„Gun Honey” tom 1 - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 15-12-2023 22:18 ()


Nowa komiksowa seria na polskim rynku – tym razem z silną postacią kobiecą w roli głównej. Powiew świeżości czy też może powiew stęchlizny? Za chwilę się przekonamy.

Przed nami Joanna Tan – mieszanego pochodzenia, bezkompromisowa, biseksualna, atrakcyjna i szalenie inteligentna przemytniczka broni (widać więc, że na dzień dobry zalicza mnóstwo punktów na karcie „girl power/woke” bingo). Na szczęście bohaterka, jak i sama historia nie są pustą propagandową wydmuszką i tubą, przez którą współczesne media i twórcy chcą nam przekazać swoje poglądy. I bardzo dobrze, bo wszelkie próby agitacji pociągnęłyby tę opowieść na dno, a tak historia Asi jako tako się broni. 

Panna Tan to jak wspomniałem przemytniczka broni, ale szczerze mówiąc bliżej jej do tajnej agentki – zamiast targać wynajętym trałowcem kontenery postsowieckich kałachów na front jakiegoś konfliktu w zapomnianym przez Boga zakątku globu, podejmuje się zleceń wymagających nieco więcej finezji. A to podrzuci na strzeżony jacht broń dla zamachowca, a to przemyci do więzienia broń. Ze względu na jej specyficzne umiejętności zostaje zwerbowana przez rząd USA do wykonania pewnego delikatnego zlecenia. A później wszystko się komplikuje. Historia jest na tyle ciekawa, by kolejne strony pochłaniać z niemałą chęcią. Tempo narracji sprawa, że lektura się nie dłuży, a liczne fabularne zwroty akcji dają z lektury niemałą frajdę, ale jednocześnie nie można oprzeć się wrażeniu, że historia została opowiedziana nieco po łebkach. Czuć dość mocno, że przydałoby się dodatkowe kilkanaście stron, aby dodać opowieści fabularnego mięska i rozwinąć historię. Co prawda w fabule odnaleźć można się bez problemu, ale chciałoby się po prostu więcej treści, by historia była pełniejsza. Wątków jest sporo i dobrze byłoby je rozbudować – nie tyle w zakresie ich komplikacji, ile po prostu uzupełnienia snutej przez autora historii. Nie jest źle, ale zdecydowanie mogłoby być lepiej - szczególnie w kwestii bohaterów Gun Honey. Choć główna bohaterka została dość dobrze scharakteryzowana, to niestety nie można tego samego powiedzieć o reszcie obsady, która przewija się przez karty komiksu, nie wywierając na czytelniku większego wrażenia. O ile jest to dopuszczalne, choć niewskazane, w przypadku postaci tła, o tyle zaserwowanie czytelnikowi wyjątkowo płytkiego antagonisty zdecydowanie trudniej już wybaczyć. Niestety, ale ta obiecująca pozycja wypada na tym polu co najwyżej średnio.

Oprawa z kolei jest na naprawdę przyzwoitym poziomie. Nie wywoła co prawda niesamowitych odczuć wizualnych, ale też nie będzie razić szpetotą. Recenzowany komiks jest przejrzysty i czytelny, a dzięki oszczędnemu stylowi i dobrej kompozycji kadrów akcję śledzić można bez najmniejszego problemu. Kolory dobrze wpisują się w przyjętą stylistykę i ich umiejętne użycie podkreśla w zależności od potrzeby dramatyzm lub dynamikę rozrysowanych scen. Solidne rzemiosło – tyle i aż tyle, ale za to z dużą ilością miejsca na artystyczny rozwój debiutującego rysownika.

W Gun Honey bez wątpienia jest pewien potencjał, ale nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że autor w pełni go wykorzystał. Historia potrafi wciągnąć i jej poznawanie sprawia przyjemność, ale jednocześnie sprawia chwilami wrażenie skrótu opowieści bardziej obszernej. Nie powiem, żebym w czasie lektury bawił się źle, ale komiks pozostawił mnie z pewną dozą niedosytu pomimo tego, że prezentuję zamkniętą historię. Mam nadzieję, że w kolejnych albumach, po które sięgnę – nie tyle z recenzenckiego obowiązku, ile z autentycznej ciekawości – autorowi uda się rozwinąć tę obiecującą serię.

 

Tytuł: Gun Honey tom 1

  • Scenariusz: Charles Ardai
  • Rysunki: Ang Hor Kheng
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 22.11.2023 r.
  • Seria: Gun Honey
  • Tłumaczenie: Mateusz Lis
  • Druk: kolorowy
  • Oprawa: miękka
  • Format: 17,0x26,0 cm
  • Stron: 112
  • ISBN: 9788328166257
  • Cena: 49,99 zł\

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus