„Nadstaw ucha, śliczna Márcio” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 25-08-2023 23:16 ()


Ależ lubię takie otwarcia! Pierwszy kadr, pierwsza strona komiksu „Nadstaw ucha, śliczna Márcio” Marcello Quintanilha i już maszyna narracyjna pracuje na najwyższych obrotach. Jeszcze nie wiemy, gdzie jesteśmy, nie znamy bohaterów i zamiast wprowadzających w opowieść ekspozycyjnych przedbiegów, dostajemy w twarz prawy prosty wyprowadzony przez banalną codzienność – Márcia Regina Santos Lima, pielęgniarka z Rio de Janeiro, próbuje u operatora sieci wyłączyć drugi numer telefonu, którym posługuje się jej konkubent Aluisio. Niby banał, ale w tych wszystkich „kochanieńka”, „mój ty aniołku”, „kwiatuszku” rzucanych przez Márcię pod adresem kobiety z infolinii, w jej błyskawicznym przełamywaniu dystansu społecznych konwenansów, w konsekwentnym zmierzaniu do celu, buduje się charakter głównej bohaterki, a my, nie wiedząc kiedy, całkowicie stajemy po jej stronie. Bo trudno Márcii z miejsca nie pokochać. Gdyby ktoś jednak się wahał, po wejściu na scenę Jacqueline, jej flirtującej z gangusami, wyrodnej córki, nie mamy już wątpliwości, że życiowe powodzenie Márcii to coś, co nas najbardziej w życiu obchodzi. Przynajmniej na czas lektury komiksu Quintanilha. Podobnego zdania byli jurorzy festiwalu w Angoulême, przyznając rok temu „Nadstaw ucha, śliczna Márcio” główną nagrodę.

No więc raz jeszcze. Márcia Regina Santos Lima, pielęgniarka z przedmieść Rio de Janeiro, codziennie bierze się za bary z życiem. W szpitalu nieustanny kocioł, po godzinach prywatna opieka nad gasnącą z racji wieku Cremildą. Konkubent Márcii Aluisio haruje na budowie, a w życiu chciałby mieć, przede wszystkim, święty spokój. No i jest córka Jacqueline – życiową energią dorównująca matce, tyle że pożytkująca ową energię na nieustanne pakowanie się w kłopoty. Jacqueline poznajemy w momencie kłótni z matką, by kilka stron dalej dowiedzieć się, że dziewczyna złapała chorobę weneryczną. Mistrzostwo narracyjne Marcello Quintanilha polega zaś na tym, że przez kolejne stronice trzymamy kciuki za to, by Márcii udało się przekonać córkę do wzięcia tabletek zwalczających rzeżączkę. Jednocześnie zadajemy sobie pytanie o granice wytrzymałości zapracowanej kobiety, bo ile trosk dziennie można wziąć na siebie? Na szczęście w życiu Márcii pojawia się coś, co przynosi kobiecie chwilę wytchnienia. Tym czymś jest kontakt ze sztuką – a konkretnie – tradycyjna pieśń miłosna „Escuta, formosa Márcia” (Nadstaw ucha, śliczna Márcio), którą Marcia odkryła na płycie w domu Cremildii. Muzyka otwiera bohaterkę na ten wymiar rzeczywistości, w którym nie musi stawać do zapasów ze światem i nieustannie udowadniać własne, heroiczne poświęcenie względem innych. Ten nowy wymiar wrażliwości stanie się jednocześnie siła i nadzieją, pozwalającą przetrwać piekło, jakie zgotuje Márcii córka i brutalna, brazylijska rzeczywistość. I co ważniejsze, to właśnie pod wpływem piosenki kobieta będzie w stanie w końcowych partiach komiksu, podjąć zasadnicze, życiowe decyzje.

„Nadstaw ucha, śliczna Márcio” to komiks, jak wyjaśnia w jednym z wywiadów Quintanilha, składający hołd wszystkim matkom świata, ale poprzez bardzo mocne zakorzenienie w brazylijskich realiach, może być traktowany jako kronika stanu społecznego wrzenia i klasowych tąpnięć. Nie ma tu jednak odniesienia do konkretnych sytuacji mających swój odpowiednik w telewizyjnych wiadomościach – to artystyczna kompilacja problemów i lokalnego kolorytu. Nie jest to również komiks, przed czym przestrzega autor, gloryfikujący heroiczne postawy – o co bardzo łatwo, widząc codzienne zmagania Márcii. Bo to, że matki są zdolne do krańcowych poświeceń, jest przyjęte w powszechnym mniemaniu, ale też utrwalone w kulturze, za pewnik.  Marcello Quintanilha swoim komiksem stara się przywrócić figurze matki prawo do bycia słabą, wrażliwą, prawo do popełniania błędów, łez i potrzeby bycia zaopiekowaną. Wzruszająca jest scena, w której Márcia, po całym dniu ciężkiej harówy, leżąc obok śpiącego Aluisia, pyta go, a w zasadzie samą siebie, czy jest śliczna. To jeden z tych momentów, w którym Márcia zaczyna dopuszczać do siebie wrażliwość czysto estetyczną, nieukierunkowaną na doraźną pomoc innym – w rozumieniu Márcii zapewne egoistyczną, ale w szerszym planie zbawienną.

„Nadstaw ucha, śliczna Márcio” to także komiks wyjątkowy pod względem wizualnym. Paleta barw, na jaką zdecydował się Quintanilha, daleko odbiega od kolorów naturalnych. Ma ona za zadanie wykreować rzeczywistość jedynie na poły realistyczną – bliską znanemu nam światu, ale jednocześnie bardzo mocno biorącą go w nawias. Autor tłumaczy, że w tym artystycznym geście powinniśmy dopatrywać się metaforycznej krytyki zaburzenia w sferze wartości i zdrowych relacji międzyludzkich. Temu założeniu podporządkowany został również rysunek, bo „Nadstaw ucha, śliczna Márcio” to komiks budowany na barwnych plamach, za którymi dopiero w dalszej kolejności podążała linia konturów. To bardzo ciekawy eksperyment formalny, gdzie temperatura danej barwy sugeruje kształt rysunku – jego gęstość, lapidarność, gwałtowność lub delikatność. Dzięki temu dostaliśmy wielowymiarowe dzieło - pulsujące emocjami na poziomie fabuły, spocone tropikalną duchotą i zalane matczynymi łzami w kadrach – niekoniecznie płynącymi jedynie z troski. Rzecz wybitna.

 

Tytuł: Nadstaw ucha, śliczna Márcio

  • Scenariusz: Marcello Quintanilha
  • Rysunki: Marcello Quintanilha
  • Wydawnictwo: Timof Comics
  • Tłumaczenie: Jakub Jankowski
  • Data wydania: 26.04.2023 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 210x270 mm
  • Stron: 128
  • ISBN: 9788367440011
  • Cena: 89,00 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza. 


comments powered by Disqus