„Juno” – recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 22-02-2008 21:42 ()


Najnowszy film Jasona Reitmana jest przykładem, że nie tylko wysokobudżetowe produkcje są w stanie podbijać listy box office'ów. „Juno" to niezależna, nakręcona za praktycznie żadne pieniądze komedia młodzieżowa. No właśnie, czy taka do końca młodzieżowa? Otóż nie. Do konwencji, na podstawie której oparto film, pasuje bardziej określenie komedia obyczajowa.

Juno MacGuff poznajemy w momencie, kiedy zmierza do sklepu po kolejny test ciążowy, dwóm poprzednim nie za bardzo zawierzyła. Niestety dla niej wynik ponownie jest pozytywny. Kim jest Juno? Nieco zakręconą szesnastolatką, z ciętym językiem i specyficznym poczuciem humoru. Ojcem jej dziecka jest najlepszy przyjaciel - Bleeker, zapalony sportowiec, entuzjasta tic-taców, warto dodać, że uroczo nieśmiały. Nie ma wątpliwości, że to Juno przyszła do niego i jak sama wspomina, „z nudów" postanowiła się nim przespać.

Nastolatka musi o ciąży powiadomić swoich rodziców, ale to nie najważniejsze jej zmartwienie. Po głowie Juno wędrują różne pomysły, zdaje sobie sprawę, że nie dorosła jeszcze do macierzyństwa. Po prawdziwej burzy mózgów i rozmowie z przyjaciółką postanawia oddać urodzone dziecko parze, która nie może mieć własnych pociech. W swojej decyzji ma wsparcie w rodzinie, szczególnie ojcu, którzy doceniają jej szlachetny gest i dojrzały wybór. Na rodziców wybiera ułożone małżeństwo Loringów, które od dawna stara się o potomka. Dziecko znajdzie u nich idealną atmosferę, przynajmniej tak myśli dziewczyna. W momencie kiedy wszystko wydaje się układać jak po maśle, następuje nieoczekiwany zwrot.

Można powiedzieć: temat jakich wiele - nastolatka w ciąży. Skąd takie zainteresowanie tym filmem? Produkcja Reitmana to kwintesencja kina niezależnego, z jednej strony inteligentna, z drugiej dowcipna i lekka, obrazująca normalne, nie przekoloryzowane zachowania, pokazane z odpowiednią dozą humor. Na dziewięć miesięcy Juno trafia do dorosłego świata, poznaje ważne aspekty małżeńskiego życia na przykładzie Loringów. Z pozoru banalne sprawy zaczynają nabierać znaczenia w jej oczach. Uświadamia sobie także, że odnalazła miłość swojego życia.

Za sukcesem produkcji stoi świetny scenariusz autorstwa Diablo Cody, dla której jest to debiut na kinowym ekranie. Cody to niezwykle barwna postać. Była striptizerką, dziennikarką, w końcu została scenarzystką. Skrypt napisany do „Juno" cechuje zmysł obserwacji, ciekawe dialogi i przede wszystkim idealne nakreślenie osobowości głównej bohaterki. Ellen Page zmiata konkurencję z ekranu, jest niezapomniana w roli Juno, ten film należy do niej. Obok aktorki możemy podziwiać Michaela Cerę jako szkolnego kumpla Bleekera. Sympatyczną i pełną ciepła postać stworzył J.K. Simmons (pamiętny J.J. Jamison ze „Spider-Mana") jako ojciec dziewczyny. Oprawa muzyczna obrazu również nie daje się szybko zapomnieć, idealnie uzupełniając się z jego treścią.

Film Retmana nie moralizuje, stara się pokazywać sytuacje w sposób naturalny i podsuwa jedynie drogę jaką obrała Juno. Całość ukazana jest w nieco żartobliwym tonie z kapitalnymi dialogami, w których nie brakuje sarkazmu. Z dystansem do siebie, z dystansem do zaistniałej sytuacji - takie wydaje się być motto twórców. Można ubolewać, iż polski dystrybutor zdecydował się jedynie na seanse przedpremierowe, a nie wprowadził tytułu przed Oscarami do kin. Stawiam na dwie statuetki dla „Juno": za oryginalny scenariusz oraz dla Ellen Page, której kreacja jest pozbawiona jakichkolwiek wad. Film naprawdę warto zobaczyć.

 8/10

Tytuł: "Juno"

Reżyseria: Jason Reitman

Scenariusz: Diablo Cody

Obsada:

  • Ellen Page

  • Michael Cera

  • Jennifer Garner

  • Jason Bateman

  • Olivia Thirlby

  • J.K. Simmons

Zdjęcia: Eric Steelberg

Montaż: Dana E. Glauberman

Kostiumy: Monique Prudhomme

Czas trwania: 96 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...