Recenzja książki „Makabryczne memuary Mocarnej McMężnej” Ahmeta Zappy

Autor: Agnieszka "Druzila" Krzyżewska Redaktor: Elanor

Dodane: 12-03-2008 19:44 ()


Pamiętacie, czego baliście się w dzieciństwie? Jeżeli na swojej liście strachów (oprócz ciemności, zastrzyków i Freddiego Krugera) macie np. potwory mieszkające w szafie, to ta książeczka jest z pewnością pisana z myślą o Was i o wszystkich dzieciach, które nadal się ich boją. Można by wręcz rzec, że to wspaniale wydane dzieło powstało, by dokładnie przedstawić czytelnikowi różnego rodzaju monstra oraz zapoznać go z metodami obrony, które polegają głównie na sporządzaniu antidotów na gnębiące nas stwory.

Bohaterami „Makabrycznych memuarów...” jest Minerwa McMężna, która opisuje wszystkie zdarzenia, jej nieznośny młodszy brat Maks, który często pomaga lub przeszkadza w jej działaniach oraz Pani Makabropedia – żywa encyklopedia, znająca się na potworach różnej maści (choć może stosowniej – różnej mazi). Oprócz tego mamy jeszcze tatę owych uroczych dzieci, który na samym początku zostaje porwany przez złego nr 1 – Zarmaglorga, oraz pana Demonium – kojota, który pomaga w poszukiwaniach. No i, oczywiście, potwory.

Jako że McMężni to ród, który od pokoleń zabija wszelkiego rodzaju monstra, najmłodszy narybek jest dość dobrze zorientowany w „potworologii stosowanej”, zaś ewentualne braki w edukacji doskonale uzupełnia Makabropedia. Wiedza będzie mieć tutaj kluczowe znaczenie – bez niej dzieci nie będą w stanie uratować swojego taty, co więcej – nie będą w stanie przeżyć w otaczającym je świecie, gdzie nocą potwory wychodzą ze swoich kryjówek i pożerają ludzi lub robią im jeszcze bardziej nieprzyjemne rzeczy. Rodzeństwo, choć stale kłóci się ze sobą, w obliczu utraty jedynego rodzica musi zacząć zgodnie ze sobą współpracować i przetrwać mnóstwo okropności oraz niebezpiecznych przygód, by ocalić ojca.

Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy dzieci zostają uwięzione w jaskini i próbują wymyślić jakiś sposób na uratowanie zmaltretowanego ciała swojego taty. Sytuacja nie jest godna pozazdroszczenia – rodzeństwo wisi w zamkniętej klatce, zawieszonej nad otchłanią, zaś dookoła czają się stwory rodem z najgorszych koszmarów. I tak na przykład – mamy ssawoszczety, które wysysają ludziom mózgi, wyjcoszczekołaki (mięsożerni drapieżcy), przegnilce (cuchnący wegetarianie), pożery (zjadają dzieci), charkozaury (potworni siłacze) oraz wiele innych. Nie ma się jednak czego bać, bo każdy z nich ma jakąś słabość, dzięki której łatwo go pokonać. No i na każdego znajdzie się odpowiednie antidotum (dokładną instrukcję znajdziecie w powieści).

„Makabryczne memuary...” oprócz ciekawej treści są także pięknie wydane – przede wszystkim stylizowane są na realistyczny pamiętnik – z wklejonymi zdjęciami, ozdobnymi rysunkami oraz przedzielającymi opowieść pożółkłymi kartami z Pani Makabropedii, ze szczegółowym opisem gatunku potwora i przepisem na antidotum (a wszystko to na kredowym papierze, oprawionym w twarde okładki, które z wyglądu przypominają gadzią skórę). Jednakże z tymi przepisami jest pewien problem – otóż każdy z nich MOŻNA samodzielnie wykonać. Obawiam się, że dzieci będą miały mnóstwo radości (czego nie można rzec o rodzicach) z wykonania Siedmiosmrodowych Amuletów (śmierdzących butów z dodatkiem drożdży, tuńczyka, spleśniałego sera itp., które mają odstraszać wyjscoszczekołaki), Mrożonej Zupy Musztardowej czy np. Księżycobłotnej Kajmakolarwy. Składniki owych antidotów, są (delikatnie mówiąc) niezbyt apetyczne, a zaliczają się do nich m.in. woda z klozetu, kozy z nosa, zgniłe cytryny, łyżeczka kurzu, ludzkie włosy, martwe mrówki, muchy i pająki, skisłe mleko, ludzka ślina itd. Ach, gdzie te czasy, kiedy magiczne eliksiry robiło się ze szklanki księżycowego blasku, kropelek rosy zebranych o świcie czy kwiatu paproci? Pomijając kwestie higieny czy obrzydliwości owych antidotów, opiekunowie bawiących się pociech mogą nie być zachwyceni skutkami ich radosnej działalności (większość „kulinarnych arcydzieł” trzeba zostawić pod łóżkiem lub w szafie na wiele dni, pozwalając, by wszystko razem swoim zapachem odstraszało określony gatunek potwora).

Warto jeszcze napisać kilka słów o zakończeniu – wydawałoby się, że w książeczce dla dzieci finał powinien być radosny i pozytywny, czyli rodzeństwo powinny uratować tatusia i żyć długo i szczęśliwie. Niestety, „Makabryczne memuary...” nie należą do tego typu powieści – tu historia urywa się nagle, jakby autor zamierzał napisać kolejny tom, zaś końcówka zupełnie zaskakuje czytelnika, choć jest zgodna z duchem całej książeczki. Dlatego w moim odczuciu nie jest to dobra lektura dla młodszych dzieci, odradzałabym ją także tym starszym o słabszej psychice. I tu powstaje pewnie problem, gdyż trudno polecić ją określonej grupie – dla młodszych za straszna, dla młodzieży – za dziecinna. Chyba tylko pozostaje mi wyrazić nadzieję, że trafi do tych, którzy mogą prawdziwie określić się mianem McMężnych.

 

 

Tytuł: „Makabryczne Memuary Mocarnej McMężnej”

Autor: Ahmet Zappa

Wydawnictwo: RedHorse

Rok wydania: 2007

Wymiary: 150 x 230 mm

Liczba stron: 320

Oprawa: twarda


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...