Hedonizm, dobra zabawa, moc i władza. I to tylko przez dwa lata. Tyle życia mają przed sobą bogowie, którzy zstąpili na Ziemię, by przez chwilę być w centrum uwagi ludzi.
W drugim tomie opowieści „Czas się kończy” znalazły się kolejne zeszyty dwóch tworzonych przez Jonathana Hickmana serii – „Avengers” (#38-39) oraz „New Avengers” (#26-28).
Jacek Karpiński czy literacko „sportretowany” przez Konrada T. Lewandowskiego Ignacy Łukasiewicz to tylko pierwsze z brzegu przykłady naszych rodaków, za których sprawą zasób przełomowych rozwiązań technicznych w skali ogólnoludzkiej uległ istotnemu wzbogaceniu.
Co prawda w teoretycznie poprzednim tomie tej wyjątkowej serii (po „drodze” trafiło się jeszcze nieformalne „wydanie specjalne”, tj. „Czterej Pancerni i Pies”)
Studenckie życie nie jest usłane różami, a im głębiej angażujesz się aktywność uczelnianą, tym mniej czasu pozostaje na naukę czy nawet spotkania z przyjaciółmi.
Barwna wersja najdłuższej i prawdopodobnie najbardziej udanej opowieści autorstwa Janusza Christy to jedna z najlepszych rzeczy, która przytrafiła się w tym roku polskim czytelnikom.
Mark Millar ma w swoim dorobku wiele opowieści, w których testuje granice poszczególnych gatunków i pozwala sobie na mniej lub bardziej obrazoburcze i ironiczne komentarze ich dotyczące.
Jak swego czasu miał skonstatować cesarz Franciszek Józef I (a konkretnie po tym, gdy doniesiono mu o zamordowaniu jego żony Elżbiety Bawarskiej przez anarchistycznego fanatyka), Los nie oszczędził mi żadnej tragedii.
Po chwilowym „odskoku” ku wczesnym momentom aktywności Diany (zob. „Rok pierwszy”) wraz z trzecim albumem „odrodzonej” serii „Wonder Woman” powracamy do teraźniejszego nurtu jej przygód.
Nie śmiąc wnikać w szczegóły metryki Alejandro Jodorowsky’ego oraz dodawać mu niezasłużonych lat trudno nie zauważyć, że do przesadnie młodych wiekiem autorów rzeczony nie należy.
Wydawać się mogło, że po piętnastu albumach przemierzania rozległych przestrzeni Dzikiego Zachodu (a incydentalnie także Meksyku) tytułowy bohater cenionej serii Yves'a Swolfsa odstrzelił ze swego niezawodnego Mausera bodajże lwią część szumowin uprzykrzających żywot spracowanych osadników i resztek indiańskich społeczności.
Mimo że pierwsze wydania zbiorcze serii „Blueberry” nie spotkały się wśród polskich czytelników z przesadnie entuzjastycznym odbiorem (po publikacji ledwie trzech albumów na kilka lat zawieszono tę inicjatywę)