Recenzja książki "Oko Jelenia. Droga do Nidaros" Andrzeja Pilipiuka

Autor: Krzysztof Księski Redaktor: druzila

Dodane: 28-04-2008 22:47 ()


  Zapowiedzi dotyczące „Oka jelenia" dotarły do mnie w lipcu 2006 roku. Wtedy jeszcze Andrzej Pilipiuk miał dopiero w planach trylogię i zbierał do niej materiały. Wreszcie, po ponad półtora roku oczekiwań, pod koniec marca 2008 roku, pierwszy tom pojawił się na księgarskich półkach. Niezwłocznie sięgnąłem po książkę i, wróciwszy do domu, pogrążyłem się w lekturze.

Początek jest mocny. Ledwie poznajemy głównego bohatera - nauczyciela informatyki Marka Oberecha, a już następuje apokalipsa - zagłada Ziemi. Wszelkie życie na trzeciej planecie od Słońca przestaje istnieć. W ostatniej chwili Marek oraz dopiero co poznany student - Stanisław zostają przeteleportowani do nieznanego miejsca, dzięki niejakiemu Skratowi - kosmicie, za co zgadzają się zostać jego niewolnikami. Rzuceni do szesnastowiecznej Norwegii, o czym dowiadują się dopiero w trakcie, mają za zadanie odszukać pewną osobę przy udziale napotkanej dziewczyny z XIX stulecia oraz odnaleźć coś, co nosi nazwę Oko Jelenia. 

Tak w skrócie przedstawia się fabuła. Jak widać nie jest skomplikowana, mi osobiście kojarzy się z typowym scenariuszem RPG niezbyt wysokich lotów. Wrzuceni z XXI wieku bohaterowie starają się odnaleźć w zupełnie nowej rzeczywistości, znanej jedynie z lekcji historii, książek czy filmów. Mężczyźni mają problem, jak poradzić sobie z brakiem podstawowych urządzeń powszechnych w ich czasach. Jednocześnie próbują uwolnić porwaną dziewczynę oraz wykonać zadanie, przy okazji organizując pieniądze czy jedzenie. Na niemal czterystu stronach czytamy o ich trudzie, przemyśleniach i załamaniach, przedstawionych przede wszystkim z perspektywy głównego bohatera. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, co ma nadać większą wiarygodność ich przeżyciom.

Niestety, nic takiego się nie udaje. Postaci są mało wiarygodne, ich motywacje, działania, które podejmują, wydają się często niezrozumiałe. Trudno się z utożsamić z bohaterami, tym bardziej, że otrzymujemy niewielki wybór - właściwie mamy do czynienia tylko z trzema ich typami: pierwszy to właśnie ludzie z przyszłości, drugi to dobrzy katolicy, a trzeci to źli luteranie. Wszystkie postaci są stworzone jak od sztancy z podpisem autora. Dodatkowo poglądy literata są poglądami dobrych bohaterów, wszyscy pozostali są źli, co stanowi przeciwieństwo tych pierwszych. Trudno o bardziej prosty, naiwny i nierzeczywisty obraz świata przedstawionego. 

Podobnie, jeśli nie gorzej, przedstawia się fabuła. Na kartach powieści dzieje się niewiele, jest zwyczajnie nudno. Jedyne, co zaskakuje to nieporadność głównych bohaterów. Ich pomysły na wybrnięcie z sytuacji, w której się znaleźli są tak kiepskie, że aż się chce wyć. Mimo pozorów, brakuje im polotu, inteligencji i pomysłowości. Chyba najlepiej jednak oddają ich postawę dialogi, jakie toczą ze sobą. Stoją one bowiem na fatalnym poziomie. 

Jeśli ktoś zna styl Pilipiuka, to nie będzie zaskoczony po lekturze „Drogi do Nidoras". Od strony językowej jest poprawny, podobny do poziomu zaprezentowanego w „Norweskim dzienniku" czy „Operacji Dzień Wskrzeszenia". Jednak do wysokiej jakości tekstu, podobnego do tych, zawartych w antologii „2586 kroków" brakuje sporo. W efekcie otrzymujemy przeciętnie, choć poprawnie napisaną powieść. Czyta się ją szybko, nie ma tu bowiem rozbudowanych partii opisowych, dominują krótkie prezentacje i dialogi. 

Jednak to, co najgorsze, to warstwa fabularna. Książka jest nudna, brak w niej ciekawych pomysłów, a kiepsko zarysowani bohaterowie dopełniają tylko słabej całości. Mocny początek, mimo swej eklektyczności, powinien się podobać. Później jednak przychodzi wielkie rozczarowanie. Spodziewałem się napisanej z rozmachem powieści science fiction z interesująco przedstawionymi światami równoległymi, obcymi rasami, a otrzymałem miałką historię z dawnych fiordów. 

Tym, co cieszy jest strona wizualna wydania. Fabryka Słów po raz kolejny udowadnia, że pod względem estetycznym przygotowuje świetne książki. Byłoby idealnie, gdyby nie rysunki wewnątrz, kreski Rafała Szłapy, które są słabe. Ale to i tak plus, że są, skoro inne wydawnictwa z rzadka decydują się na ilustrowanie swych produkcji. 

Podsumowując, mogę stwierdzić, że „Droga do Nidoras" to fatalny początek trylogii. Sięgając do swej pamięci i porównując tę książkę z wcześniejszymi powieściami Pilipiuka konstatuję z przykrością, że to zdecydowanie najsłabszy utwór, który wyszedł spod pióra autora. Swoim miłośnikom z pewnością uczynił spory zawód. Zdecydowanie odradzam lekturę tej książki.

 

Tytuł: Oko Jelenia. Droga do Nidaros

Autor: Andrzej Pilipiuk

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: 28 marca 2008 r.

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka

Wymiary: 125 x 195 mm

Cena: 29,99 zł

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...