Calamity Jane – legenda Dzikiego Zachodu – na okładce poświęconego jej albumu opublikowanego przez wydawnictwo Lost In Time, spogląda swoim przenikliwym wzrokiem, gdzieś hen daleko przed siebie.
Gdy demony przeszłość, a w przypadku Staruszka Logana przyszłość, nie przestają dawać o sobie znać, racjonalne zachowanie jest ostatnią rzeczą, której można spodziewać się po dręczonym wspomnieniami bohaterze.
Mirka Andolfo dała się poznać polskiemu czytelnikowi dzięki dobrze przyjętej trylogii Wbrew naturze, nie dziwi więc publikacja kolejnej serii tej autorki.
Najpierw był Emil ze Smalandii. Rezolutny łobuziak, który narodził się w wyobraźni Astrid Lindgren i zaistniał na kartach wielotomowego cyklu książek szwedzkiej autorki.
Koncepcja sztucznej replikacji organizmów na bazie powielenia ich genotypu przez długie lata stanowiła domenę nade wszystko kreatorów fantastyki w jej różnorodnych postaciach (by wspomnieć choćby epizod serii „Valerian” pt. „Na fałszywych ziemiach”).
Ziemska Biała Latarni, Kyle Rayner, przybywa z misją pokojową do układu Wega, który jest jedynym znanym źródłem stellarium we wszechświecie, czyli niezwykle rzadkiego pierwiastka służącego do stabilizacji rdzeni planetarnych.
Po Starą Gwardię zdecydowałem się sięgnąć, bo żona namawia mnie na obejrzenie produkcji Netflixa opartej na tym właśnie dziele duetu Greg Rucka (scenariusz) i Leonardo Fernández (rysunki).
Przez blisko dwie dekady Brian Michael Bendis uchodził za jedną z najważniejszych „wunderwaffe” Domu Pomysłów w zmaganiach tego wydawnictwa o rząd dusz czytelników.
Po lekturze drugiego tomu „Hitmana” trudno uciec od myśli, że seria Gartha Ennisa i Johna McCrea idealnie pasowałaby do profilu schyłkowej działalności TM-Semic.
Jeszcze jakiś czas temu pomyślałbym, że seria DMZ autorstwa duetu Brian Wood (scenariusz) & Riccardo Burchielli (rysunki) przedstawia scenariusz tyle intrygujący i angażujący, ile mało prawdopodobny.
Cóż oni wszyscy Ci uczynili Doktorze Strange? Za jakie grzechy, a może – za jakie czary, znalazłeś się w tym absolutnie głupim i pustym miejscu, które otacza Cię zewsząd?
W pierwszej odsłonie interpretacji perypetii Hala Jordana według scenariusza Granta Morrisona okazało się, że ów weteran komiksowej branży nadal jest władny do tworzenia nie tylko „piętrowo” konstruowanych eposów (vide „Multiwersum”), ale też klarownych, stricte rozrywkowych fabuł.
W zmaganiach o zachowanie spójności i dalszego bytu całokształtu stworzenia przedstawiciele Ligi Sprawiedliwości bywali już w bardzo odległych lokacjach (by wspomnieć choćby Świat Jastrzębi).
Rick Remender lubi nawiązywać w swoich komiksach do innych tekstów kultury (zresztą który artysta nie lubi) i nie inaczej jest w pierwszym tomie „Death or Glory” opowiadającym o żyjącej poza oficjalnym systemem (czyli zdala od podatków, kredytów, ubezpieczenia itp. Itd.) Glory.
Ikoniczny status wykreowanego przez Roberta Erwina Howarda Barbarzyńcy być może nie ma już tej „siły rażenia” co w czasach popularności kinowych produkcji z udziałem Arnolda Schwarzeneggera.
Nie raz i nie dwa zdarzało mi się już wcześniej, że narzekałem na to, iż tył okładki, a w zasadzie przedstawiony tam opis komiksu i zarys jego fabuły zdradza dużo, a często wręcz za dużo.
Powiedzmy to sobie otwarcie. Ben Tanaka to człowiek współczesny do bólu: neurotyczny, nieumiejący artykułować potrzeb, kompulsywny, czujący się względnie bezpiecznie jedynie w swoim małym światku urojonych krzywd niezawinionych.