzez swój nastrój pozostawia trwały ślad w pamięci.

Komiks zostaje wznowiony za sprawą animowanej adaptacji, która zapewne już niebawem pojawi się na rodzimym HBO. Zarówno dość wierna, półtoragodzinna animacja, jak i komiksowy pierwowzór, zataczają na wielu poziomach krąg historii. Zacznijmy od tego, że Mike Mignola nigdy nie stworzyłby „Hellboya”, gdyby lata temu nie stworzył w ramach miesięcznika „Legends of the Dark Knight” kultowej jednozeszytówki „Santcum”, gdzie jego fascynacje horrorem i okultyzmem wybrzmiały wyjątkowo wyraziście. Rzeczona opowieść stanowiła wręcz dokument założycielski tego, jak miał zamiar kreatywnie wykorzystać ludowe podania oraz zjawiska paranormalne pod szyldem Dark Horse Comics. Pod tym względem „Zagłada Gotham” zdaje się zwróconym po latach długiem wdzięczności.

Znamienne jest, że omawiany tutaj komiks grozy ukazuje się w momencie wzmożonego zainteresowania przepowiedniami i szarlatanerią skupioną wokół spiskowych teorii, zbiegającą się z nadchodzącym cesarzem kryzysów (Upadek Silicon Valley Bank oraz szwajcarskiego Credit Suisse) co wzmaga jedynie apokaliptyczne przeczucia. Podobną niemoc i trwogę odczuwał za swego życia H.P. Lovecraft, wodząc czytelników atmosferą doświadczania zjawisk niepojętych dla ludzkiego poznania. Mignola wraz z Pace’em i uzdolnionym Troyem Nixeyem wykorzystuje oniryczny nastrój kosmologicznego szaleństwa, aby poddać testowi naukowe pryncypia Bruce’a Wayne’a, działającego w tej czasoprzestrzeni w latach dwudziestych XX wieku, na krótko przed Czarnym Czwartkiem.

„Zagłada Gotham” jako rzemieślniczo udany eksperyment oddziałuje tak sprawnie na czytelnika głównie dlatego, że ma odwagę namieszać w rdzeniu mitu Batmana. W tej przypowieści pełnej monstrów, pentagramów i zakazanej magii Bruce Wayne przywdziewa kostium nietoperza nie z powodu zemsty, ale totalnie odrealnionego, szaleńczemu wręcz pędowi ku nieodgadnionemu przeznaczeniu. Z początku to, co zdaje się hołdem dla brutalnie zamordowanych rodziców, w rzeczywistości okazuje się klątwą stanowiącą konsekwencję grzechów przodków.

W takich historiach Batman urasta chwilami do rangi postaci szekspirowskiej, na którą spada kara boska za poczynania ojca. Współcześnie Tom King w całkiem udany sposób podejmuje się tego motywu w „Gotham City: Year One”, ale to Mignola najlepiej oddał w omawianym tutaj komiksie wręcz chrystusowe zmagania Wayne’a z jarzmem, które jest trudne do uniesienia. A w tym przypadku poświęcenie jest w zasadzie dosłowne.

Nie zmienia to przy tym totalnie rozrywkowego wydźwięku „Zagłady Gotham” będącej trzymającym w napięciu paranormalnym dreszczowcem, gdzie główny bohater i czytelnik stykają się z nieznanym. Choć należy zaznaczyć, że to głównie gratka dla fanów franczyz owianych grozą lubujących się w odkrywaniu zapożyczeń i easter eggs.

 

Tytuł: Zagłada Gotham

  • Scenariusz: Mike Mignola, Richard Pace
  • Rysunki: Troy Nixey
  • Tusz: Dennis Janke
  • Kolor: Dave Stewart
  • Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 12.04.2023 r.
  • Oprawa: twarda, obwoluta
  • Format: 18,0x27,5 cm
  • Stron: 160
  • ISBN: 9788328156326
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus