Hitman - historia serii

Autor: Paweł "Ivan" Iwanowicz Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 11-12-2007 16:54 ()


Niedawno miała miejsce premiera filmu „Hitman", który w głównych założeniach miał być wzorowany na całej serii gier o Agencie 47. Odpowiednią recenzję znajdziecie w tym miejscu. Ogólnie rzecz biorąc, film poza głównym bohaterem nie ma żadnego związku z grą - ale tego pisać nie muszę. Fani komputerowego Hitmana na pewno obejrzą film, a fani kinowej wersji, kto wie, może spróbują swoich sił jako płatni zabójcy. Sami wtedy wyłapiecie główne różnice. Ale przejdźmy do sedna tego tekstu: oto Agent 47 i jego historia...

 

My Codename is 47

 

            Pierwszą częścią serii był „Hitman: Codename 47". Jak na tamte czasy (rok 2000), gra była dość innowacyjna i poruszała temat, który w grach jest wykorzystywany od niedawna - czarny charakter jako główny bohater gry. Co było w niej takiego rewelacyjnego? Szeroki wachlarz eliminacji celów, który nie ograniczał się tylko do wyboru broni, ale także metody był rewolucyjny niczym „otwarty" świat w GTA 3. Wreszcie gracze mogli wykonać misję tak, jak chcieli. Oczywiście nie było problemu, aby pobawić się w Rambo i wyrżnąć wszystkich tak, jak stali. Ale wtedy cała radość z gry bardzo szybko się ulatniała. Ponadto zbyt duża masakra (wśród cywili czy władz mundurowych) automatycznie kończyła się niepowodzeniem misji.

Oprócz tego część etapów trzeba było przechodzić po cichu tak, aby nie wystraszyć głównego celu.  To wymuszało na graczach zupełnie nowe podejście do tematu eksterminacji wrogów. Teraz liczyły się głównie stalowe nerwy i cierpliwość, a także umiejętność planowania. Taka odmiana była niczym morski powiew w długo nie wietrzonym pokoju. Jakby tego było mało, gra nie przewidywała opcji „zapis". Dzięki temu rozgrywka była bardzo wymagająca.

Wszystko to było okraszone naprawdę rewelacyjną fabułą, która spokojnie mogłaby posłużyć za scenariusz niejednego filmu (tutaj autor tekstu ironicznie się uśmiechnął). „Codename 47" to dokładne wyjaśnienie pochodzenia Tobiasa Riepera (do tej pory nie wiadomo, czy to prawdziwe dane personalne 47, czy też jego operacyjne imię i nazwisko), które ma naprawdę niesamowite zakończenie. Zresztą wątki te będą się pojawiały w następnych częściach serii.

 

I am Silent Assassin

 

            Kolejną grą z Agentem 47 był wydany w 2002 roku „Hitman: Silent Assassin". Tym razem po długich latach spędzonych na wykonywaniu kolejnych zadań, pan Rieper postanowił poszukać spokoju w klasztorze. Jednak nie dane mu było zbyt długo cieszyć się nim, gdyż kolejne wydarzenia zmusiły go do powrotu do branży.

Dane „techniczne"

Części:

Rok wydania:

1. Codename 47

2000

2. Silent Assassin

2002

3. Contracts

2004

4. Blood Money

2006

 

Gatunek:

TPP/Skrandanka

Producent

IO Interactive

Oprócz tego, Agent 47 dostał do swojej dyspozycji wytrych, dzięki któremu większość drzwi nie stanowiła już problemu. Zmianie uległ również system nagród za wykonane misje. Teraz już nie musieliśmy wydawać zarobionych pieniędzy na sprzęt, gdyż ten po każdym zadaniu odblokowywał się w naszej „operacyjnej chatce".

Oprócz tego, za ciche wykonanie misji, dostawaliśmy bonusy w postaci unikatowych broni, niedostępnych w inny sposób. To zachęcało do profesjonalnej eliminacji wrażych przeciwników, a nie do koszenia ich, jak trawy w lecie. Dwa lata i doświadczenie wyciągnięte z pierwszej części sprawiły, iż twórcy udoskonalili swoje umiejętności w tworzeniu map i scenariuszy do nich. Teraz lokacje były większe, bardziej zróżnicowane z większą ilością możliwych dróg prowadzących do wykonania zadania. Osobiście uważam, że „Silent Assassin" jest najlepszą częścią serii.

 

These are your Contracts

 

Kolejna odsłona przygód Agenta 47 ukazała się w 2004 roku (znowu dwa lata). Tym razem niewiele się zmieniło. Twórcy poprawili grafikę i w sumie na tym wszystkie innowacje się skończyły.  „Hitman: Contracts" był nawiązaniem do poprzednich części gry (głównie pierwszej). Tobias Rieper, który został ciężko postrzelony, właśnie dogorywa w hotelowym pokoju. Wtedy to nawiedzają go różne majaki, z których większość (ale nie wszystkie) to tak naprawdę remake'i misji z poprzednich części. „Kontrakty" spośród całej serii są chyba najłatwiejszą grą. Mniej w nich jest kombinowania, większość etapów przechodzi się dosyć szybko i bez większego zaangażowania. Widać, że autorom zabrakło dobrych pomysłów. Mimo to,  nie jest to gra zła, dla fanów nadal obowiązkowa.

 

Blood and Money everywhere

 

            Jak się już część z Was domyśla, kolejne dwa lata później (rok 2006) światło dzienne ujrzała czwarta część serii, zatytułowana „Hitman: Blood Money". Tym razem twórcy postanowili wrócić do korzeni gatunku. Zabijamy dla pieniędzy, a zarobione zielone znów wydajemy na wyposażenie. Oprócz tego dodano możliwość modyfikowania broni, co przypadło do gustu wszystkim domorosłym zabijakom.

            Poprawiono znacznie inteligencję przeciwników - teraz byli bardziej wyczuleni i potrafili zauważyć np. plamę krwi, co jeszcze bardziej motywowało gracza do szukania wymyślnych rozwiązań eliminacji celu.

            Misje stały się bardziej rozbudowane. Ich akcja ma miejsce na naprawdę dopracowanych mapach (chociażby gmach opery) a fabuła jest wciągająca. Jak do tej pory, jest to chyba najlepiej oceniana część Hitmana.

 

Podsumowując

 

            Cała seria poświęcona Agentowi 47 jest dość wyjątkowa, co sprawia, że warto się z nią zapoznać. Mamy tu bardzo ciekawe misje, niepowtarzalny klimat, ciekawą historię oraz świetną muzykę. Czegóż jeszcze można by chcieć?

 

Moja ocena serii: 8/10


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...