„Kalinka” tom 1: „Dżin parszywiec” - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 09-08-2023 22:30 ()


Gdy powiedziałem synowi, że mam dla niego komiksową niespodzianką, to po błysku w oku pojawiło się pytanie: Drugą część „Drużyny przyjaciół”? Musiałem odpowiedzieć przecząco, ale Kulturo Gniewu, wiecie, co robić. Wracając, owym komiksem był pierwszy tom serii „Kalinka” duetu Thom Pico i Karensac, pozycja z miejsca przywodząca na myśl „Hildę” Luke’a Pearsona. Miałem z tą drugą bohaterką więcej do czynienia, znam zarówno komiksową „Hildę Folk”, jak i całość dotychczasowej, niezwykle udanej adaptacji Netflixa. Młody widział do tej pory kilka odcinków, ale podobało mu się na tyle, że rekomendacja typu - to coś jak „Hilda” - była wystarczająca. Pomimo podobieństw między dwoma dziełami jest też sporo różnic.
 
Obie dziewczynki mają nietypowe, acz słodkie zwierzęta – Hilda ma lisojelenia Rożka, a Kalinka dość niespodziewanie wchodzi w posiadanie wełnistego pieska Łysolka, obie przeprowadzają się dość nagle i przeżywają przygody. I tutaj podobieństwa się kończą. Hilda jest proaktywna, to ona szuka przygód, z kolei to przygoda znajduje Kalinkę. Ta pierwsza czerpie ze skandynawskiego folkloru i z miejsca da się lubić. Przy tej drugiej dopiero kolejne odsłony serii – a są cztery – pokażą, skąd autorzy czerpią inspiracje. W kwestii sympatii potrzeba trochę czasu, by poczuć ją do Kalinki, aczkolwiek jest ku temu logiczny powód. „Dziecko” kreatywnej wyobraźni Pearsona mieszkało wraz z mamą w górach na odludziu, w wyniku zniszczenia ich domu musiały się przenieść do miasta. Tutaj sytuacja, choć o podłożu fantastycznym, jest dość prosta. Tymczasem Kalinka została przez rodziców oszukana i to jedyna rzecz, która nam się z synem nie spodobała. Rodzice powiedzieli córce, że z powodów zawodowych mamy dziewczynki przenoszą się do małego miasteczka na kilka tygodni. Tymczasem jest to przeprowadzka na stałe. Nie jest to białe kłamstwo, a rzecz dużego kalibru i Kalinka nie miała nawet okazji pożegnać się z przyjaciółmi. Są w życiu różne sytuacje, ale pewne sprawy nie powinny być przedstawione dziecku jako fakt dokonany, wielka żółta kartka dla rodziców. Właśnie z tego powodu frustracja dziewczynki jest jak najbardziej na miejscu. Od pierwszych stron Kalinka jest naburmuszona, że nudzi się w nowym miejscu, choć nie wie jeszcze, że to jej nowy dom i choć jej powodowane nudą zachowanie jest zrozumiałe, to potrzebowałem chwili, by poczuć do niej większą sympatię. Młodsze pokolenie czytelników komiksów nie miało jednak takiego problemu, a wraz z pojawieniem się Łysolka obaj byliśmy w pełni kupieni. Troszkę zabrakło mi interakcji protagonistki z innymi dziećmi. Co – mam nadzieję – ulegnie zmianie w drugim tomie, rozgrywającym się jesienią, gdzie wraz z nowym rokiem szkolnym nastawiam się na nowych towarzyszy przygód rezolutnej Kalinki. Syn z kolei chciałby więcej Bezbronka, sympatycznego brata tytułowej bohaterki, który w „Kalince. Dżinie parszywcu” zalicza zaledwie gościnny występ.
 
Na fakt, że „Kalinkę” czytaliśmy już dwa razy, za każdym na jedno posiedzenie niebagatelny wpływ ma oprawa graficzna. Ilustratorka Karensac posługuje się kreską idealną dla dzieci, a stonowana kolorystyka dopełnia dzieła. Komiks wygląda jak animacja i rzut oka na przykładowe plansze powie wam więcej niż ja na siłę  szukający odpowiedniego porównania. Synek zapytany o to, co mu się najbardziej w komiksie podoba oprócz tego, że „historia fajna”, najwięcej uwagi poświęcił właśnie rysunkom. Projekty Łysolka, ptaków i żabiego dżina dostały od niego kciuk w górę. Ode mnie idzie dodatkowy za easter egg do znakomitego serialu animowanego „Wodogrzmoty małe”, szanuję i doceniam.
 
Młodego czytelnika w fabule zapewne najbardziej zainteresuje spełnianie życzeń. To coś, co zawsze działa na młodzieńczą wyobraźnię. „Kalinka” uczy, żeby uważać, czego sobie życzymy, bo po prostu możemy to dostać. Dżiny są złośliwe i traktują życzenia swoich panów dosłownie, nie dziwota zatem, że Parszywiec ma takie, a nie inne imię. Pierwsze życzenie dziewczynki w rezultacie daje odbiorcy najwięcej śmiechu, ale inaczej jest z kolejnym. I tu chciałbym uczulić, jeśli Wasze dziecko jest wrażliwe, że skutkiem wypaczonej interpretacji  drugiego życzenia Kalinki jest coś, co może zasmucić małoletniego odbiorcę. Na szczęście wszystko dobrze się kończy i tylko pierwsza lektura tak dobitnie pokazuje, że nasze akcje mogą nieść ze sobą różne skutki. To jednak ważna lekcja, która pomaga bohaterce w pewnym stopniu dorosnąć i zrozumieć ideę poświęcenia dla innych. Daje to dobre pole do dyskusji z dzieckiem po zakończonej lekturze i uważam, że akurat pięciolatek będzie już to w stanie załapać.
 
Reasumując, obaj polecamy „Kalinkę” i czekamy na kolejne tomy. Tym bardziej że „Dżin parszywiec” zakończył się intrygującym cliffhangerem.

Komiks testowany na dwóch osobnikach płci męskiej. Wiek obiektów: 36 oraz 5 lat.

Tytuł: Kalinka tom 1: Dżin parszywiec

  • Scenariusz: Thom Pico
  • Rysunki: Karensac
  • Tłumaczenie: Julia Szustak
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data wydania: 24.06.2023 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 160x200 mm
  • Stron: 104
  • ISBN: 978-83-67360-37-1
  • Cena: 44,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus